Jezus nikogo nie przekreśla, ks. Wojciech Węgrzyniak


Najpierw zwróćmy uwagę na to, że krytyka to sprawa normalna. Krytyka władzy religijnej, tych, którzy odpowiadają za przekaz prawa, prawdy, objawienia, jest czymś normalnym. Jezus wpisuje się w nurt starotestamentalnych proroków, którzy bardzo często i nieraz bardzo ostro występowali przeciwko władzy religijnej. To nie jest coś przeciwko ludziom. To nie jest też przeciw Panu Bogu, gdy krytykuje się tych, którzy są odpowiedzialni za wiarę. To jest normalne. To jest norma, którą Jezus stosuje nie tylko do faryzeuszów, uczonych w Piśmie i arcykapłanów, ale również do swoich uczniów, kiedy wyrzuca im brak wiary i ich opór. Jaki inny sposób miałby Pan Bóg na to, aby upomnieć tych, którzy są odpowiedzialni za Kościół, którzy byli odpowiedzialni za Izrael? Jaki inny sposób niż powołać ludzi – proroków – którzy widząc to, co jest złe, powiedzą prawdę w cztery oczy, wykażą błąd ludziom, którzy się do tego błędu nie przyznają? Bardzo niebezpieczne jest twierdzenie, że krytyka władzy religijnej jest grzechem, że krytykowanie hierarchii nie jest zgodne z posłuszeństwem. Takie stawianie sprawy jest niebezpieczne, bo przeczy ono objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym.

Druga sprawa to jest rozumna krytyka. Proszę zauważyć: krytyka rozumna. Jezus robi coś, czego bardzo nam brakuje. Otóż oddziela On od siebie dwie rzeczywistości: słowa, które ocenia jako dobre (bo słowa faryzeuszy mówią o Prawie, przekazują objawienie Boże), i czyny, które według Niego są złe. „Czyńcie to, co wam mówią. Czyńcie, zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie”. I to jest rzecz bardzo ważna: umieć dostrzec to, co dobre, i powiedzieć: „Patrz, tego możesz się od tego człowieka nauczyć. Ale tego już się od niego nie ucz”. Wyrażając opinię w XXI wieku o tym, że Stary Testament czy czasy Jezusa to coś okrutnego, sami zachowujemy się jeszcze gorzej: ludzie z jednej strony obozu politycznego potrafią mówić tylko źle o osobach z drugiej strony. Sąsiedzi, bliscy w rodzinach potrafią czasem mówić tylko źle o sobie nawzajem. Gdy kogoś nie lubimy, nie jesteśmy w stanie nawet jednego dobrego słowa o nim powiedzieć, i to jest dopiero draństwo. Nie jest dobrą krytyka, która nie polega na tym, żeby odróżniać dobro od zła, lecz tylko na tym, żeby wyrzucać z siebie niechęć, czasem nienawiść czy żal, krytyka, w  której emocje przeważają nad argumentami.

Trzecia rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to kwestia tego, co Jezus krytykuje. Otóż Jezus krytykuje postawę faryzeuszy polegającą na tym, że nie żyją tak, jak głoszą. Nie tylko nie żyją, ale dodatkowo wymagają od ludzi, żeby ich za to szanowali. I to jest dopiero nie do przyjęcia. Nie dość, że jest grzesznikiem, to chce jeszcze, żeby ludzie mu oddawali hołd jako świętemu. Nie dość, że jest marny i nędzny, i nagi, to chce, żeby wszyscy bili mu brawo i mówili, że jest wspaniałym przywódcą religijnym. To naprawdę dramat. Dramat grzechu, obłudy i faryzeizmu, dramat osoby, która nie dość, że nie widzi w sobie zła, to jeszcze ma wymagania wobec ludzi. Dramat ten ujawnia nam źródło tej postawy. Bo jeżeli ludzie nie żyją tym, co głoszą, i wymagają od innych poklasku, to nasuwa się podejrzenie, że gdyby żyli, nie potrzebowaliby takich specjalnych hołdów, specjalnego traktowania. Jest też jeszcze jedno niebezpieczeństwo w tym grzechu. Jeżeli ktoś świetnie zna prawo i je przekazuje, a jednocześnie nim nie żyje, może to stworzyć u ludzi poczucie dysonansu. Może nawet spowodować zgorszenie, gdyż ktoś może pomyśleć: „Przecież jeżeli oni tak dobrze znają Pismo i według niego nie żyją, to po co ja mam je poznawać? Poznawanie Pisma widocznie nie prowadzi do tego, że się nim żyje. Jaki to ma sens? To nie ma żadnego sensu”.

