Bóg źródłem naszego szczęścia, ks. Marian Bendyk


Stara legenda opowiada o tym, że dawno temu miało miejsce cudowne wydarzenie. Oto aniołowie w niebie postanowili obdarzyć żyjących na ziemi ludzi specjalnym darem. Tym darem miał być „klucz do szczęścia”. Dlatego też wysłali jednego z aniołów, który następnego dnia podczas uroczystej ceremonii miał ludziom wręczyć ofiarowany dar. W nocy poprzedzającej to radosne wydarzenie stała się niestety okropna rzecz. Oto zły anioł ukradł przeznaczony dla ludzi klucz do szczęścia. Po dokonanej kradzieży zły anioł długo myślał nad tym, gdzie ma ukryć ten klucz, tak aby nikt nie mógł go odnaleźć. „Może zakopię go głęboko w ziemi. A może lepiej wrzucić go w otchłań morza. Albo ukryję go na szczycie  największej góry”. I wtedy wpadł na doskonały pomysł! „Wiem, gdzie go umieścić tak, aby go nikt nie odnalazł. Ukryję go w ludzkim sercu”. I tak zrobił. Od tej pory ludzie nieustannie szukają skradzionego im „klucza do szczęścia”.

Jaką głęboką prawdę zawiera dla nas ta legenda? Gdzie i w czym szukamy szczęścia?

Przeżywany przez nas Adwent jest zapowiedzią prawdziwego szczęścia. Nasza adwentowa wiara, tęsknota, nadzieja i radość są promykami szczęścia. Szczęście zaś to doskonałe dobro zaspokajające wszystkie pragnienia. Tym dobrem jest Bóg. Dlatego też przyjście na świat Syna Bożego jest zapowiedzią i drogą do szczęścia.

Każdy z nas nieustannie marzy o szczęściu i szuka go poprzez całe swoje życie. Szukamy go w udanym życiu osobistym, rodzinnym i zawodowym, szukamy w wirze świątecznych zakupów, w marzeniach o kupnie ulubionego samochodu, planowaniu ciekawych podróży, w korzystaniu z przyjemności życia. Mimo woli cisną się na usta słowa piosenki: „Kto z was wie, ile szczęście miewa odmian – lub ile barw na tęczy lśni? Mało kto szczęście spotyka co dnia, przeważnie o nim tylko śni...”.

Chociaż nieustannie szukamy szczęścia, to najczęściej wymyka się nam ono, pozostawiając smutek i zniechęcenie do życia. Poeta niemiecki Goethe napisał kiedyś, że „w ciągu 75 lat swego życia nie zaznał nawet czterech tygodni szczęścia”. Podobnych świadectw można podać wiele.

Umyka nam szczęście, chociaż możemy go doświadczać, patrząc na twarz kochanej przez nas osoby, możemy go ujrzeć w oczach niewinnego dziecka, w twarzach biedaków spożywających ofiarowaną im kromkę chleba, patrząc na ludzi zakochanych. Prawdziwe szczęście musi zatem gdzieś być, skoro tak mocno go pragniemy. Musi być nie w czymś, ale w nas samych. Musi być, bo wszyscy jesteśmy stworzeni do szczęścia.

Bóg, w którego wierzymy i którego kochamy, stworzył nas do szczęścia. Nasza religia jest religią szczęścia i nadziei. Jest Dobrą Nowiną przyniesioną nam przez Boga-człowieka.

Pierwsze słowa Chrystusowego orędzia były wezwaniem do radości i szczęścia: Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5,12). Kazanie na górze to hymn o szczęściu, radości i doskonałości. Chrystus poucza nas w nim, że prawdziwe szczęście opiera się na miłości Boga i ludzi.

W jaki zatem sposób możemy nasze życie wypełnić radością i szczęściem? Czy znajdziemy na nie skuteczne recepty? Oto kilka z nich. Przede wszystkim starajmy się kochać Boga, świat i ludzi. Zacznijmy od dobrego, pozytywnego myślenia. Od myśli bowiem zaczyna się dobro i zło. Oddalajmy zatem od siebie myśli złe i pesymistyczne, a pielęgnujmy dobre, pozytywne i radosne. Czyńmy tak w stosunku do Boga, samych siebie, otaczającego nas świata i naszych bliźnich. Chrystus powiedział: „Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Zatem: o czym człowiek myśli i jak myśli – takim jest. Nie bądźmy pyszni, nie zazdrośćmy, nie życzmy nikomu źle, a będziemy cieszyć się pokojem serca i promykami szczęścia.

Starajmy się też właściwie patrzeć na samych siebie i na innych ludzi. Nikt z nas nie jest aniołem, ale nie jest również złym duchem. Akceptujmy i kochajmy więc samych siebie i innych takimi, jakimi jesteśmy. Ludzie szczęśliwi to ci, którzy kochają ludzi.

Pielęgnujmy również pozytywne podejście do życia. Nie jest ono sielanką, ale nie jest też tragedią. Mądrze jest zatem być z niego zadowolonym. Być zadowolonym ze swojego wyglądu, otrzymanych od Boga talentów, otaczających nas bliskich i przyjaciół, z wykonywanej pracy... Cieszyć się tym, co mamy, i żyć dniem dzisiejszym.

Irena Santor śpiewała: „Kowalem swego szczęścia każdy bywa sam...”. Ważne jest zatem to, abyśmy nie żyli bez wyznaczania sobie pozytywnych planów i celów. Ludzie szczęśliwi nie żyją bezcelowo. Borykają się nieraz z problemami, spotykają ich cierpienia, ale się nie załamują i są pokorni. Pokora bowiem i umiejętność cieszenia się z tego, co posiadamy, są najpewniejszymi drogami do szczęścia. Tę drogę wskazuje nam w dzisiejszej Ewangelii Maryja, odpowiadając Bogu: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. To droga Jej Syna, który przyszedł „służyć, a nie żeby mu służono”.

Zakończmy dzisiejsze rozważanie, parafrazując słowa piosenki:

Szczęściem też może być i niepogoda, głośny wiatr i tłukący w szyby deszcz.
Co mi tam, kiedy wiem, że Bóg mnie kocha i że ja Boga kocham też.