Unikajmy grzechu, ks. Marian Bendyk


W czasie jednego z sympozjów teologów chrześcijańskich na Zachodzie głos zabrał pewien liberalny myśliciel. Zaproponował on usunięcie niektórych dogmatów, a przede wszystkim nauki o grzechu pierworodnym. W odpowiedzi na ten radykalny pomysł wstał jeden z szanowanych naukowców i powiedział:

Jeżeli nie było grzechu pierworodnego, to niepotrzebne było narodzenie się Chrystusa, niepotrzebna była Jego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie. Niepotrzebny jest Kościół i sakramenty. Niepotrzebnie też my się tu gromadzimy. Rozejdźmy się lepiej.

Święty Jan Paweł II mówił, że największym nieszczęściem naszych czasów jest zobojętnienie na grzech, życie tak, jakby grzech nie istniał.

W świetle dzisiejszych czytań liturgicznych grzech jest największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka. Chrystus, pojawiając się wśród uczniów, „pokazał im swoje ręce i nogi”. Ślady ran przypominały, że Jego męka była zadośćuczynieniem za ludzkie grzechy. W każdym grzechu zawiera się pogarda dla Boga i Jego przykazań. Grzech odrywa nas od źródła życia, którym jest Bóg, czyli sprowadza na nas śmierć. A więc grzech jest moralną śmiercią duszy.

Przez swoją mękę i śmierć na krzyżu Syn Boży pojednał nas z Ojcem Niebieskim, odcierpiał pokutę, do jakiej my nie jesteśmy zdolni. Do wszystkich grzeszników odnosi się więc oskarżenie św. Piotra z pierwszego czytania: „Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego [...]. Zabiliście Dawcę życia”. Grzesząc, każdy z nas ma udział w „misterium niegodziwości”. Wyraża to w poetycki sposób Adam Mickiewicz: „Bóg na niebiosach – w sercu mym na krzyżu”.

Smutnym, ale niestety prawdziwym jest to, że wielu współczesnych ludzi zatraciło poczucie zła i grzechu. Coraz bardziej widoczna jest tendencja do czynienia sobie żartów z grzechów, pomniejszania ich szkodliwości albo wręcz do ich zaprzeczania. Na przykład obecnie nie mówi się, że ludzie kłamią, tylko ukrywają fakty albo naciągają prawdę. Ludzie nie kradną, tylko pożyczają albo przywłaszczają sobie cudze rzeczy. Nie popełniają cudzołóstwa, tylko korzystają z życia lub „wyskakują na bok”. Ludzie nie oszukują, tylko kombinują. Wreszcie ludzie nie zabijają nienarodzonych dzieci, tylko przerywają ciążę lub usuwają niechciany płód.

Wielu ludzi nie wierzy w Chrystusa tylko z tego powodu, że nie uważają siebie za grzeszników i według nich Jezus nie może im nic ciekawego zaoferować. Ich sposób myślenia jest następujący: jeżeli nie jestem grzesznikiem, to nie potrzebuję żadnego przebaczenia, nie potrzebuję Zbawiciela.

Warto w tym miejscu przypomnieć sobie to, co na temat uznania grzechu napisał św. Jan Ewangelista: „Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,8). Zaś Joachim Gunther powiedział: „Jak poważnie traktujesz grzech, tak samo poważnie traktujesz Boga”.

Jeżeli zaprzeczamy istnieniu grzechu, to jednocześnie zaprzeczamy temu, że Chrystus jest nam potrzebny. Ktoś powiedział mądrze, że „nikt z nas nie może z radością świętować tajemnicy Chrystusa, jeżeli najpierw nie doświadczy smutku tego, że jest grzesznikiem i potrzebuje Zbawcy”. Zaś Thomas Carlyle twierdzi: „Grzechem najbardziej śmiertelnym jest pełna pychy świadomość, że się jest bez grzechu”.

Ukazując się uczniom, Jezus pozdrawia ich słowami: „Pokój wam”. W tym pozdrowieniu jest dla nas zapowiedź życia i zmartwychwstania z grzechu. Chrystus powołuje się na pisma proroków: „Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie odpuszczenie grzechów”. O tym, że Jego śmierć i zmartwychwstanie przywracają nam życie, mówi też prefacja wielkanocna: „On, umierając, zniweczył naszą śmierć, i zmartwychwstając, przywrócił nam życie”.

Po raz pierwszy zmartwychwstaliśmy duchowo z Chrystusem w chwili naszego chrztu, przez który Bóg obmył nas z grzechu pierworodnego. Następne akty naszego zmartwychwstania to każdy pobożny udział w sakramencie pokuty. Jezus przekazał bowiem władzę odpuszczania grzechów apostołom i ich następcom, mówiąc: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Zatem każde godne przystąpienie do sakramentu pokuty jest dla nas opuszczeniem grobu naszych grzechów i narodzeniem się do życia z Bogiem.

Zakończmy rozważanie pokorną modlitwą św. Augustyna:

Wysłuchaj, Panie, moją modlitwę, by nie upadła moja dusza pod ciężarem Twojej próby. Bym nie ustał w wyznawaniu Tobie ogromu Twego miłosierdzia, które mnie uwolniło od wszystkich dróg moich najgorszych. Stań się dla mnie słodszy niż wszystkie zwodnicze ponęty, którym ulegam. Tyś bowiem, Panie, moim Królem i Bogiem. Amen.