Sztuka przyjmowania upomnień, ks. Janusz Mastalski


Rozpocznijmy dzisiejsze rozważania dosyć niekonwencjonalnie, przytaczając współczesną historię, która na pierwszy rzut oka nie tylko śmieszy, ale i irytuje.

W jednym z domów zamieszkanych przez przeciętną rodzinę toczy się osobliwy dialog pomiędzy dzieckiem a ojcem.
– Tatusiu! – mówi pięcioletni Piotruś do swojego trzydziestoczteroletniego ojca.
Ojciec wsadził właśnie swój nos w gazetę, więc odburknął od niechcenia, nie odrywając się od lektury:
– Co znowu?
– Czy ja, kiedy będę duży, muszę też czytać gazety?
– Naturalnie – odpowiedział ojciec.
– A dlaczego, tatusiu?
Maluch nie dawał za wygraną. Ale ojciec nie dosłyszał już tego pytania, bo trafił na interesujący artykuł sportowy. Jednak Piotruś był uparty i dalej pytał.
– Dlaczego? Chcę wiedzieć!
– Co chcesz wiedzieć? – odparł zniecierpliwiony ojciec.
– Dlaczego, kiedy będę duży, muszę też czytać gazety?
– Jak się jest dorosłym, to zrozumiałe, że czyta się gazety. Trzeba być na bieżąco! – odparł tata.
– A co to znaczy na bieżąco? – zapytał znowu maluch.
Mocno podenerwowany ojciec już miał dać klapsa namolnemu synowi, ale powstrzymał się i odparł:
– Porozmawiamy o tym kiedy indziej, a teraz pozwól mi wreszcie doczytać do końca! Jeśli dalej będziesz mnie zasypywał głupimi pytaniami, to znajdę się w domu wariatów.
Maluch spróbował jeszcze raz zaczepić ojca pytaniem.
– A czy tam też będziesz musiał czytać gazety?
– W domu wariatów nie ma żadnych gazet.
Pointa dziecka była wielce wymowna:
– O, jak fajnie – ucieszył się synek – kiedy cię odwiedzę, będę mógł z tobą porozmawiać i nie będzie ci to przeszkadzało.

Wydaje się, że przesłanie tej historii jest aż nazbyt jasne. Współczesny człowiek nie potrafi słuchać drugiego, nie potrafi mu poświęcać czasu, nie potrafi być „dla”, a jest raczej „w” – w swoim świecie egoistycznych potrzeb. Taki człowiek nie potrafi przyjmować uwag, które są kierowane pod jego adresem. Piotruś nie rozumiał, dlaczego gazeta jest tak ważną rzeczą, ważniejszą od rozmowy. Natomiast ojciec zdaje się symbolizować człowieka głuchego i ślepego na potrzeby bliźnich.

O takich między innymi ludziach mówi dzisiejsza Ewangelia. Jezus, podając kilka sposobów upominania, sugeruje, że każdy z nas spotyka ludzi, którzy nie potrafią przyjmować uwag, napomnień czy nagan. Słowa z tej Ewangelii najczęściej traktuje się jako swoisty instruktaż upominania. Można jednak w kontekście tych pouczeń zapytać: Co uczynić, aby być człowiekiem wrażliwym na uwagi? Jakie trzeba posiadać cechy charakteru, aby dać się upomnieć?

Po pierwsze, każdy z nas powinien przyjmować upomnienie, które wypływa z wewnętrznej potrzeby drugiego i nie jest krytykanctwem, lecz krytycznym podejściem do naszego postępowania. Kryteria takiego postępowania podał w sposób przejrzysty Jan Paweł II, który w jednej ze swoich katechez mówił:

Krytyka jest pożyteczna we wspólnocie, która zawsze potrzebuje przemiany i powinna starać się usuwać niedoskonałości. W wielu przypadkach pomaga jej postąpić naprzód. Jeśli jednak krytyka pochodzi od Ducha Świętego, musi ją ożywiać pragnienie postępu w prawdzie i miłości. Nie może być przepełniona goryczą. Nie może prowadzić do obrazy drugiego człowieka przez czyny lub sądy uwłaczające czci osób lub grup. Musi ją przenikać szacunek oraz braterska i synowska miłość, która każe unikać niewłaściwego rozgłosu i kierować się wskazaniami Chrystusa dotyczącymi upomnienia braterskiego.

Po drugie, aby przyjąć upomnienie drugiego człowieka, trzeba posiadać, choć w niewielkim stopniu, pokorę! Max Scheller powiedział kiedyś: „Pokora otwiera spojrzenie duchowe na wszystkie wartości świata. Ona, która zakłada, że nie ma zasługi, a wszystko jest darem i cudem, powoduje, że człowiek wszystko zdobywa. Pokorny staje się natychmiast bogaczem”. Człowiek pokorny poprzez przyjęcie upomnienia staje się bogatszy. Dzięki weryfikacji swojego postępowania przez bliźniego staje się bardziej człowiekiem. Stąd też swoiste „przeglądanie się” w lustrze uwag innych może poprawić na przyszłość wizerunek każdego z nas.

Po trzecie, aby umieć przyjąć uwagi od innych, trzeba szukać pomocy u Boga. W dzisiejszej Ewangelii można się doszukać przynajmniej dwóch sposobów krytycznego podejścia do siebie. Pierwszy z nich to sakrament pokuty, w którym człowiek weryfikuje swoje sumienie. Częsta i owocna spowiedź otwiera każdego na krytyczne spojrzenie bliźniego. Dzięki pokucie można nabrać dystansu do siebie, zacząć dostrzegać wszystko to, co rani bliźnich. Taki człowiek z pewnością potrafi przyjąć uwagi innych, bo wie, że rozważenie ich przybliża go do Chrystusa Miłosiernego. Jednak mówiąc o nadprzyrodzonych sposobach właściwego podejścia do siebie, nie można zapominać o modlitwie wspólnotowej, bowiem „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18). Modlitwa we wspólnocie otwiera każdego na dar drugiego człowieka, który ma prawo dostrzegać zarówno belkę, jak i drzazgę w naszych oczach.

Istnieje takie ciekawe niemieckie powiedzenie: „Bóg czasami zamyka jakieś drzwi, aby otworzyć na oścież bramę”. Nieraz upomnienie bywa bolesne, a nawet upokarzające, jednak w końcowym rozrachunku otwiera nową perspektywę – bogatsze człowieczeństwo. Pozwólmy się więc upominać. I nie obrażajmy się!