Naśladowanie postawy Jana Chrzciciela, ks. Janusz Mastalski


Święty Franciszek Salezy znany był w świecie przede wszystkim ze swoich dzieł ascetycznych, a w pierwszej kolejności z rewelacyjnej Filotei. Szerzył zasady życia wewnętrznego i dążenia do doskonałości ludzi świeckich. Był też rozchwytywanym kierownikiem duchowym. Pewnego razu przyszła do niego pobożna niewiasta, pytając, co ma robić, aby zostać świętą. Spodziewała się długich i poważnych rozważań, precyzyjnych wskazówek, nadzwyczajnych, wyjątkowych ćwiczeń ascetycznych. Tymczasem święty powiedział jej prostolinijnie: „Niech pani uważa, aby na przyszłość ciszej zamykać drzwi”.

Ta anegdota pokazuje ogromne zainteresowanie człowieka wskazaniami moralnymi. Każdy z nas szuka recepty na szczęśliwsze życie, zdobywanie kolejnych doskonałości. Także tłumy, które słuchały św. Jana Chrzciciela, pytały go: „Cóż więc mamy czynić?”. Może ci ludzie oczekiwali – tak jak wspomniana córka duchowa św. Franciszka Salezego – oryginalnych wskazówek, magicznych rozwiązań. Odpowiedź św. Jana była nadspodziewanie prosta, a zarazem trudna do przyjęcia. Jego wskazania są do dzisiaj aktualne.

W pierwszej kolejności prorok poucza: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma”. Wskazówka ta jest aż nadto czytelna. Człowiek, który pragnie zbliżać się do Chrystusa, przygotowywać się na Jego przyjęcie, musi najpierw stać się wrażliwym na drugiego człowieka. Chodzi więc o likwidację egocentryzmu i znieczulicy. Jakże nie przytoczyć tu przykładu św. brata Alberta, który wszystko, co posiadał, a nade wszystko siebie, przeznaczył dla potrzebujących. Jego motto życiowe: „Być dobrym jak chleb” jest adekwatnym, a zarazem bardzo aktualnym komentarzem do pouczeń św. Jana. Żyjemy bowiem w czasach, w których coraz więcej ludzi głoduje, żyje w biedzie, zarówno materialnej, jak i moralnej! W imię dzisiejszych pouczeń nie można przejść wobec tych faktów obojętnie. Trzeba się więc w Adwencie rozejrzeć wokół siebie i dostrzec tych, którzy – nie okazując tego – czekają na pomoc. Jest takie chińskie przysłowie, które dobrze podsumowuje dotychczasowe rozważania: „Głodnemu daj kawałek twego chleba, a smutnemu daj kawałek twego serca”.

Czytając dalej dzisiejszą Ewangelię, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Jan Chrzciciel, zwracając się do celników, poruszył sprawę uczciwości. Mówił im: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono”. Przesłanie jest czytelne: jeśli chcemy przyjąć Chrystusa, musimy być uczciwi, wykonując swój zawód, realizując swoje powołanie. Jeśli człowiek kieruje się jedynie chęcią posiadania i bogacenia się, nigdy nie dostrzeże potrzebującego, a w nim – Chrystusa. Jednocześnie poprzez to nieograniczone dążenie do posiadania dochodzi do samounicestwienia. Dobrze to zjawisko ilustruje przykład zaczerpnięty z życiorysu jednego ze sławniejszych ekonomistów lat osiemdziesiątych. Otóż wspomniany Amerykanin – wielki propagator wzrostu i rozwoju gospodarczego – został kiedyś w czasie odczytu zapytany: „Czy wzrost jest jedynym punktem odniesienia teorii przez pana lansowanej?”. Odpowiedź była szybka i krótka: „Oczywiście, ponieważ każdy wzrost prowadzi do dobrobytu”. Otrzymał jednak bardzo trafną ripostę w formie pytania: „Czyż nie tak samo myślą komórki rakowe?”.

Nie da się więc zaprzeczyć, że człowiek nieuczciwy, gromadzący i niedostrzegający innych ma działanie toksyczne. Może warto w swoim postępowaniu kierować się dewizą Georga Bernarda Shawa: „Trzymaj się czysto i przytomnie: jesteś oknem, przez które musisz oglądać świat”. Tylko w ten sposób możemy dobrze przygotować się na przyjście Pana.

Kiedy analizujemy wskazania św. Jana Chrzciciela, nie sposób nie zauważyć jego wielkiego dystansu do siebie samego. Można powiedzieć, że jego postawa jest jednym wielkim wskazaniem. Ile trzeba mieć pokory i wierności poleceniom Boga, by powiedzieć: „Idzie ode mnie mocniejszy, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”. Tylko człowiek posiadający dystans do tego, kim jest i co posiada, może być głęboko zaangażowany w sprawy Boże.

Leopold Staff pisał przed laty: „Czytam historię i widzę, coś zrobił przez tysiąclecia, Człowiecze! Zabijałeś, mordowałeś i wciąż przemyśliwasz, jakby to robić lepiej. Zastanawiam się, czyś godzien, aby cię pisać przez wielkie C”. I to jest, niestety, prawda! Coraz więcej ludzi uzurpuje sobie prawo do rozstrzygania kwestii, które są zarezerwowane dla Boga. Czyż nie powtarza się scena z raju? Człowiek „rywalizujący” z Bogiem nie potrafi przyjąć Chrystusa, nie jest zdolny przygotować się na Jego przyjście. Dlatego też módlmy się w tym czasie oczekiwania na narodzenie Pana słowami modlitwy, którą odmawiał św. Efrem:

Mistrzu i Panie mego życia, oddal ode mnie ducha lenistwa,
rozproszenia, chęci górowania nad innymi i próżnego gadania.
Udziel twojemu słudze ducha wstrzemięźliwości i pokory, ducha cierpliwości i miłości.
Panie mój i Królu, daj mi zobaczyć własne błędy, a nigdy nie sądzić mego brata.
Bądź błogosławiony, mój Panie, przez wszystkie wieki wieków. Amen.