Jestem mądry czy głupi?, ks. Kazimierz Skwierawski


Dzisiejsze Boże pouczenie można ująć w bardzo konkretne, proste pytanie: Czy jestem człowiekiem mądrym, czy głupim? U jednych może ono wywołać oburzenie, a u innych głęboką zadumę, niemniej jest bardzo istotne, bo pyta o nasz stosunek do dobra i zła.

Liturgia słowa zaczyna się od pięknego tekstu z Księgi Przysłów, mówiącego o mądrości, która zbudowała sobie dom. Jeśli jest jakaś mądrość, to ona jest w Bogu i to On buduje dom. Często zdumiewamy się wspaniałością świata, w którym żyjemy, a przecież to jest nasz dom stworzony przez Boga i dany nam w posiadanie, abyśmy czynili go jeszcze lepszym, wygodniejszym, wspanialszym, na miarę naszej mądrości udzielonej nam przez Niego.

Lubimy oglądać filmy przyrodnicze, np. ukazujące życie ptaków. Zadziwia nas zdolność przemierzania przez nie nieraz setek czy tysięcy kilometrów, by dotrzeć do miejsc lęgu lub zimowania. Zachwycamy się sposobem pokonywania przez nie napotykanych przeszkód i ich bezbłędną intuicją, która pozwala im w odpowiednim czasie rozpoczynać wędrówki i docierać właściwymi szlakami na przeznaczone miejsca. Jak przedziwnie schodzą się linie wędrówek poszczególnych istot żyjących po to, by mogły znaleźć pożywienie i przetrwać.

Jeśli właściwie korzystamy z oczu, to musimy być poruszeni mądrością Boga, której zaledwie dotykamy, a która objawia się w harmonii wszechświata. Wśród jego ogromu istniejemy jako ci, którym Bóg dał niezwykłe możliwości, wyposażając w wolność. Zechciał bowiem, aby to wszystko, co genialnie funkcjonuje w przyrodzie mocą zapisanych przez Niego praw, w naszym życiu dokonywało się w oparciu o otwartość i dobrowolne przyjęcie Jego miłości i mądrości.

Mądrość i głupota mogą być rozumiane w różny sposób. W języku Pisma Świętego są one zawsze bezwzględnie związane z wyborem dobra lub zła. Człowiek mądry nie musi dysponować encyklopedyczną wiedzą, wysokim ilorazem inteligencji czy wielkimi zdolnościami. Obdarowany Bożą mądrością i dotknięty miłością Stwórcy, zawsze wybiera dobro, a odrzuca zło; kieruje się bowiem wdzięcznością, która skłania go do pełnienia jedynie woli Bożej. Ona staje się dla niego absolutną wyrocznią, bowiem doskonale pojmuje, że sam z siebie jest nieprawdopodobnie kruchą, słabą i omylną istotą, dlatego lgnie do Tego, który jest mądrością. A mądrość Boga jest objawiona w słowach Pisma Świętego i wpisana w księgę przyrody, a zatem również w moje życie. Trzeba, abym umiał to dostrzec, docenić i wykorzystać!

Czy jestem człowiekiem mądrym, czy głupim? Czynię dobro czy zło? Opieram się na woli Bożej czy swojej? Mądrość, która wybudowała nam dom, wzywa: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie” (Prz 9,4). A Jezus modli się: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Mt 11,25-26).

„Mądrość wybudowała sobie dom” (Prz 9,1) i karmi mnie swoim słowem i Ciałem. To nie jest fikcja, ale najbardziej realna rzeczywistość! Pan Jezus – nie zważając na zupełne niezrozumienie przez nas tej prawdy! – z cierpliwością powtarzał: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,55). Trudno teraz ponownie nie zapytać: Czy jestem mądry, czy głupi? Pozwalam na to, żeby Ciało i Krew Jezusa były moim pokarmem i napojem, czy też jestem od tego daleki? Czy przyjmuję Jezusowe wezwanie: „Chodź, bierz, to jest moje Ciało” (por. Mt 26,26) i wchodzę w słowa obietnicy: „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę”, doświadczając szczęścia, czy też sam się tego szczęścia pozbawiam? A jeśli tak czynię, to czy w ogóle wiem, dlaczego tak postępuję?

Jestem mądry czy głupi? – to niezwykle ważne pytanie! Święty Paweł kieruje do Efezjan wezwanie: „Baczcie więc pilnie, jak postępujecie: nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy” (5,15). Czy jestem więc pełen uwagi? Zostałem wszak wezwany do odpowiedzialności za swoje życie, a więc za właściwy kształt miłowania i mądrości. Czy stać mnie chociaż na tyle mądrości, by pilnie nad sobą czuwać i natychmiast reagować, gdy coś zaczyna się w moim życiu psuć? – kiedy nachodzi mnie pokusa, bym wybierał zło, lub zaczyna we mnie pobrzmiewać fałszywa nuta, sugerująca, że kompromis i niewierność są właściwą drogą do szczęścia. Czy doświadczyłem już, że trudne i bolesne, ale skuteczne zmaganie z pokusą sprawia, że życie zostaje napełnione prawdziwym szczęściem i dziękczynieniem, o którym pisze św. Paweł: „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu, Ojcu” (Ef 5,20). Czy moja codzienność jest wypełniona dziękczynieniem? Czy ono, jako ewidentny znak mądrości, przewodzi mojej modlitwie? A czy ta wdzięczność wyraża się także w śpiewie? Wszak napisano: „napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach” (Ef 5,18-19). Najwspanialej uczyniła to Maryja w Magnificat, hymnie uwielbienia Boga: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,49). Czy włączam się w ten hymn, skoro i dla mnie Bóg czyni wielkie rzeczy?

Jeżeli je dostrzegam i nieustannie za nie dziękuję, to jestem mądry. I wtedy rodzi się piękna, nierozerwalna więź między Bogiem, drugim człowiekiem i mną, bo niepodobna budować trwałej więzi między ludźmi, jeśli ich serca nie śpiewają dziękczynienia Bogu! Jeśli zaś z powodu zaślepienia pychą i próżnością nie dostrzegam wielkich rzeczy, które Bóg wciąż czyni, to jestem nie tylko głupi, ale i nikczemny! Kiedy więc coś zaczyna się psuć w relacjach między mną a drugim człowiekiem, to powinienem dostrzec przyczynę, która tkwi w tym, że buduję raczej na sobie, na własnych możliwościach, na miłości tylko ludzkiej, która jest podobna do chmur na świtaniu (por. Oz 6,4).

Jestem mądry czy głupi? Rozważajmy to nieustannie i prośmy Mądrość, aby nas oświecała, byśmy umieli dać sobie odpowiedź w prawdzie!