ABC, ks. Kazimierz Skwierawski


Moi Drodzy, dzisiaj jest okazja szczególna – do tego nas prowokuje liturgia! – abyśmy sobie postawili przed oczy najprostsze prawa i prawdy. Jeżeli ktoś uważnie słuchał słowa Bożego, to z pewnością w jego głowie mogło się pojawić pytanie: Co jest pierwsze: miłość Boga czy miłość człowieka? Warto sobie je postawić. To jest bowiem niewątpliwie najprostsza, najbardziej zasadnicza, najważniejsza prawda. I tę prawdę mamy objawioną w sposób niebudzący żadnych wątpliwości.

Święty Jan w swoim Pierwszym Liście napisze wprost: „Bóg pierwszy nas umiłował”, natomiast w Ewangelii powie: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). A św. Paweł w Liście do Rzymian napisze, że Bóg umarł za nas wtedy, gdy byliśmy jeszcze bezsilni, gdyśmy byli grzesznikami (por. Rz 4,6).

Wszystko to mówi nam o absolutnym pierwszeństwie Bożej miłości względem człowieka, każdego człowieka. Ta miłość jest bezapelacyjna i bezwarunkowa. Ta miłość jest pełna troski i niezmiernie ofiarna, a jak patrzymy na krzyż, to widzimy, że i niesamowicie bolesna. Ale Bóg ani się nie waha, ani się nie cofa, tylko w sposób zdecydowany idzie ku nam z taką miłością. To jest ta zasadnicza prawda, którą trzeba, abyśmy sobie przypominali.

Pan Jezus mówi do nas dzisiaj, że jeśli ktoś Go miłuje, to będzie zachowywał Jego naukę. Na tę Bożą miłość skierowaną ku nam jest w Bożym planie przygotowana ludzka odpowiedź. Odpowiedź każdego z nas. Możemy śmiało powiedzieć, że cały sens naszego życia zamyka się w odpowiedzi, którą dajemy Bogu. Jeśli Ty, Panie, umiłowałeś mnie taką miłością i w taki sposób, to ja pragnę Ci odpowiadać miłością mojego serca. A ponieważ słowo „miłość”, jak wszystkie inne słowa, jest przez ludzi potwornie powykrzywiane, dlatego Pan Jezus mówi konkretnie: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”, żeby nie było żadnych wątpliwości.

Na końcu jest napisane w sposób najbardziej pewny i ciekawy: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje”. Mamy więc tę pierwotną miłość Boga skierowaną ku nam, a teraz jest miejsce na naszą odpowiedź. Nasza odpowiedź jest bardzo konkretna: miłuję Boga wtedy, kiedy mam przykazania i zachowuję je.

Mieć przykazania i zachowywać je to wyraz miłości, to wyraz miłowania, to jedyna sensowna odpowiedź na miłość Boga. Co znaczy mieć przykazania?

Moi Drodzy, mieć przykazania to w ogóle wiedzieć, że jest coś takiego, co Bóg dał. Te przykazania są skarbem, największym dobrem. Mieć przykazania to wiedzieć, gdzie one są, jakie są i po co są. One są zapisane. To Bóg dał swoje słowo. Mamy ten wielki skarb, którym jest Pismo Święte.

Ono nie jest dla chorych psychicznie, nie jest dla dewotów, nie jest dla nieszkodliwych hobbystów ani dla świadków Jehowy – bo takie cztery odpowiedzi można zasadniczo usłyszeć, kiedy się zachęca chrześcijanina do czytania słowa Bożego. Pismo Święte jest dla życia. To największy skarb! Dlatego o nic innego nie powinienem się w równym stopniu starać, jeśli zależy mi na szczęściu.

Czy ja mam przykazania? Czy coś o nich wiem? Jest ich bardzo wiele. Jest podstawowe przykazanie: Miłować Boga całym sercem, całą duszą, całą wolą, ze wszystkich sił i miłować bliźniego jak siebie samego. Pan Jezus to jeszcze uzupełnił, polecając, żebyśmy miłowali siebie nawzajem tak, jak On nas umiłował. Podstawowe przykazanie.

Jest dziesięć przykazań. Że są, to o tym jeszcze wiemy, ale mieć je to wchodzić w ich głębię, tak jak nam Pan Jezus pokazał. Rzekł: „Powiedziano przodkom: nie zabijaj. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swojego brata, podlega sądowi”. Jeśli przyjdziesz przed ołtarz i sobie przypomnisz, że „twój brat ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój i idź pojednaj się ze swoim bratem. Potem przyjdź i ofiaruj swój dar”.

Jest osiem błogosławieństw, które znamy. Są skarbem. A te wszystkie przykazania, które Pan Jezus dał nam w Ewangelii, łącznie z tym pierwszym, którym rozpoczął swoją misję: „Czas się wypełnił. Przybliżyło się królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”...

I tyle innych, jak: „strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli”. Większość może nie ma z tym kłopotu, bo w ogóle nie wykonuje uczynków pobożnych. A przestroga Pana Jezusa: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”?

