Czego może mnie nauczyć faryzeusz?, ks. Janusz Mastalski


Z wielu zakątków Polski słychać niepokojące wieści, że nasi rodacy coraz mniej rozumieją z tego, co do nich dociera. Coraz częściej mówi się o tak zwanym analfabetyzmie funkcjonalnym. Chodzi tu o umiejętność pisania i czytania, ale bez zrozumienia informacji zaprezentowanych w formie pisemnej. Czytamy na przykład instrukcję obsługi, w której rozumiejąc wszystkie słowa, nie potrafimy zastosować się do wskazań w niej zawartych. Skąd bierze się taki problem? Polskie społeczeństwo uzależnione jest od cywilizacji obrazkowej. Wolimy bardziej oglądać niż czytać, słuchać niż poszukiwać sensu przeczytanych słów. Czy jest to jednak choroba dotykająca tylko Polaków? W sondażach przedwyborczych przeprowadzonych kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych, a dotyczących kondycji amerykańskiego społeczeństwa, okazało się, że 25 procent dorosłych Amerykanów nie opanowało umiejętności czytania na poziomie piętnastolatka.

Można więc powiedzieć, że analfabetyzm funkcjonalny dotyka coraz więcej ludzi. Ale czy w nas nie ma także analfabetyzmu religijnego? Popatrzmy na faryzeusza z dzisiejszego fragmentu Ewangelii! Czy on cokolwiek zrozumiał ze słowa Bożego? Przecież jego modlitwa jest absolutnym zaprzeczeniem zamysłu Pana. Czy ten faryzeusz nie był czasem religijnym analfabetą? Może się więc okazać, że i my czytamy Pismo Święte i nic z niego nie rozumiemy! Czy nas czasem nie dotyka swoisty wtórny analfabetyzm religijny? Owszem, jestem wierzący, ale co z tego wynika...

Idźmy więc dzisiaj śladem Chrystusa i podglądnijmy faryzeusza. Popatrzmy na jego błędy. Czego nie powinno być w naszym życiu w kontekście postawy faryzeusza? Zaczyna się on modlić w następujący sposób: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni”. W tej wręcz „beznadziejnej” modlitwie zawarta jest bardzo ważna prawda: porównywanie się z innymi może być zgubne. Bóg będzie nas przecież sądził nie z cudzych grzechów, nie porównując nas, lecz z naszych osobistych zaniedbań i wykroczeń. Gdy coraz bardziej zagłębiamy się w porównania, stajemy się pyszni albo zazdrośni. Oba uczucia nikogo z nas nie rozwijają. Wolter pisał przed laty w następujący sposób: „W niebie będziemy się dziwić trzem rzeczom: dlaczego niektórych tu nie ma, dlaczego inni tu są oraz w jaki sposób myśmy się tu znaleźli”. Wolter, choć był daleko od Kościoła, to jednak w tak przewrotny sposób wierzył w Boże miłosierdzie. Czyż nie jest to postawa ewangelicznego celnika? Faryzeusz jednak uczy nas ważnej postawy: porównywanie może być zgubne! Nie patrzmy, kto ma droższy samochód, lepsze wykształcenie, tylko patrzmy na siebie, na swoje błędy i potknięcia, abyśmy mogli je zlikwidować.

Faryzeusz, modląc się dalej, mówi: „Dziękuję Ci, że nie jestem jak zdziercy, oszuści, cudzołożnicy albo jak ten celnik”. Faryzeusz zaczyna porównywać się z gorszymi, zatem „równa w dół”. Przecież każdy z nas znajdzie kogoś gorszego od siebie. Z tego jednak nic nie wynika. Można się porównywać do złodziei, kłamców czy furiatów i okaże się, że jesteśmy wspaniali. Czy to jednak będzie prawda? Drugą więc zasadą postępowania, którą ukazuje dzisiejszy fragment Ewangelii, jest postawa „równania w górę”. Popatrzmy raczej na to, co trzeba jeszcze uczynić, a nie na to, co już uczyniliśmy. Można bowiem zachwycić się sobą i powiedzieć: „nic nie ukradłem, nikogo nie zabiłem – jestem dobrym człowiekiem”. Seneka pisał: „Jeśli nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy”. A czy my wiemy, gdzie płyniemy? Gdyby było w nas więcej samozaparcia, świadomości, że można inaczej, lepiej, mniej byłoby rozczarowań i porażek. Nie byłoby też wspomnianego na początku analfabetyzmu religijnego.

Ewangelista daje nam dzisiaj jeszcze jedno ważne wskazanie. Chrystus, komentując postawę faryzeusza, mówi: „Każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony”. Co oznacza wywyższanie się? To nic innego jak nieodpowiednie patrzenie na siebie, myślenie o sobie: jestem super, a inni są źli. Trzecia zasada postępowania w przeciwdziałaniu analfabetyzmowi religijnemu brzmi następująco: trzeba mieć odpowiednie patrzenie na siebie. Potrzebna jest odpowiednia samoocena.

Z jednej strony trzeba likwidować tryumfalizm, a z drugiej – defetyzm (wszystko na nic, nic nie da się już zrobić). Bardzo trafnie analizował omawianą postawę Pascal, gdy pisał: „Jeśli chcesz, aby mówiono o tobie dobrze, to nie mów tego sam”. Jeżeli chcemy, aby nas chwalono, wcześniej nie chwalmy się sami. Nie domagajmy się pochwał, bo to jest pycha. Gdy nie zastosujemy powyższych zasad, staniemy się analfabetami religijnymi, tak jak przydarzyło się to faryzeuszowi.

Dzisiejszy fragment Ewangelii zaczyna się od słów: „Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili”. Jezus zwrócił się do konkretnych ludzi, tych, którzy nie zrozumieli przesłania Bożego.

Pomyślmy, która z postaw jest bardziej bliska naszemu życiu: celnika czy faryzeusza...