Przyczółek świętości, bp Jan Pietraszko


Przy dzisiejszym święcie więcej trzeba mówić o Chrystusie aniżeli o Jego Matce, bo inaczej nie zrozumiemy treści tego święta. Trzeba mówić o tym, że Chrystus wszedł w rodzinę ludzką z określonym planem, z określoną strategią działania – mianowicie z planem zbawienia człowieka od anarchii moralnej, od wszelkiego zła i wszelkiej winy. A wszedłszy w rodzinę ludzką, został otoczony grzesznikami ze wszystkich stron. Gdyby wszedł jako dorosły człowiek, byłby jednym jedynym sprawiedliwym samotnikiem, otoczonym grzesznikami, zamkniętym w kręgu braci – ludzi, którzy są z Nim i równocześnie przeciwko Niemu. Są z Nim dlatego, że jest jak oni człowiekiem. Są przeciwko Niemu, bo są grzesznikami, a On się z grzechem nigdy nie pogodzi. Jest od nich oddzielony. Święty Paweł powiedział o Nim segregatus a peccatoribus – oddzielony od grzeszników. W Nim było wszystko ludzkie oprócz grzechu.

Lecz On nie wchodził pomiędzy nas jako dorosły człowiek. Wchodził drogą człowieczą – od poczęcia poprzez narodzenie i przez dorastanie pośród ludzi. Wybrał sobie drugiego człowieka, matkę, jako drogę i bramę dojścia do nas. Wciągnął Ją w tę swoją samotność świętości, by i Ona nie była z kręgu grzeszników, by·była całkowicie po Jego stronie. Nie tylko w tym znaczeniu, że przez pewien określony czas musiał żyć Jej życiem, że przez pewien okres musiał żyć otulony Jej człowieczeństwem, stanowiąc z Nią jedno. Nie tylko w tym znaczeniu Ona była po Jego stronie; nie chciał być od Niej oddzielony winą, nie chciał być od Niej oddzielony anarchią moralną. Nie chciał być od Niej oddzielony jakimkolwiek cieniem zła.

Ona, jako matka, jako przyjaciel, jako towarzysz, jako brama wejścia i droga dojścia, musiała być po Jego stronie całkowicie i od początku. Pismo Boże to wyraźnie mówi: „Położę nieprzyjaźń między tobą a niewiastą”. Ta nieprzyjaźń to jest strefa sprzeciwu i strefa walki. To jest ziemia niczyja, dzieląca dwa okopy, dwie pozycje wyjściowe, dwa przyczółki.

Jego przyczółek w naszym świecie musi być wolny od nieprzyjaciela, przyczółek musi być czysty, jasny, święty, bo to jest walka o świętość. Ona jest Jego przyczółkiem. Ona jest tym miejscem, w którym postawił pierwszy raz stopę – nie na ziemi, tylko w Jej człowieczeństwie. I dlatego wymyślił Ją sobie od wieków, ukształtował Ją sobie jako człowieka bez skazy i bez winy, żeby pomiędzy Nim – Bogiem – a Nią – człowiekiem – mogły zaistnieć harmonijne więzy, jakie powinny istnieć pomiędzy matką a dzieckiem, pomiędzy przyjacielem a przyjacielem, żeby tych dwojga nic wewnętrznie nie dzieliło.

Powie później, już jako dorosły nauczyciel: „Oto idzie książę tego świata, ale we mnie nic nie ma. Nie mamy ze sobą nic wspólnego”. I w Niej od początku książę tego świata też nie ma nic, i z Nią też nie ma nic wspólnego. Ona jest Tą, która razem z Nim toczy walkę z Szatanem. Ona jest z tego samego obozu. Ona jest włączona w dynamiczną nieprzyjaźń. Stamtąd, z tego przyczółka świętości, Chrystus wyjdzie ku nam wszystkim. Będzie świętość rozdzielał, będzie ją siał – jak mówi – w gorczycznych ziarnach pełnych wewnętrznej siły. Będzie rozszerzał przyczółek. Będzie zdobywał sobie coraz to nowe miejsce w sercu człowieka i gruntował swe królestwo.

A Ona, która z Nim rozpoczęła tę historię, będzie Mu towarzyszyć, tym bardziej że sprawa pomiędzy Nim a Nią nie była sprawą prywatną dwojga osób – spełnia rolę matki w stosunku do Niego, a potem na Jego polecenie podjęła rolę matki w stosunku do nas wszystkich. Dzieci, które otrzymała pod krzyżem, weszły niejako na miejsce Chrystusa i będą zawsze miały do Niej dostęp jak do matki. Tak jak była matką Chrystusowi i przyjacielem bez żadnych zastrzeżeń, tak chciał, aby i ludzie mogli podobnie do Niej przyjść bez żadnych zastrzeżeń, bo wszystko, co w Niej jest, jest święte i bez zmazy, wszystko jest sprzymierzone z Chrystusem i wszystko będzie do Chrystusa prowadzić. Dla Chrystusa była drogą wejścia w świat, a dla ludzi będzie drogą wejścia do raju: bramą niebios, pośredniczką, orędowniczką, przewodniczką, pocieszycielką, niezawodną opiekunką.

To są te funkcje i działania, które wychodzą z tego przyczółka świętości, którym jest Niepokalane Poczęcie, i kierują się już nie ku Chrystusowi, jak niegdyś w tamtych latach trzydziestu trzech, ale ku każdemu człowiekowi naznaczonemu krwią Jezusa Chrystusa. Ona po tym znaku rozpoznaje swoje dzieci.

Powiedziałem na początku, że mówiąc o Niej, więcej trzeba mówić o Chrystusie aniżeli o Niej, ale mówiąc o Chrystusie, mówimy jednocześnie o Niej, a mówiąc o Niej, mówimy o Nim i o Jego dziele. Bo jednego bez drugiego zrozumieć nie można. Im bardziej dogłębnie w oparciu o fakty historyczne przemedytujemy sobie Jej postać i Jej rolę, z tym większą ufnością i bez żadnych zastrzeżeń zwrócimy się do Niej i szukać będziemy u Niej orędownictwa, pocieszenia i wskazówki na drogę, a raczej matczynej ręki. Ona nie umiera w wymiarze doczesnym i nigdy już nie zaśnie i do końca będzie matką żyjącą i obecną. Jest obecna przy każdym człowieku żyjącym na tym świecie i przy każdym odchodzącym z niego. Jej zadaniem jest oddawać dzieci Boże Ojcu z nadzieją i ze świadomością, że oddaje je szczęściu. Matki ziemskie w boleści, a nieraz w rozpaczy oddają swe odchodzące ze świata dzieci Bogu, bardzo rzadko mają niezakłóconą wiarę, raczej są pełne niepewności, zastrzeżeń, a często pełne buntu. Jest tylko jedna jedyna matka, która przez śmierć oddaje swoje dzieci Bogu z pełną świadomością tego, co je czeka, bo Maryja wie, bo Ona jest stamtąd, bo Ona już to przeżyła. Ona już odczytała początek księgi żywota, która nie ma końca.