Moja postawa wobec Syna Bożego, ks. Janusz Mastalski


Wielu z nas oglądało kiedyś film Ben Hur w reżyserii Williama Wylera (rok produkcji 1959). W tym już kultowym dziele umieszczona została wzruszająca scena: w Dolinie Trędowatych Ben Hur spotyka matkę i siostrę, a potem uporczywie szuka dla nich ratunku. W Jerozolimie ich drogi krzyżują się z drogą krzyżową Chrystusa. Estera rozpoznaje w niosącym krzyż Nauczyciela z Góry Błogosławieństw, a Ben Hur przypomina sobie przeżycie ze swojej drogi na galery. Wtedy jakiś nieznajomy – właśnie ów Człowiek – podał mu łyk wody, ratując go przed śmiercią z pragnienia. Teraz w ten sam sposób Ben Hur próbuje pokrzepić skatowanego Skazańca. Jezus dostrzegł drobny, ale ważny gest pomocy, podziękował spojrzeniem i z dobrocią spojrzał na kobiety. Po dramacie rozgrywającym się na Golgocie Ben Hur i jego towarzyszki szukają schronienia w jaskini. I tutaj staje się cud: zeszpecone trądem ciała jaśnieją, zostały bowiem uzdrowione. Kamera przez moment zostaje skierowana na rękę Ukrzyżowanego.

Przesłanie tej sceny jest aż nazbyt czytelne. Jezus obarcza siebie naszym cierpieniem, towarzyszy nam, pomaga, a w konsekwencji nas wyzwala. Jest jednak pewien warunek. Wydarzenie z dzisiejszej Ewangelii nie może powtórzyć się w naszym życiu. Nie wolno nam nie uszanować Syna Bożego. Czyż jednak w naszych wyborach nie balansujemy „na krawędzi wyrzucenia” z życia Mistrza z Nazaretu? Jakie postawy mogą być naśladowaniem niewłaściwego zachowania się rolników mających w dzierżawie winnicę? Pomyślmy, czy odnajdujemy się w przykładach, które za moment przedstawię?

1. Postawa obojętności wobec przykazań Bożych, która przejawia się w stylu życia sugerującym, że Boga nie ma. Iluż współczesnych chrześcijan lekceważy na przykład przykazanie o świętowaniu niedzieli. Otwarte sklepy i tłumy kupujących – to tylko jeden z wymiarów owej obojętności.

2. Interpretowanie po swojemu Bożych nakazów jest także postawą blokującą współpracę z Jezusem. Tak jak rolnicy z dzisiejszej Ewangelii mieli swoją logikę myślenia („to jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo” Mt 21), tak i współczesny człowiek może obmyślać sposób oszukiwania Boga, chociażby przez uczestnictwo w Mszy Świętej poza świątynią. Stanie w czasie nabożeństwa przy ogrodzeniu jest nie tylko próbą oszukiwania Boga, ale i samego siebie.

3. Krytykanctwo wobec Kościoła stanowi kolejny sposób na „wyrzucanie” z życia Boga. Można powiedzieć, że każdy pretekst jest dobry. Istnieje nawet moda na doszukiwanie się samych minusów w Kościele, u księży czy nawet biskupów. Przy wtórze antyklerykalnych mass mediów łatwo można uwierzyć, że jest się panem winnicy.

4. Brak poczucia wdzięczności za to, że Pan nam zaufał, powierzył jakiś kawałek swojej winnicy, np. najbliższych w domu, grozi odrzuceniem Jezusa. Ileż jest rodzin, w których nie ma wspólnej modlitwy, świętowanie niedzieli polega tylko na wspólnym zjedzeniu obiadu, a święta zatraciły swój sakralny wymiar.

Wypada w kontekście dzisiejszej Ewangelii stanąć w prawdzie i zobaczyć siebie w winnicy Pańskiej, czyli Kościele, oceniając obiektywnie swoją postawę. Aby jednak uczynić rachunek sumienia, mając na uwadze cztery wymienione postawy, trzeba rozprawić się w sobie z jedną cechą charakteru. Trafnie przedstawia ją i wyśmiewa Hans Christian Andersen (1805–1875), który piętnuje ludzką próżność w uroczej baśni o nowych szatach cesarza.

Dwóch sprytnych oszustów, podając się za tkaczy, czaruje cesarza oraz jego dwór, że potrafią tkać niezwykłe tkaniny, które są niewidzialne dla tego, kto nie nadaje się do swego urzędu albo kto jest zupełnie głupi. Oczywiście nikt w swej próżności nie chciał pokazywać, że nie widzi żadnej szaty, bo wtedy przyznałby się do swej niezdatności lub do głupoty. Każdy więc – od poczciwych urzędników, poprzez ministrów, a skończywszy na cesarzu – chwalił materiał, którego nie było. Nadszedł wreszcie moment, gdy cesarz w wielkiej procesji miał paradować w nowych szatach. Wszyscy udawali, chwalili kunszt tkaczy, wszyscy podziwiali nadzwyczajny strój. Tylko dziecko potrafiło powiedzieć prawdę: „Patrzcie, przecież król jest nagi”. Dopiero wtedy dorośli się opamiętali .

Nie można stanąć w prawdzie bez prostoty, która towarzyszy prawie każdemu dziecku. Oszukiwanie się nigdzie nie prowadzi. Można mówić: Jestem wierzący, nikomu nic nie zrobiłem, nikogo nie zabiłem i nie okradłem, oby inni byli tacy jak ja! W ten sposób oszukujemy siebie, że jesteśmy w porządku wobec Boga i drugiego człowieka, nie potrzebujemy żadnej weryfikacji!

Trzeba dziś zapytać siebie o postawę wobec Jezusa. Jak podchodzę do Jego przykazań? Jaki wpływ na moje życie ma Chrystusowe przesłanie o miłości? W czym wyraża się wdzięczność Bogu za to, co mam? Co mogę jeszcze zmienić, aby być bliżej Niego? Odpowiadając na te pytania, przejmijmy się słowami samego Mistrza: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.