Kochać domowników, ks. Edward Staniek


Jednym z najczęściej spotykanych błędów w podejściu do bliskich jest nastawienie na to, by oni byli coraz lepsi, by się zmieniali według naszych wyobrażeń. Rodzice chcą mieć takie dzieci, jakie sobie wymarzyli. Żona koniecznie chce mieć męża według swoich snów, a mąż czeka na żonę przez siebie wyśnioną. Ona powinna być taka, taka, taka... On taki, taki, taki…

Tymczasem realizowanie własnych wyobrażeń o bliskich jest drogą ku nieszczęściu. Izajasz odsłania to w pięknym obrazie. Szczęśliwa rodzina to ta, w której wilk nie zmienia się w owcę, ale potrafi mieszkać z barankiem, cielę zostaje cielęciem, a lew lwem i cieszą się, że bawi się z nimi mały chłopiec. To wspaniała wizja tego, czego pragnie Bóg. Wizja szczęścia, które polega na miłowaniu ludzi takich, jakimi są. Miłość prawdziwa nie stawia warunków. Tak kocha nas Bóg. Miłość cieszy się, gdy i ten, kogo kocha, sam umie kochać, bo to decyduje o jego szczęściu.

Paweł pisze do Rzymian: „Przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was ku chwale Boga” (Rz 15,7). Rodzinna miłość jest przygarnięciem, a nie odepchnięciem.

Jan Chrzciciel odsłania główną przeszkodę, o którą rozbija się miłość. Jest nią zakłamanie. Ten, kto udaje, nie kocha. Miłość jest zbudowana na umiłowaniu prawdy. Ten, kto żyje w prawdzie, kocha. Ale prawda zawsze zaczyna reformę świata od siebie, a nie od poprawiania innych. Nasza miłość w rodzinie zależy od tego, czy umiemy kochać prawdę i kochać bliskich.