Jesteśmy pielgrzymami z dala od Pana, ks. Tomasz Jelonek


„Jesteśmy pielgrzymami z dala od Pana”. To zdanie wyjęte z dzisiejszej liturgii słowa stanie się przewodnią myślą naszego rozważania. Człowiek w całym widzialnym świecie jest jedyną istotą, która zadaje sobie pytanie o siebie samego i na różnych poziomach poznania pragnie sformułować określenie swojego człowieczeństwa. W ten sposób rodzi się antropologia jako nauka o człowieku, a raczej rodzą się różne antropologie w zależności od sposobu ujęcia przedmiotu badania. Można mówić o antropologii na poziomie nauk przyrodniczych, ale również mamy antropologię mityczną, filozoficzną lub teologiczną. Nie wnikając w tym miejscu w dalsze sprecyzowanie zagadnienia, przejdziemy do ukazania najbardziej ogólnej specyfiki jeszcze jednej antropologii, a mianowicie antropologii biblijnej.

Poszukując odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek, zwracamy się także w stronę Biblii, w której od wieków ludzie szukiwali rozwiązań wielu nurtujących ich problemów. To poszukiwanie z jednej strony było uzasadnione, gdyż dla wielu ludzi Biblia była i jest, słowem Bożym zapisanym w ludzkiej szacie literackiej, a przedstawiając dzieje zbawczego dialogu prowadzonego w historii zbawienia, ukazywała liczne rozwiązania różnorodnych ludzkich problemów. Z drugiej jednak strony to odwoływanie się do Biblii jako do almanachu wszelkich rozwiązań zrodziło poważne problemy, zwłaszcza wtedy, gdy poszukiwano w Biblii odpowiedzi na pytania stawiane przez nauki przyrodnicze. Zapomniano bowiem wówczas, że Biblia nie jest podręcznikiem nauk zajmujących się światem materialnym, a jej wielowiekowa zgodność z tymi naukami wynikała jedynie z faktu, że autorzy biblijni korzystali z obrazów współczesnej im nauki do ilustracji prawd zupełnie innego porządku. Kiedy więc nauka po długim okresie stagnacji zaproponowała nowe obrazy świata, prysła zgodność, a w jej miejsce powstały zupełnie niepotrzebne, a równocześnie niezwykle szkodliwe spory o to, co właściwie nie było powodem prowadzenia tych sporów.

Kiedy zatem, korzystając z historycznych doświadczeń, poszukujemy biblijnych odpowiedzi na pytania o człowieka i tworzymy biblijną antropologię, musimy zdać sobie sprawę z faktów określających to, czym ona być może, a czym nigdy nie będzie. Antropologia biblijna nie będzie odpowiedzią o charakterze przyrodniczym, nie będzie także filozofią człowieka, chociaż z pewnością wiele akcentów filozoficznych będzie można w niej odszukać.

Biblia nie jest systemem w sensie systemów filozoficznych i dlatego jej antropologię trzeba lokować gdzie indziej, a poznanie tej antropologii różnić się musi od metod poznawczych stosowanych w odniesieniu do dokumentów myśli filozoficznej. Biblia jest zapisem zbawczego dialogu Boga z ludzkością, w którym Bóg w historii człowieka i poprzez tę historię działa i objawia się nie na sposób szkolnego wykładu, ale na sposób, który najlepiej przyrównać do domowego pouczenia, przy którym rodzice data occasione i na poziomie aktualnego poziomu rozwoju dziecka odpowiadają na postawione im pytania, odpowiadają uczciwie i prawdziwie, ale nigdy w sposób do końca wyczerpujący, gdyż na taki wykład dziecko nie jest przygotowane i nie jest mu on potrzebny w danej chwili.

Na kanwie zatem wspomnianego dialogu Boga z człowiekiem zostały zapisane w Biblii bardzo liczne informacje o człowieku – bo przecież o jego zbawienie w tym dialogu chodzi! – ale nie tworzą one systematycznego wykładu i do końca nie dadzą się ułożyć w aksjomatycznie wyprowadzony system zdań tworzących zwartą teorię. Stosowana natomiast bogata symbolika otwiera rozległe przestrzenie poznawcze, ale nie pozwala na ich zamknięcie w formie definicji.

Antropologia biblijna, podobnie jak i wiele innych nauk wyprowadzonych z przekazu biblijnego, nie stanowi zatem zwartego systemu na wzór systemu filozoficznego, a nawet teologicznego. Otrzymujemy jednak bogatą wizję czy koncepcję człowieka.

W biblijnej wizji człowiek ukazuje się nam przede wszystkim jako będący w drodze, chociaż początkowy jego  obraz, zawarty w opisach stworzenia, zakłada osiadłą formę bytowania, gdyż został on umieszczony w ogrodzie, „aby doglądał go i uprawiał” (Rdz 2,15). Człowiek jednak nie wyraża zgody na plan Boga i odpowiada nań nieposłuszeństwem, którego konsekwencją jest konieczność opuszczenia ogrodu. Tak rozpoczynają się ludzkie drogi, rozpoczyna się wędrówka, a droga powrotu zostaje zamknięta. „Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia” (Rdz 2,24).

Raz jeszcze pojawi się szansa stabilności miejsca w dziejach ludzkości przedstawianych przez Biblię. Opowiadanie dotyczy okresu po potopie. Mieszkańcy całej ziemi są jednak w drodze, a wędrując ze wschodu, napotykają równinę w kraju Szinear, która wydaje się im sposobna do stałego zamieszkania. Ażeby się nie rozproszyli, postanowili zbudować wieżę. To dążenie okazało się jednak grzeszne, wywołało wkroczenie Boga i pomieszanie języków. Wszyscy rozeszli się po całej ziemi. Znów człowiek pozostał wędrowcem poruszającym się różnymi drogami.

O ile więc w wizji człowieka stworzonego przez Boga znajduje się idea stałego przebywania w jednym miejscu, konkretny człowiek, który jest dziedzicem Adama, jest człowiekiem w drodze, wędrującym, który ma się uznać za gościa i pielgrzyma na tej ziemi.

„W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, którzy tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej” (Hbr 11,13-16).

Droga zatem staje się nieodłączną rzeczywistością ludzkiej egzystencji, dopóki człowiek nie dojdzie do eschatologicznego kresu swej wędrówki, aby mógł zamieszkać w Nowej Jerozolimie, którą ukazuje wizja Apokalipsy.