Czy można być błogosławionym w XXI wieku?, ks. Janusz Mastalski


W wielu zagranicznych czasopismach pojawiają się artykuły światowej sławy naukowców, którzy analizują współczesne trendy społeczne. Można ich wyróżnić przynajmniej kilka. Po pierwsze, zacierają się różnice miedzy pokoleniami. Dzieci rozwijają się wcześniej niż w dawnych czasach, na przykład 12-latek uważa siebie za młodzież. Dodatkowo sami rodzice próbują upodobnić się do nastolatków (ubiór, gry komputerowe itp.). Drugim trendem w XXI wieku jest zanikanie różnic pomiędzy płciami. Kobiety zaczynają przenikać do zawodów tradycyjnie wykonywanych przez mężczyzn. Z kolei mężczyźni ulegają procesowi feminizacji (przywiązują dużą wagę do wyglądu, depilują się itd.). Kolejnym niepokojącym zjawiskiem naszych czasów staje się systematyczny zanik wartości rodzinnych. Statystyki podają, że w Europie żyje już blisko 50 milionów tzw. singli, czyli osób samotnych. Pogłębiają się także różnice w zamożności społeczeństwa, a hedonizm staje się dla wielu stylem życia. Ponadto technologia jest głównym narzędziem komunikacji, a media urastają do rangi najpotężniejszej władzy. Te wszystkie niepokojące trendy zmuszają do smutnej refleksji nad kondycją duchową człowieka XXI wieku. Sprowadza się ona do pytania, czy wartości religijne są jeszcze człowiekowi potrzebne.

W tym kontekście dzisiejsza Ewangelia ma szczególne przesłanie. Błogosławieństwa wypowiedziane przez Jezusa nabierają w XXI wieku szczególnego blasku. Stanowią dramatyczne wezwanie do ratowania człowieka. Cywilizacja bez ludzi ośmiu błogosławieństw jest cywilizacją śmierci. Jest to przede wszystkim śmierć psychiczna i duchowa. Dlatego trzeba przyjrzeć się bliżej rzeczywistości, którą opisuje dzisiaj św. Mateusz.

Błogosławiony (grec. makarios) oznacza przede wszystkim gratulacje złożone komuś z racji otrzymanego daru, osiągnięcia szczęścia. Człowiek błogosławiony to ten, który w swoim życiu, kierując się Bożymi wskazaniami, czuje się spełniony. Przepełniony jest pokojem wynikającym z konsekwentnego kroczenia drogą ośmiu wskazań ewangelicznych. Święty Bernard z Clairvaux pisał, że „błogosławiony, kto jest miłosierny i gotowy nieść potrzebującym, kto uważa się za szczęśliwego, gdy może dawać zamiast otrzymywać”. Wypowiedziane przez Jezusa błogosławieństwa, będące swoistymi drogowskazami postępowania, posiadają specyficzne przesłanie: jeśli chcesz być szczęśliwy, musisz się stać darem dla innych, musisz zapomnieć o sobie, musisz się ofiarować. Dobrą ilustrację takiej postawy może stanowić młoda matka, która wyrwana z życia zawodowego przebywa większość czasu w domu, pielęgnując swoje dziecko. Dla wielu kobiet jest to czas trudny, w którym doświadczają samotności, niezrozumienia. Wiele z nich wręcz balansuje na krawędzi depresji czy załamania. Dopiero świadomość służby z miłości, poświęcenia, zapomnienia o sobie umożliwia przetrwanie trudnego czasu. Trzeba o tym pomyśleć wtedy, gdy pojawia się pokusa rozwiązań łatwych, ale jednocześnie nieetycznych. Bycie człowiekiem błogosławieństw nie pozostawia wyboru: trzeba widzieć radość w przekraczaniu siebie. Widać to szczególnie wyraźnie w postawie Jana Pawła II, który cierpiąc, jednocześnie emanował pokojem i dobrocią. W jakiś przedziwny sposób uszczęśliwiał go niesiony krzyż. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy błogosławieństwa stają się darem, a nie problemem!

Istnieje również drugie znaczenie słowa makarios (błogosławiony). W odniesieniu do przyszłości oznacza zapowiedź radości, która ma nadejść. Czytane dziś błogosławieństwa zawierają w swoim przesłaniu zapowiedź rzeczy przyszłych. Czytelne jest orędzie Mistrza z Nazaretu: wierność, konsekwentny styl życia w imię Jezusa będą nagrodzone. Cierpiąc dla Chrystusa i Jego Ewangelii, każdy powinien żyć radością, że czeka go wielka nagroda w niebie. Można więc powiedzieć, że w ośmiu błogosławieństwach zawiera się eschatologiczna motywacja. Jakże ważna jest pamięć o przyszłości, która czeka każdego po śmierci. Współczesny człowiek ucieka od tej rzeczywistości, widząc w niej łzy, smutek i cierpienie. Jezus pokazuje jednak całkiem inną perspektywę.

Błogosławieństwa w konfrontacji z dzisiejszym konsumpcyjnym stylem życia mogą zniechęcać. Dzieje się tak dlatego, że nie chcemy poznać ich głębszego sensu. Matka Teresa wiele lat przed swoją śmiercią pisała:

Bóg nie narzuca się człowiekowi, gdyż szanuje jego wolną wolę. Człowiek musi sam otworzyć swoje serce na Boga, jeśli pragnie, aby wszedł On do jego życia. Jednak czy może zaprosić Boga do siebie ktoś, kto Go nie zna? Ludzie nieznający Boga potrzebują, abyśmy byli posłańcami niosącymi im Boże światło, miłość, współczucie, miłosierdzie. W naszej miłości do nich będą mogli rozpoznać Boga, zaprosić Go do swojego życia i otrzymać błogosławieństwo.

To jest właśnie droga ośmiu błogosławieństw, droga będąca wiernym naśladownictwem Jezusa Chrystusa!

Niech pomocą we wchodzeniu na tę drogę będą słowa Tomasza Mertona:

Wyzwól mnie, Panie od lenistwa, które się miota przebrane w działalność;
od tchórzostwa, które czyni to, czego się od niego nie wymaga, bo chce uniknąć ofiary.
Daj mi pokorę, w której jedynie jest odpocznienie, i wybaw mnie od pychy, która jest najcięższym ciężarem.
Przeniknij całe moje serce i całą ma duszę prostotą Twojej miłości.