Lojalność wobec Stwórcy, ks. Janusz Mastalski


Papież Benedykt XVI w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II mówił:

Jak podsumować życie i ewangeliczne świadectwo tego wielkiego papieża? Moglibyśmy spróbować to uczynić, przywołując dwa słowa: «wierność» i «oddanie» – całkowita wierność Bogu i bezgraniczne oddanie swej misji Pasterza Kościoła powszechnego. Wierność i oddanie, które okazały się jeszcze bardziej przekonujące i wzruszające w ostatnich miesiącach, gdy wziął na siebie to, o czym pisał w 1984 r. w liście apostolskim Salvifici doloris: «Cierpienie jest w świecie po to, aby wyzwalało miłość, aby rodziło uczynki miłości bliźniego, aby całą ludzką cywilizację przetwarzało w ‘cywilizację miłości’» (n. 30). Choroba, którą znosił z odwagą, sprawiła, że wszyscy stali się bardziej wyczuleni na ludzki ból, na każdy ból – fizyczny i duchowy; nadała cierpieniu godność i wartość, świadcząc o tym, że człowiek ma wartość nie ze względu na swoją skuteczność czy swój wygląd, ale ze względu na siebie samego, ponieważ został stworzony i umiłowany przez Boga.

To pełne wzruszenia świadectwo papieża o papieżu ukazuje w sposób jednoznaczny wierność człowieka, jego ofiarowanie się Bogu. Jakże w tym miejscu nie przytoczyć słów Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” (J 15). Pozostaje jednak pytanie, co oznacza trwanie w Chrystusie.

Fiodor Dostojewski (1821–1881) opowiada w swojej interesującej i pouczającej legendzie pt. Cebulka o tym, jak ważne w naszym życiu są czyny miłości, nawet te najmniejsze.

Żyła kiedyś staruszka, która nigdy w życiu nie uczyniła nikomu nic dobrego: nikogo nie kochała, na wszystkich była obrażona i zła. Kiedy umarła, przyszli wysłańcy Lucyfera i ulokowali ją w morzu ognistym. Jej Anioł Stróż przypatrywał się temu bezradnie. Żal mu było swej podopiecznej i usiłował w pamięci odgrzebać jakiś dobry uczynek tej kobiety, aby o tym zakomunikować Panu Bogu i prosić ewentualnie o interwencję. I nagle przypomniał sobie pewien szczegół. Poszedł szybko do Pana Boga i przedstawił sprawę: – Ta stara kobieta wyrwała raz cebulkę ze swego ogrodu i dała ją proszącej żebraczce. Bóg na to: – Dobrze, weź więc tę samą cebulkę i rzuć ją w morze tak, aby owa staruszka mogła ją uchwycić. Jeżeli potrafisz w ten sposób wyciągnąć swoją podopieczną, to będzie żyła na wieki w moim królestwie. Jeżeli natomiast cebula nie wytrzyma, staruszka zostanie razem z nią, tam gdzie jest. Anioł zrobił, co mu Pan Bóg przykazał: rzucił cebulkę w ręce staruszki, krzyknął, żeby się mocno trzymała, i zaczął ostrożnie ciągnąć. Tę całą akcję ratowania spostrzegli oczywiście inni współmieszkańcy morza. Im też się marzyło inne życie i chcieli wykorzystać nadarzającą się szansę. Przyczepili się więc do tej staruszki, aby razem z nią wydostać się na zewnątrz. Ale kobieta nie miała nawet teraz ani krzty dobroci. Odpychała ze złością każdego, kto chciał się okazyjnie wyratować. – Tylko mnie należy się ratunek – krzyczała – to moja cebula, nie wasza, wy podli! Kiedy to powiedziała, pękła wiotka roślinka, nie wytrzymała takiego ciężaru złości ludzkiej. Stara kobieta wydała sama na siebie wyrok – poszła z powrotem w ogniste morze i cierpi tam aż do dnia dzisiejszego. A Anioł Stróż odszedł z płaczem.

Ta legenda pokazuje dosadnie, co to znaczy trwać w Chrystusie. Oznacza przede wszystkim trwanie w miłości Zbawcy i rozdawanie jej innym. Nawet najmniejszy gest miłości jest niczym innym jak pięknym przejawem wierności Bogu. Aby jednak mogło się tak stać, każdy człowiek powinien badać swoją wrażliwość i otwartość na drugiego, zarówno przyjaciela, jak i wroga.

Smutny obrazek pokazała polska telewizja po wypadku autobusowym, który miał miejsce w Łodzi 10 maja 2006 roku. Autobus wiozący między innymi dzieci na wycieczkę zderzył się z ciężarówką. Nikomu nic się nie stało, ale jeden z uczniów z płaczem opowiadał, jak po wypadku wszyscy uciekali z autobusu, bojąc się wybuchu, a on nie mógł się podnieść i czekał, aż ktoś mu pomoże. Gdyby nie strażacy, leżałby w autobusie dalej. Niestety, zabrakło odwagi i ofiarności. A to przecież dwie cechy, które sprawiają, że człowiek potrafi być do końca lojalny wobec Boga i drugiego człowieka. Trzeba więc zapytać siebie o swoje postępowanie. Jeśli chcemy szukać pomocy u Boga, najpierw trzeba próbować być pomocą dla innych.

Jan Paweł II 26 grudnia 2002 roku mówił podczas modlitwy Anioł Pański: „Naszym powołaniem jako wierzących jest bezkompromisowo naśladować Pana, idąc za Nim aż po krzyż, umacniani przez Jego Ducha”. A we Lwowie w 2001 roku powiedział:

Silna jest dzisiaj skłonność do zastępowania prawdziwego Boga fałszywymi bożkami i złudnymi ideałami. Bożkami są dobra materialne. Jeżeli zabiegamy o nie i poszukujemy ich jako środków służących dobru, są nam pomocne. Jednak nie powinny one zajmować pierwszego miejsca w sercu człowieka, zwłaszcza młodego, który jest powołany do wysokich lotów, do sięgania po najpiękniejsze i najszlachetniejsze ideały. [...] Kto wprowadza w życie Boże prawo, dość często jest zmuszony iść pod prąd.

Konsekwencja w tej drodze jest właśnie trwaniem w Panu. Może warto na nowo przeanalizować swoje wybory i kryteria, które nimi rządzą. Może warto popatrzeć na swoje świadectwo wiary dane w najbliższym środowisku. Łatwo bowiem, nie zwracając uwagi na szczegóły, pogubić to, co ważne w postawie chrześcijanina – wiarę ożywioną miłością.