Chleb z nieba ma rodzić jedność, ks. Tomasz Jelonek


W Księdze Powtórzonego Prawa Mojżesz przypomina ludowi dzieje jego wędrówki po wyjściu z Egiptu. Wędrówka przez stepowo-pustynne obszary była związana z licznymi trudnościami. W szczególności brak było zwyczajnego chleba, gdyż ani tereny, ani koczowniczy tryb życia nie sprzyjały uprawie zboża. W tej sytuacji wyżywienie się tylko dzięki ubogiej roślinności było prawdziwym cudem, uznawanym przez lud za dzieło Boga, a zbierany pokarm został nazwany manną. Według biblijnej etymologii nazwa ta wywodzi się od pytania, które zrodziło odkrycie dużej ilości substancji nadającej się na pokarm – nie znali jej wędrowcy, nie znali także ich przodkowie, którzy nigdy nie byli zmuszeni żywić się owocem pustyni, pytali zatem: Co to jest man-hu?

Przeświadczenie o cudownym darze od Boga w opowieści z Księgi Wyjścia obrosło legendami i tak przeszło do świadomości Izraelitów, którzy uważali mannę za chleb z nieba lub chleb aniołów.

Nie miejsce tu na rozważania o naturze manny. Dla dręczonych głodem wędrowców była cudem, chlebem z nieba. Izraelici nie dociekali fizycznych właściwości otaczających ich rzeczy, od tych rzeczy przenosili myśl na Boga i Jemu bezpośrednio przypisywali skutki, które rzeczywiście On osiągał jako Stwórca i Pan całego świata, ale osiągał je przez pośrednictwo wielu podporządkowanych Mu przyczyn o charakterze przyrodniczym. Było to myślenie religijne, ale pomijające przyczyny pośrednie. Do takiego myślenia, które nie jest błędne, gdyż ostatecznie przyczyną wszystkiego jest Bóg, nawiązuje Jezus, odwołując się do tradycji na temat manny.

Po rozmnożeniu chleba, kiedy ludzie chcieli Go ogłosić królem, aby dawał im stale chleb, za który nie trzeba płacić, Jezus przemawiał do zebranych w synagodze w Kafarnaum. Od zwyczajnego chleba chce skierować myśli słuchaczy na chleb, pod postacią którego da ludziom swoje Ciało. Jezus jest Chlebem, który zstąpił z nieba i daje życie. W kontekście rzeczywistości boskiej Ciało Jezusa będzie prawdziwym chlebem, a Jego Krew prawdziwym napojem. Bezpośredni słuchacze tej zapowiedzi nie mogli jej zrozumieć, wielu z nich odeszło od Jezusa, uważając, że Jego mowa jest zbyt trudna. Apostołowie także nie rozumieli wszystkiego, ale ustami Piotra wyznali swoje zaufanie do Mistrza i Jego słów.

My także nie możemy przeniknąć naszym rozumem tajemnicy Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina. To jest wielka tajemnica wiary. Dzisiejsza uroczystość ma tę wiarę w nas wzmocnić. Jest też okazją do publicznego jej wyznania. Dziś bowiem z Jezusem Eucharystycznym wychodzimy na zewnątrz kościołów, idziemy na ulice naszych miast i wsi, prowadzimy Go na nasze codzienne ścieżki, aby je błogosławił. Wyznajemy również wiarę w to, że Jemu powinno być poddane wszystko, co dokonuje się codziennie na drogach, którymi przechodzi procesja, oraz przy tych drogach: w naszych domostwach, szkołach, zakładach pracy, sklepach i szpitalach. Wszystko powinno Jemu podlegać, rządzić się Jego prawem, uznawać Go za Pana.

Ile jednak zła dokonuje się przy trasie procesji. Jezus przechodzi, aby upomnieć i błogosławić wszelkie działanie skierowane ku dobru. Obyśmy po tej wizycie potrafili z Jego błogosławieństwem wszędzie dobrem zło zwyciężać. Zapraszając Jezusa na nasze drogi, deklarujemy gotowość do takiego postępowania.

Święty Paweł w krótkim fragmencie Pierwszego Listu do Koryntian, który stanowi dziś drugie czytanie liturgiczne, nawiązuje do sprawowanej w pierwotnych kościołach Eucharystii, mówiąc o błogosławionym kielichu i łamanym chlebie. Praktyczną konsekwencją udziału w tych tajemnicach powinna być jedność wśród chrześcijan. „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba”.

Wspólny udział w Eucharystii powinien budować Ciało Chrystusa, którym jest Kościół, i umacniać jedność wszystkich wierzących. W czasie dzisiejszej procesji będzie okazja, aby pomyśleć, w jaki sposób realizujemy jedność Ciała Chrystusa.

Z pewnością wiele jest jeszcze do zrobienia. Podejmijmy to zadanie.