Moi Drodzy, Ewangelia jest tego pełna. Czy ja mam przykazania? A przecież wcale nie wystarczy mieć, nie wystarczy wiedzieć, nie wystarczy sobie znaleźć, nie wystarczy się wczytywać, omadlać, prosić, żebym mógł tymi przykazaniami żyć. Trzeba je zachowywać. Dopiero jak je mam i zachowuję, to mogę powiedzieć, że miłuję Boga.

W świetle tego możemy zobaczyć cały bezmiar głupoty stwierdzenia: „wierzący, ale niepraktykujący”. Wierzący to ten, który przyjął miłość Boga i odpowiada na nią, jednak nie wyizolowanym aktem umysłu czy stwierdzeniem, że Bóg jest i on w to wierzy, ale świadomością tego, w jakie skarby Bóg go wyposażył, oraz tym, że z nich korzysta. Gdy mam przykazania i je zachowuję, to miłuję Boga.

Wtedy możemy zrozumieć ten pozorny paradoks. Jest powiedziane: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i do niego przyjdziemy”. Kto jest pierwszy: Bóg czy człowiek? Bóg jest pierwszy. Ale jeśli człowiek ma przykazania i zachowuje je, czyli odpowiada Bogu miłością na Jego miłość, Bóg może umiłować do końca. Czyli może się wtedy stać realnym i szczęściodajnym to, co On mi przygotował. Bóg oferuje nam – powiedział nam to bardzo wyraźnie – miejsce w swoim domu. To jest miłość! Żeby przygotować to miejsce, Jezus poszedł na krzyż!

Jeśli mam przykazania i zachowuję je, to co robię? Idę do tego domu, który jest dla mnie przygotowany. I to się już tu, w czasie mojej wędrówki, łączy z tym, że jestem objęty miłością Boga, bo wchodzę w jej oddziaływanie. I dochodzę do swego celu, abym tą miłością był objęty na wieczność: „Ojciec mój umiłuje go i do niego przyjdziemy”. Co się dzieje, co się rodzi z tego, że ja mam przykazania i zachowuję je? Z tego się rodzi wejście w niezwykłą perspektywę, którą Bóg mi dał, w niezwykłe szczęście, wyrażone choćby tymi słowami. Co to jest, co to znaczy, że „Ojciec mój umiłuje go i do niego przyjdziemy”? Co to znaczy w tym horyzoncie wieczności, który już tu się realizuje? Za chwilę się zrealizuje. Jezus przyjdzie do nas w swojej miłości. I teraz ja albo mam przykazania, zachowuję je, przyjdę do Niego i zrealizuje się to, że On mnie napełni sobą, swoim Ojcem i Duchem Świętym. I ja stąd wyjdę inny, bo czyż można być takim samym, jeśli się zostało napełnionym Trójcą Świętą. Ja stąd albo wyjdę takim, albo nie! I będzie albo ogromny zysk, albo ogromna strata. Tak może być każdego dnia, każdej niedzieli. Albo idę do domu Ojca, albo nie idę. Albo miłuję, albo nie. Albo zyskuję, albo tracę. Albo wchodzę w głąb tego, co mi Bóg przygotował, albo nic o tym nie wiem.

Jak wielka jest ta głębia, mówi Pan Jezus: „Będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze”. Pan Jezus obiecuje, a przecież nigdy nie kłamie, nigdy nie zwodzi! Jakie będą owoce, kiedy Go umiłuję, będę miał przykazania i będę je zachowywał?

„Dam wam innego Pocieszyciela, aby z wami był na zawsze”. Jaka to niesamowita perspektywa! Ale to nic nie znaczy i nic z tego nie potrafimy zrozumieć, dopóki nie mamy przykazań i nie zachowujemy ich. Gdy to się zmieni, wtedy dopiero oczyszcza się umysł, serce i całe wnętrze człowieka. Trzeba dostrzec niezwykłość skarbu, trzeba go ocenić i nie pozwolić, aby ktoś nam go odebrał. Wtedy wędrówka do domu, który przygotował Bóg, jest realna. Ona się staje, ona się dzieje, mimo że są siły przeciwne.

Jest cały czas przeciwna siła szatańskiego działania: „Przeciwnik wasz diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożreć”. Jest cały czas siła świata, czyli tych wszystkich ludzi, których Szatan uczynił narzędziem swojego działania. Jest cały czas działanie starego człowieka, który we mnie tkwi i się mi sprzeciwia. I jak tu wobec tych wszystkich działań nie przyjąć Boga, nie wziąć tego, co daje – przykazań. I mieć je, i zachowywać, żeby mimo wrogiego oddziaływania On we mnie zwyciężał. Zwycięstwem, które zwycięża świat, jest nasza wiara. A wiara wyraża się w tym, że mam przykazania, zachowuję je i miłuję. Wtedy łódka mojego życia – mimo tych potężnych wichrów diabelskich, światowych i tych, które pochodzą ze starego człowieka – płynie nadal.

Podstawowe prawa i prawdy zapomniane przypominamy sobie dzisiaj, żeby się zmieniało nasze życie, żeby była zupełnie inna perspektywa.