Godność ważniejsza od strachu, ks. Janusz Mastalski


Kilka lat temu w jednym z czasopism pojawił się wywiad z Teresą Borcz, Polką porwaną w 2004 roku w Iraku, a odbitą później przez służby specjalne z rąk terrorystów. Na pytanie o to, czy modliła się, odpowiedziała: „Dziwne, ale nie. Jestem katoliczką, chrześcijanką, staram się działać w tym duchu, ale nie praktykuję. Tam nawet pomyślałam: Boże, jak się tam mało do Ciebie modliłam. A teraz, w potrzebie mam się do Ciebie zwracać? To byłoby nie fair z mojej strony. Uwierzyłam, że jednak Bóg nade mną czuwa, że wyjdę z tego”. Kolejne pytanie dotyczyło myśli o śmierci i lęku. Uwolniona kobieta odpowiedziała: „Byłam na nią przygotowana. Kiedy coś człowiekowi prawdziwie zagraża, przesuwa się mu film z całego życia. I ja właśnie coś takiego miałam. Całe moje życie pokazywało mi się klatka po klatce. Pomyślałam: i tak muszę umrzeć, obojętnie więc kiedy. Nie od nas to zależy. Pogodziłam się z tym”. Kolejne pytanie dziennikarki brzmiało: „I tak można odejść bez żalu?”. Odpowiedziała: „Z żalem. Bo jeszcze miałam tyle do zrobienia. Miałam plany, chciałam tłumaczyć polskie książki dla dzieci i młodzieży na arabski. I w tym więzieniu widziałam w wyobraźni moją półkę pełną tych pięknie wydanych dzieł. (...) Nie zagryzałam warg. Dla mnie godność jest ważniejsza od strachu. Jak miałam zginąć, to przynajmniej z twarzą”.

Choć nie z całą postawą uwięzionej Polki można się zgodzić, to jednak ważne wydaje się zdanie mówiące o podejściu do lęku. Strach nie może powodować wyborów naruszających godność osobistą – własną lub drugiego człowieka. Niestety, można podać przynajmniej kilka często powtarzających się przypadków, w których ta reguła nie obowiązuje. Oto one:

1. W ramach walki o stanowisko pracy, bojąc się utraty etatu, nie tak znowu rzadko zdarzają się różnego rodzaju zachowania nieetyczne, naruszające godność człowieka.
2. Paraliżujący lęk przed drugim człowiekiem (np. małżonkiem) może popychać człowieka do kompromisów niegodnych chrześcijanina.
3. Lęk przed kompromitacją niejednokrotnie niesie ze sobą postawę udawania kogoś innego (lepszego, bogatszego, mądrzejszego).
4. Obawa przed zaszufladkowaniem zmusza niektórych do postaw niekonwencjonalnych i pretensjonalnych (np. ostentacyjna krytyka Kościoła, aby nie być posądzonym o dewocję).
5. Lęk przed podjęciem decyzji może powodować zwlekanie lub nawet przenoszenie odpowiedzialności za ową decyzję na innych.

Można wyliczać postawy, które pod wpływem lęku stają się niegodnymi człowieka, chrześcijanina, katolika. Chrystus w dzisiejszej Ewangelii mówi do każdego odczuwającego obawę: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się” (Mt 14).

W 1997 roku w Poznaniu Jan Paweł II tak komentował dzisiejsze przesłanie ewangeliczne:

To ewangeliczne wydarzenie jest pełne głębokiej treści. Dotyczy najważniejszego problemu życia ludzkiego – wiary w Jezusa Chrystusa. Piotr z pewnością miał wiarę, którą wyznał później tak wspaniale pod Cezareą Filipową, ale w tym momencie nie była ona jeszcze ugruntowana. Gdy zawiał silny wiatr, Piotr zaczął tonąć, ponieważ zwątpił. To nie wicher zanurzył Piotra w głębinach jeziora, lecz niedostatek wiary. Jego wierze zabrakło istotnego elementu – całkowitego oparcia się na Chrystusie, całkowitego zaufania Chrystusowi w chwili wielkiej próby, zabrakło całkowitego pokładania w Nim nadziei. Wiara i nadzieja razem z miłością stanowią fundament życia chrześcijańskiego, którego kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus.

Czyż więc to proste, ale jakże istotne papieskie wskazanie nie jest wezwaniem do ratowania ludzkiej godności poprzez pogłębienie wiary i nadziei? Każdy z nas wezwany jest do walki o swoją godność mimo lęków egzystencjalnych, obaw o przyszłość. Nie jest to oczywiście proste ze względu na wiele zagrożeń, jakie czyhają na współczesnego człowieka. Pewnie z tego powodu na audiencji generalnej w 1982 roku Jan Paweł II w formie wezwania do Polaków tak mówił: „Niechaj umieją łączyć w sobie odwagę i rozwagę. Nieodzowna jest bowiem odwaga, aby być prawdziwie rozważnym – i nieodzowna jest rozwaga, aby być prawdziwie odważnym. Być odważnym to znaczy myśleć o przyszłości i brać za nią odpowiedzialność”.

Tej rozwagi zabrakło Piotrowi, który nie potrafił ocenić sytuacji, nie zaufał do końca Mistrzowi, zaczął tonąć. Ileż owej rozwagi potrzeba w naszym życiu, w podejmowaniu decyzji, kontaktach z innymi czy w korzystaniu ze zdobyczy cywilizacyjnych? Nie można kierować się zasadą: lęk usprawiedliwia każde zachowanie, nawet to nieroztropne, naruszające godność ludzką.

Jan Paweł II mówił w Starym Sączu: „Potrzeba odwagi, aby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności”.

Realizacja tego wezwania kreuje bardzo konkretną postawę z dzisiejszej Ewangelii. Trzeba więc – tak jak ci, którzy byli w łodzi – upaść na kolana i powiedzieć: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt 14). To zapewni konsekwencję w walce o swoją i innych godność!