Kondycja naszej wiary, ks. Janusz Mastalski


Kiedy patrzy się na kondycję fizyczną Polaków, to napawa ona smutkiem. Niedawno ogłoszono w mediach, iż co czwarty Polak zachoruje na nowotwór, sześć milionów naszych rodaków zagrożonych jest chorobami krążenia, a co trzeci mężczyzna ma podwyższony cholesterol. Może nawet sami zastanawiamy się, czy nie jesteśmy swoistą „bombą chorobową”, która wybuchnie za kilka dni czy miesięcy. A stan psychiczny i duchowy jest lepszy? Przecież 97% Polaków uznaje siebie za wierzących. Niestety, statystyki są nieubłagane: 75% naszych rodaków powinno w najbliższym czasie zgłosić się do poradni psychologicznej, a 70% dzieci i młodzieży jest uzależnionych. Są to uzależnienia od papierosów, alkoholu, narkotyków, Internetu lub gier multimedialnych.

Kiedy w wielu zakątkach naszej ojczyzny rozmawia się ze zwykłymi ludźmi, okazuje się, że w większości uznają Boże przykazania za swój kodeks moralny. Kiedy jednak trzeba określić wpływ Dekalogu na ich życie, pojawia się słowo „ale”. „Dekalog? – tak, ale jest to trudne; niełatwo przestrzegać przykazań”. Jakże nie wspomnieć już książkowych przykładów, kiedy to rodzice wysyłają swoje dzieci do kościoła w niedzielę, a sami nie mają zamiaru uczestniczyć w Mszy św. Iluż jest rodziców, którzy wysyłają swoje dzieci pod ołtarz, a sami stoją przy ogrodzeniu placu kościelnego. Jakże często mówimy o sobie: jestem wierzący, ale nie przeszkadza nam to przyjmować postawy krytykanckiej wobec Kościoła, która kształtuje atmosferę religijną domu.

Patrząc na kondycję psychofizyczną współczesnego człowieka, przypomnijmy sobie słowa Chrystusa, które są skierowane przecież i do nas: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Czy znajdzie prawdziwą, dojrzałą wiarę? Pochylmy się więc nad kondycją naszej wiary, czyli odpowiedzmy na pytanie, jakie są cechy prawdziwej, dojrzałej religijności i pobożności.

O dojrzałej wierze świadczy bezwzględny priorytet wartości religijnych. Prościej mówiąc: centralne miejsce w życiu powinien zajmować Bóg. To miejsce ma być niezagrożone przez pieniądz, pracę czy przyjemność. Centrum życia ma stanowić Bóg, według którego określa się swoje wybory. Święty Grzegorz z Nazjanzu pisał: „Jedynie zdumienie i zachwyt pozwalają pojąć człowiekowi coś z Boga”. Trzeba więc na nowo zachwycić się Bogiem, mimo że zewsząd słychać o zmniejszaniu się liczby uczęszczających do kościoła, o bogactwie i skandalach wśród księży. Trzeba umieć dostrzec Boga w tym świecie problemów i zła.

Jakże pięknym przykładem świadectwa jest postawa matki księdza Jerzego Popiełuszki, która przy okazji otwarcia muzeum imienia jej syna na pytanie o odczucia związane z jego śmiercią odpowiedziała krótko: „Bóg tak chciał”. Na tym właśnie polega prawdziwa wiara, zachwyt Bogiem, który nieraz doświadcza.

Bóg przychodzi jednak do nas przez Kościół. Dlatego też drugą cechą dojrzałej religijności jest obiektywne postrzeganie Kościoła. Widząc zło w tej instytucji, nie wolno nam uogólniać negatywnych zjawisk. Usłyszymy jeszcze wiele różnych niesprawdzonych informacji kompromitujących Kościół. Usłyszymy też wiele prawdziwych newsów. Czy to oznacza, że nasza wiara ma osłabnąć? Przecież Kościołem jesteśmy my wszyscy. Trzeba więc poczuć się za niego odpowiedzialnym. Święty Ambroży pisał przed wiekami: „Diabeł goni za hałasem, Chrystus szuka ciszy”. Jeśli nie będzie w nas postawy refleksyjnej, która likwiduje bezkrytyczne przyjmowanie stylu myślenia medialnego, to zostaniemy ubezwłasnowolnieni przez media. Jeśli nie będzie krytycznego podejścia do tych newsów, zaczniemy oddalać się od Boga, Kościoła, a w konsekwencji stracimy wiarę. Może się okazać, że staniemy się antyklerykalni, a nawet antyreligijni. Zatem drugim ważnym elementem dojrzałej religijności jest obiektywne postrzeganie Kościoła.

Istnieje jeszcze jeden aspekt decydujący o dojrzałej pobożności. Jeśli wiara ma być dojrzała, musi się odbijać w relacjach z drugim człowiekiem. Tolerancja i otwartość na innych, chociażby inaczej myślących, leży u podstaw szanowania godności bliźniego. Mikołaj Gogol zapewniał swoich czytelników, że „szczęście człowieka na ziemi zaczyna się dlań wtedy, gdy zapominając o sobie, zacznie żyć dla bliźnich”. I to jest właśnie ludzki wymiar naszej wiary. Kiedy uświadomimy sobie, że nie jesteśmy sami, że wokół nas są inni, których trzeba szanować, będziemy bliżej prawdy, bliżej Chrystusa. Trzeba ich po prostu akceptować.

Dzisiaj Chrystus pyta nas: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Czy znajdzie ją w naszej rodzinie? Za chwilę wszyscy wyznamy naszą wiarę, która powinna być dojrzała. Kardynał John Henry Newman mówił do swoich wiernych: „Wielu chwali religię aż do momentu, kiedy samemu trzeba być religijnym”. Łatwo innych pouczać, radzić, ale jakże trudno wprowadzać te rady w życie. Obyśmy wtedy, gdy przyjdzie Chrystus i zapyta o stan naszej wiary, mogli odpowiedzieć: wierzę głęboko i dojrzale; wierzę, że droga wiary jest drogą do szczęścia.