Jestem umiłowanym dzieckiem Boga!, ks. Michał Leśniak


Drodzy w Panu!

Kolejny już raz gromadzimy się w naszej wspólnocie, aby sprawować święte tajemnice Pana ukryte w znakach i słowach Eucharystii. Przychodzimy, aby spotkać się z Chrystusem, ale także spotkać się z sobą, tworząc tę wspólnotę eucharystyczną. Trzeba, abyśmy w każdą niedzielę rozpoznawali ten znak, znak wspólnoty Kościoła. Wspólnoty, która nas gromadzi, w której się modlimy i wielbimy Boga, w której uświęcamy się i w której w końcu możemy osiągnąć zbawienie.

Dziś przeżywamy święto Chrztu Pańskiego. To dzień, który kończy czas liturgicznego okresu Bożego Narodzenia. I choć dalej będziemy śpiewać kolędy, i choć w naszej polskiej tradycji radujemy się tymi świętami do 2 lutego, do święta Ofiarowania Pańskiego (popularnie zwanego świętem Matki Bożej Gromnicznej), to jednak liturgia wprowadza nas już w tajemnice i wydarzenia z życia Chrystusa nauczającego. Może nas dziwić, że już wspominamy i przeżywamy chrzest Pana Jezusa w Jordanie, a jeszcze kilka dni temu witaliśmy Go, radując się pamiątką Jego narodzenia w Betlejem. Jednak to zdziwienie jest tylko pozorne. Spróbujmy więc wejść w głębię tego święta i odczytać je dziś konkretnie dla nas.

Gdy słyszymy słowa dzisiejszych czytań, odkrywamy w nich osobę Jezusa, który jako umiłowany Syn Ojca otrzymuje od Jana w Jordanie znak chrztu z wody. Jest On równocześnie tym Sługą Jahwe, o którym słyszeliśmy we fragmencie z Księgi Izajasza. Sługą, w którym Ojciec ma upodobanie, który jest przez Niego ukształtowany (por. Iz 42,1-7). W końcu też sławiliśmy Syna Bożego, który jest pokojem dla ludu Boga, śpiewając w refrenie psalmu responsoryjnego: „Pan ześle pokój swojemu ludowi”.

Więc nasze zdziwienie z faktu przeżywania właśnie teraz chrztu Jezusa jest tylko pozorne. Przecież ten, nad którym ukazuje się znak gołębicy i brzmią słowa o Bożym wybraniu, to ten sam Bóg, który jest Emmanuelem, Bogiem bliskim nam. I jak wtedy wszedł w nasze proste życie, tak teraz przyjmuje znak chrztu od Jana, aby wszystkim objawić się jako Syn Boży. Jako Bóg, który jest blisko każdego człowieka – w jego upadkach i wzlotach, w jego zwycięstwach i porażkach.

Ten Chrystus, który narodził się taki niepozorny, taki ubogi i prosty w swojej miłości do człowieka wyrażonej w Dzieciątku, jest przecież tym pokornym Sługą Jahwe. Sługą, który zawsze pokłada nadzieję, który się nie zniechęca, który pragnie przynosić wszystkim wolność z każdego rodzaju niewoli.

Śpiewaliśmy, że Chrystus jest darem Ojca przynoszącym pokój, a przecież to samo zwiastowali aniołowie pasterzom: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania (dobrej woli)” (Łk 2,14).

Widzimy zatem jasno, że przeżywane dziś święto całkowicie i jednoznacznie wpisuje się w przeżywanie świąt Bożego Narodzenia, wypływa z nich i je dopełnia. Warto jednak pójść dalej w jego odczytywaniu.

Kochani!

Nasz Bóg, który z miłości posłał na świat swojego umiłowanego Syna, aby dać nam możliwość zbawienia, kocha każdego z nas. Wszyscy jesteśmy przez Boga umiłowani. Każdy z nas bowiem został wybrany w momencie chrztu i powołany do bycia Jego dzieckiem. Każdy z nas może też stawać się sługą Ojca na wzór Jedynego Sługi Jahwe – Jezusa. Każdy z nas jest w końcu wezwany do tego, aby wszędzie, gdzie jest, wnosił pokój. Widzimy zatem, jak to dzisiejsze święto kieruje nasz wzrok na Chrystusa, tak… ale również na nas samych. To my, ty i ja, wszyscy, którzy się tu znajdujemy, jesteśmy umiłowani przez Boga.

Niech ta wspaniała prawda kształtuje nasze codzienne wybory. Niech będzie motorem do podejmowania działań zgodnych z Bożymi prawami, a także niech zawsze pomaga w realizowaniu przykazania miłości zarówno Boga, jak i drugiego człowieka – co niechaj będzie naszym udziałem z łaski i miłosierdzia Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu cześć i chwała, i uwielbienie, i moc teraz i na wieki wieków. Amen.