Jan, nie Zachariasz, ks. Marcin Cholewa


Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan” (Łk 1,59-60).

Niezwykły jest ten opis, który ukazuje dramat nadawania imienia św. Janowi Chrzcicielowi, największemu z narodzonych z niewiasty. Anioł staje w świątyni twarzą w twarz ze starym kapłanem Zachariaszem w czasie obrzędu kadzenia. Rozmawia z nim i wymawia imię dziecka, które ma dopiero zostać poczęte. Symboliczne imię nadane mu przez samego Boga.

Wyjątkowy dzień Zachariasza

Trzeba pamiętać, że ten dzień, w którym Zachariasz spotkał się z aniołem, był dla niego z kilku powodów wyjątkowy. Po pierwsze, przez samo zjawienie się Gabriela. To była łaska spotkania starego kapłana z posłańcem Boga. Niezwykła była też informacja, którą usłyszał. Informacja pochodząca wprost od Boga. Narodzi ci się syn, któremu masz nadać imię Jan. Zaskakująca także dlatego, że i Zachariasz, i jego żona byli już ludźmi starymi. Tak starymi, że nie spodziewali się już potomka.

Ale ten moment życia był dla Zachariasza niezwykły także ze względu na funkcję, którą w tym dniu pełnił. Zachariasz był kapłanem. Kapłani Starego Prawa podzieleni byli na 24 oddziały. Wspomina już o tym Księga Kronik (por. 1 Krn 24,10). Każdy z tych oddziałów pełnił służbę w świątyni przez tydzień. Zachariasz należał do oddziału Abiasza, czyli tego, który był ósmym w kolejności wejścia do domu Pańskiego (por. 1 Krn 24,10).

Obrzęd kadzenia odbywał się tylko dwa razy dziennie: przed ofiarą poranną i po ofierze wieczornej. Ponieważ jednak kapłanów było wielu, każdy z nich zasadniczo miał tylko raz w życiu okazję, by złożyć tę ofiarę kadzenia. Miało to miejsce w dniu ustalonym właśnie na podstawie losowania. To był więc wielki dzień, dzień przywileju dla starego Zachariasza.

U Boga jednak nie ma przypadków i wynik losowania miał głęboki sens. Największy spośród narodzonych z niewiasty jeszcze przed poczęciem otrzymał od Boga imię, które nie mogło być przypadkowe, imię, które obwieszczone zostało jego ojcu w najważniejszym dniu jego życia.

Jan, nie Zachariasz

Gdy staruszkom narodziło się dziecko, sąsiedzi i krewni bardzo się cieszyli. Cieszyli się razem z rodzicami dziecka. Płodność była przecież znakiem Bożego błogosławieństwa. Oni to wiedzieli, wiedzieli, że Bóg wejrzał na to małżeństwo. Chcieli więc dziecku dać imię Zachariasz, po ojcu, którego Bóg obdarzył w starości tak wielką łaską. Dla rodziców ważniejsze było jednak zdanie Boga niż pragnienie sąsiadów i krewnych. Dlatego nadali swojemu synowi imię Jan.

Trzeba pamiętać, że hebrajskie imiona byłe pełne znaczeń. Często określały charakter czy też funkcję osoby, szczególnie tej wybranej przez Boga. Tak trzeba też spojrzeć na imię Zachariasz. Zachariasz pochodzi od hebrajskiego słowa „zekarya”, co znaczy „Jahwe przypomni sobie”. To imię trafnie opisywało sytuację z życia Zachariasza. Nie miał potomstwa. Pewnie nie jeden był przekonany, że Bóg o nim zapomniał, że cofnął swe błogosławieństwo. Wydarzenie ze świątyni i to, co się potem stało, wyraźnie pokazało, że Jahwe przypomniał sobie i pobłogosławił Zachariaszowi.

To imię nie było jednak właściwe dla jego syna, dla zadań, które Bóg postawił przed nim. Największy spośród narodzonych z niewiasty z woli Boga miał nosić imię Jan. Jan pochodzi od hebrajskiego „jehohanon” i oznacza „Jahwe okazał miłosierdzie”.

Niezwykłe imię największego z narodzonych z niewiasty. Imię, które wyznaczyło jego misję. On przygotował drogę i wskazał Tego, który w pełni okazał ogrom Bożego miłosierdzia. Pokazał najcenniejszy przymiot Boga. Przymiot, który tak mocno przywołany został w ostatnich czasach dzięki pośrednictwu św. Faustyny.

Jan i Jezus zapłacili życiem za objawienie prawdy o Bożym miłosierdziu. Nie mogło być inaczej. Boże miłosierdzie najmocniej jaśnieje tam, gdzie zapanowały ciemności ludzkiego braku miłosierdzia. Ono szeroko rozlewa się tam, gdzie miłosierdzia ludzkiego brakuje.

Podziękujmy Bogu za ogrom Jego miłosierdzia względem nas. Podziękujmy dziś św. Janowi za to, że nie zawahał się oddać swego życia za głoszenie prawdy o Bożym miłosierdziu.