Bóg kocha nas, ks. Bogdan Zbroja


„Oczy moje są zawsze zwrócone ku Panu, bo On uwalnia moje nogi z sidła” – słowa Psalmu 25 stanowią dziś antyfonę na wejście w liturgię Mszy św. Są one także pewnego rodzaju streszczeniem nauki dzisiejszej niedzieli. Zwracamy się w naszych potrzebach ku Bogu, a On zawsze czuwa nad nami, by nas ocalić i zbawić.

W jednej ze śląskich parafii ksiądz proboszcz zaplanował konieczny remont dachu kościoła. Wiele lat zbierano fundusze na ten cel. Wraz z parafianami zamówił wreszcie materiały: blachę miedzianą, deski, krokwie i belki. W roku następnym parafia uzbierała tyle pieniędzy, że można było wynająć dobrą firmę, która wykonałaby ten remont. Pracownicy weszli na budowę i rozpoczęli ściąganie starej dachówki z kościoła. Gdy ją już ściągnęli, powymieniali zbutwiałe krokwie i belki. Zanim jednak zdążyli zabezpieczyć dach, nadciągnęły chmury i pogoda wskazywała na to, że za parę minut rozpocznie się burza! Pracownicy uciekli z dachu, ponieważ bardzo wystraszyli się silnego wiatru i błyskawic. Ksiądz proboszcz okazał się jednak niezwykle opanowany – wszedł do kościoła, otworzył tabernakulum i rozpoczął modlitwę różańcową w intencji kościoła, aby deszcz nie zniszczył wnętrza świątyni. Silny wiatr wiał jeszcze około 20 minut, deszcz pokropił tylko troszkę, a po skończeniu modlitwy księdza proboszcza pracownicy wrócili na dach i dokończyli szczęśliwie swoją pracę. Mówili potem, że proboszcz ma u Pana Boga przywileje, że wyprosił pogodę z burzy.

W podobnym duchu mówi dziś do nas Księga Wyjścia. Mojżesz woła do Boga, prosząc o ocalenie dla ludu. Wódz Izraela błaga o napojenie wielotysięcznej rzeszy ludzi. I Bóg wyprowadza wodę ze skały. Jeśli ktoś z nas był w Egipcie na półwyspie Synaj, z pewnością zastanawiał się, jak to możliwe, że wypłynęła tam woda spod skały – jest to przecież pustynia! To można nazwać tylko cudem, darem Boga! Dla swego ludu daje on i pokarm, i napój. Jak wspomniany wcześniej ksiądz proboszcz Mojżesz prosił Boga o dary dla dobra ludzi. Bóg wysłuchał żarliwej modlitwy prawodawcy Starego Testamentu. Bóg – dobry Ojciec – zawsze jest chętny do okazania miłosierdzia człowiekowi. Człowiek woła do Niego, a On odpowiada i pomaga. Trzeba jednak wołać i prosić z całą determinacją i całym sercem.

Podobnie dzisiejsza Ewangelia, która opowiada o spotkaniu Pana Jezusa z Samarytanką. Wychodząc od wody, która była w studni w Sychar, Jezus przedstawił jej naukę o wodzie żywej, która wypływa z ludzkiego serca ku życiu wiecznemu. Zbawiciel pragnie, ale nie tyle wody, ile wiary człowieka. Zakończenie tego fragmentu Ewangelii właśnie o tym mówi: Samarytanie uwierzyli, że Jezus Chrystus jest zapowiedzianym Mesjaszem Bożym. Bóg zawsze uwalnia człowieka z klęski, aby okazać mu dobro swego majestatu. Jak o tym mówi św. Paweł w Liście do Rzymian, w którym stwierdza, że Jezus umarł za nas z miłości do nas, a umarł na krzyżu wtedy, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.

Gdy teraz w całościowym spojrzeniu przyglądniemy się dzisiejszym słowom natchnionym, zauważymy pewną prawidłowość relacji człowieka z Bogiem. Otóż człowiek w swoim życiu ma przeróżne potrzeby i braki, wydaje się nam niekiedy, że problemy przerastają nasze ludzkie siły. Wówczas wołamy do Boga, aby On sam dopomógł nam w tragicznym niekiedy czasie. Już wtedy, może nawet nie wiedząc, okazujemy naszą wiarę w Niego i w Jego pomoc. Zwracamy się z prośbą, wierząc, że Stwórca nam pomoże. Jezusowi chodzi jednak bardziej o wiarę, która nie pojawia się tylko w chwilach nadzwyczajnych. On chce, abyśmy okazywali naszą wiarę w Bożą opatrzność i Jego miłość w naszych codziennych zajęciach. W przypadku Samarytanki dwadzieścia wieków temu było to czerpanie wody ze studni. Dziś Jezus pragnie naszej wiary w Internecie, ulicznych korkach, zakładzie pracy… On chce, byśmy się z Nim spotykali codziennie, w autobusie, tramwaju, pociągu, telewizji... W spotkaniu z rodziną i sąsiadami – On chce być z nami zawsze, bo nas kocha! Jezus umarł za nas z miłości do nas i dlatego oczekuje od nas MIŁOŚCI!

W czasie tej Mszy św. powiedzmy Jezusowi, ale tak z serca, tak na serio, tak naprawdę: Jezu, kocham Cię! Chcę Cię kochać tak gorąco, jak Ty mnie umiłowałeś.