Nauczyć się kochać, ks. Edward Staniek


Szaweł był faryzeuszem na medal. Bez zarzutu zachowywał wszystkie przepisy Prawa. Wiedział, że doskonałość polega na tym, by w żadnym punkcie go nie naruszyć. Życie religijne traktował jako sięganie po doskonałość, a w niej nie ma miejsca na żadną słabość ani na żadne potknięcie.

Jezus jednak chciał go wprowadzić na drogę miłości, bo tylko na tej drodze można osiągnąć pełnię dojrzałości i przygotować się do wejścia do domu Ojca. W drodze do Damaszku powalił go na ziemię. Szaweł wędrował tam, aby niszczyć „niedoskonałych”, którzy naruszyli Prawo i wbrew opinii Sanhedrynu uznali Proroka z Nazaretu za Mesjasza.

Chrystus zmusił go do odprawienia rekolekcji. Pierwszych w ciemnościach zamkniętych oczu, bez jedzenia i picia – trwały trzy dni. Po nich przyjął chrzest i odzyskał wzrok. Drugich na pustyni – trwały kilka lat i polegały na przekładaniu zwrotnicy życia z drogi doskonałości na drogę miłości.

Szaweł, jako uczeń nauczyciela wielkiej klasy, jakim był Gamaliel, doskonale znał żydowskie Prawo i wszystkie jego wypowiedzi na temat mądrości. Wiedział, że to jest wartość najdoskonalsza. Ale ta żydowska mądrość nie brała pod uwagę miłości przebaczającej. Po spotkaniu z Jezusem na drodze do Damaszku Paweł uczył się przebaczać. Wiedział już, że Bóg wybacza mu jego doskonałość, w której imię niszczył niewinnych chrześcijan. To ta doskonałość splamiła krwią jego ręce. Wiedział, że tylko przebaczenie Boga i chrześcijan może te ręce oczyścić. Ale też zobaczył niezwykle jasno, do czego może prowadzić droga doskonałości, którą dotychczas wędrował.

Na drodze miłości sam był bity, i to w sposób bezpardonowy. Na drodze doskonałości, jako doskonalszy i mocniejszy w uderzeniu, oddałby każdy cios z nawiązką. Na tej drodze obowiązywała bowiem zasada oko za oko, ząb za ząb. Ale na drodze miłości uczył się przebaczania i odkrywał, że ono jest siłą miliony razy większą niż przemoc.

Jest zdumiewające, że już w jednym z pierwszych listów, pisanym tuż po 50 roku do Koryntian, Paweł wyśpiewał Hymn o miłości, odsłaniając nieprawdopodobnie czytelnie swoje wnętrze. Śpiewa ten hymn jako wyznanie swego życia. On, doskonały faryzeusz, w spotkaniu z Jezusem odkrywa, że w życiu religijnym istnieje wielka pułapka doskonałości, w której giną tysiące ludzi. Zamiast uczyć się kochać Boga i bliźnich, oni zabiegają o doskonałość, i w imię tej doskonałości niszczą wielu. Wszyscy bowiem, którzy nie są tak doskonali jak ich wyobrażenia o człowieku, zostają przez nich nielitościwie skrytykowani, a nawet potępieni. Cóż to jednak za doskonałość, która potępia, a nie pomaga.

Niestety jest to podstawowy błąd wielu ludzi. Rodzice pragną mieć doskonałe dziecko, chcą, aby odnosiło sukcesy, a oni mogli być z niego dumni. Pompują więc w nie pragnienie doskonałości. Ono ma być zawsze pierwsze, ono ma przynosić najlepsze oceny, ono ma zbierać pierwsze nagrody. To jest mocno zakorzenione w sercach dzieci. Oto przykład: Gdy wychowawczyni podzieliła się w domu radosną wiadomością, że jej klasa zdobyła drugie miejsce w konkursie na szczeblu wojewódzkim, jej córeczka z przedszkola wybuchnęła płaczem. Gdy konsternacja minęła, mama pyta: „Czemu ty płaczesz?”. A ona odpowiada: „A dlaczego nie otrzymaliście miejsca pierwszego?”. To mała migawka świadcząca o tym, jak głęboko tkwimy w szkole faryzeuszy, dla których doskonałość była najważniejsza, nawet jeśli dochodziło się do niej po trupach.

I gdzie tu jest mowa o miłości? O radości z tego, że inni są lepsi? O gratulacjach, jakie należy im złożyć? Gdzie tu jest mowa o miłości?

Dziecko winno się cieszyć z sukcesu mamy i jej klasy, a nie płakać z powodu tego, że nie zajęli miejsca pierwszego. Miłość potrafi się cieszyć.

Istnieje pilna potrzeba przestawienia zwrotnicy naszego życia z drogi doskonałości na drogę miłości. Winni to uczynić wszyscy, którzy traktują Ewangelię na serio. Niezależnie od tego, ile mają lat, na jakim są stanowisku i czym się zajmują. Drogą do szczęścia jest miłość, a nie doskonałość.

Droga doskonałości jest drogą do kompleksów i faryzeizmu. Kompleksów niższości nabawią się wszyscy, widząc lepszych od siebie, a kompleksów wyższości ci, którzy widzą mniejszych od siebie. W sidła faryzeizmu wpadną ci, którzy – nie mając doskonałości oczekiwanej przez siebie i otoczenie – zaczną udawać, że są doskonali.

Listy św. Pawła do Koryntian są traktatem o ewangelicznie rozumianej miłości. Autor rozprawia się w nich w sposób zdecydowany z pojęciem doskonałości wypracowanym w szkole faryzeuszy oraz z pojęciem doskonałości wypracowanym w kulturze greckiej. W Kościele jest miejsce na ludzi niedoskonałych, nie ma natomiast miejsca dla tych, którzy nie chcą kochać. Pierwszym bowiem prawem życia religijnego jest miłość z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił, a nie doskonałość.

Niech tydzień, który jest przed nami, będzie czasem refleksji – zastanówmy się, w jakiej mierze zależy nam na tym, byśmy umieli kochać. Przeżyjmy go, śpiewając razem ze św. Pawłem Hymn o miłości.