Kochać mimo prześladowań, ks. Mariusz Susek


Uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy zjednoczył serca wielu ludzi w mieście. Jedni wyrażali to, rzucając przed Mistrzem z Nazaretu płaszcze, wiwatując i machając gałązkami palmowymi, inni organizowali przeciw Niemu spisek. Dlaczego dwa tak skrajne zachowania? Odpowiedź jest prosta. Gdzie wielka osobowość oddziałuje na innych, tam zawsze zgromadzą się jej zwolennicy i przeciwnicy. „Skoro Mnie prześladowali, to i was prześladować będą”. Te słowa Pana Jezusa znalazły swoje potwierdzenie na przestrzeni wieków w prześladowaniu i śmierci męczeńskiej wielu ludzi. Jednym z nich był ks. Jerzy Popiełuszko, kapłan diecezji warszawskiej, który w okresie stanu wojennego uczył Polaków, jak zło dobrem zwyciężać, nie żywiąc jednocześnie nienawiści do rządzących państwem.

Kochać mimo prześladowań to niezwykle trudne zadanie. Ono może zrodzić się tylko w takim sercu, które w drugim człowieku widzi oblicze samego Boga. Trzeba wielkiej wrażliwości, żeby przeciwnika nie zniszczyć, ale ująć go mądrością swojego działania, a jeśli to możliwe, przeciągnąć na swoją stronę. Chrystus wjeżdżał do Jerozolimy nie jako uzurpator prawa do obalania rządzących, mimo iż nowe prawo przyniósł na ziemię, ale jako ten, który w tym mieście miał zginąć z rąk jego mieszkańców. Chrystus szanował władzę i podporządkowywał się jej decyzjom, choć niejednokrotnie były złe. Wiedział, że to ci ludzie odpowiedzą kiedyś przed Bogiem za swoje czyny. Liczył się też z tym, że może mieć kłopoty z posiadającymi władzę. Wielokrotnie odsłaniał słabe strony faryzeuszów i uczonych w Prawie, aby ukazać im, co powinni zmienić, a nie po to, by ich zniszczyć. Jezus zawsze pragnął, aby zrozumieli swój błąd i zmienili nastawienie do Niego i do innych. Tym razem przybył do Jerozolimy z misją świadectwa, że się po to narodził i po to przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Sprawujący władzę nie chcieli zrozumieć, czym jest prawda. Mieli jeden cel – zlikwidować niewygodnego Proroka z Nazaretu. Chrystus odwrotnie, głosząc prawdę, którą żył na co dzień, przypominał, że wszystkie słowa przeminą, ale Jego słowa nie przeminą. Dziś mamy tego jasne i wyraziste potwierdzenie. Zabili Jezusa z Nazaretu, ale prawdy nie zabili. Chrystus kochał swoich oprawców mimo prześladowań i tortur, których doznawał. W jaki sposób ich kochał? Zależało Mu, aby przejrzeli, aby zrozumieli swój błąd. Dawał im szansę do końca. Nawet jeszcze z wysokości krzyża, patrząc na Jerozolimę, do której uroczyście wjeżdżał, mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Kochać prześladowców. Ktoś powie, że tak potrafił tylko Chrystus. Tymczasem święci i błogosławieni potwierdzają, że kochać można mimo cierpienia, wzgardy i bólu doznanego niesłusznie. Taka jest wielkość Bożej miłości zawarta w panteonie świętych, która uczy i pokazuje, jak to robić. Kochać mimo prześladowań.

Jacek poniżał Dorotę w obecności kolegów i koleżanek. Oczerniał ją, pisał anonimy, śledził, żeby więcej o niej wiedzieć. Robił to, bo powiedziała mu kiedyś prawdę na jednym ze spotkań: „Nie jestem twoją kolejną do zaliczenia. Mam swoją godność”. To była prawda, która kosztowała ją wiele lat psychicznych tortur. Po piętnastu latach Jacek trafił do szpitala, a tam przy jego łóżku stanęła lekarka Dorota. Poznała go od razu i bez wahania oznajmiła przy personelu: „Pan jest poważnie chory, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby mógł pan wrócić do żony i dzieci. Reszta jest w rękach Boga”. Z oczu Jacka popłynęły łzy. Po zakończonym leczeniu przyszedł do Doroty z kwiatami i powiedział: „Byłem podły. Przebaczysz mi? Ty pokazałaś mi miłość prawdziwą, mimo że cię tak sponiewierałem”.

Dorota wiedziała, że Jackowi trzeba darować urazy, bo rozumiała Jezusowe poniżenie i Jego postawę wobec prześladowców. Ona wiedziała, że można kochać mimo prześladowań, bo najlepszy przykład dał jej wzgardzony i poniżony Chrystus. Tylko spotkanie z Nim pomaga zrozumieć sens znoszenia obelg i prześladowań dla sprawiedliwości.

Uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, miasta, w którym miał zostać umęczony na krzyżu, był początkiem Jego ostatecznego tryumfu – zmartwychwstania. Warto było znieść tyle obelg i prześladowań, aby potwierdzić, że królestwo Boże jest w takim sercu, które kocha mimo prześladowań. Chrystus kochał tych, którzy przygotowali Mu krzyż, kochał tych, którzy Go śledzili, kochał tych, którzy wydali na niego wyrok i tych, którzy Go ukrzyżowali. On ich kochał mimo wszystko, bo byli dziećmi Boga, które niestety wybrały drogę ciemności. Nie przeklinał ich, nie złorzeczył im, nie odgrażał się. Poprzez swoją postawę pełną pokoju do końca ukazywał prześladowcom, jak bardzo ich kocha, dając im szansę nawrócenia. Przyjął wyrok, choć był on niesłuszny. Poddał się władzy, ostatecznie odnosząc zwycięstwo.

Niedziela Palmowa jest dla nas jasnym wskazaniem, że zło trzeba zwyciężać dobrem, bo ostatecznie tylko miłość odnosi zwycięstwo. Warto kochać, mimo że doznajemy poniżenia z różnych stron, bo jest to znak, że zrozumieliśmy logikę Bożej miłości, która ostatecznie prowadzi nas do zbawienia.

Zachęcam was gorąco do modlitwy w tej intencji, aby ludzie potrafili przebaczać i kochać mimo prześladowań. Proszę was, abyście jak Jezus nie żywili uprzedzeń wobec bliźnich i dawali przykład, jak w imię Boga przyjmować nawet bolesne upokorzenia. Jest to trudna sztuka, ale dzięki życiu w zjednoczeniu z Bogiem możliwa do realizacji. Dzisiaj prorok Izajasz potwierdza tę prawdę w słowach: „Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam”.

Niech Bóg umacnia was na drodze świadczenia o Jego miłości, która potężniejsza jest niż nienawiść. Amen.