Jednak to, co jest fantastyczne, co mi się podoba w krytyce Jezusa, to to, że mimo iż postawa faryzeuszów i uczonych w Piśmie jest skandaliczna i gorsząca, On nie usprawiedliwia gorszycieli i nie usprawiedliwia tych, którzy odchodzą, tylko zachęca: „Wybierzcie z nich to, co jest dobre. Zachowujcie to, co wam polecą. Nie zniechęcajcie się do nich”. Stara się tak patrzeć na drugiego człowieka, żeby ocalić w nim dobro, które w nim jest. Bo w każdym krytykowanym człowieku jest obecne dobro.

Jest jeszcze czwarta myśl w tej Ewangelii. Dotyczy ona kwestii równego traktowania, która wynika właśnie bezpośrednio z tego, że nie żyje się według prawa Bożego. Otóż skoro faryzeusze nie postępują według prawa Bożego, skoro nie żyją tak, jak głoszą, to nie mają w sobie życia Bożego. A jeśli nie mają w sobie życia Bożego i błogosławieństwa, i łaski, to potrzebują zapełnić tę próżnię czymkolwiek. I tę próżnię zapełniają wymaganiem szacunku. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę kontekst starożytny i ważne miejsce, jakie zajmowali w społeczeństwie rabini, nauczyciele – to, że nawet niepozdrowienie w miejscu publicznym człowieka, który był nauczycielem, było uważane za wielką zniewagę, a także to, że żyli oni w społeczeństwie, w którym obowiązujący savoir vivre został wykreowany przez ludzi, którzy domagali się od innych szacunku, chociaż nie powinni byli go otrzymywać, jeśli wziąć pod uwagę to, co sobą reprezentowali. Jezus zwraca uwagę: „Jedyny szacunek należy się Bogu. Tylko On jest święty. Każdy z was jest grzesznikiem. Nie możecie żyć, uważając jednych za lepszych, a drugich za gorszych. Nie może być tak, że jednych będziecie uważać za mistrzów, a drugich tylko za uczniów. Każdy jest mistrzem i każdy jest uczniem. Każdy jest panem i każdy jest sługą. Każdy jest ojcem i każdy jest dzieckiem. Jesteście równi wobec tego samego Boga”.

Draństwo przywódców religijnych będzie zawsze polegało na tym, że nie tylko nie będą oni żyli według tego, co głoszą, ale będą mieć pretensje do ludzi, że tak nie żyją. Nie dość, że sam od siebie nie wymagam, to jeszcze wymagam od innych. To nie jest w porządku. Ale niegodziwość takiego postępowania jest spotęgowana dodatkowo przez to, że mimo iż jestem gorszy od ludzi, którym zwracam uwagę, mam do nich pretensje, że nie uważają mnie za lepszego. To obłuda, faryzeizm i kłamstwo – to szatańskie myślenie, coś, co naprawdę niszczy struktury Kościoła, tak jak niegdyś niszczyło Synagogę.

Jezus nie przekreśla faryzeuszów ani uczonych w Prawie. Jeszcze raz podkreślę: nie przekreśla i nie mówi, że niczego nie można się od nich nauczyć. Obnaża jednak ich słabość. Patrząc dzisiaj na nasze uczelnie i na nasze kościoły, czasem i na nasze diecezje, struktury samorządowe, na władze lokalne i na życie codzienne, ma się wrażenie – i to jest bardzo przykre – że wielu z nas naprawdę nie zrozumiało jeszcze tej Ewangelii.