Nawrócenie trzeba zacząć od siebie, ks. Kazimierz Wiśniewski


Zimą w Morskim Oku kąpie się w przerębli baca.
– Baco, a nie zimno wam? – pytają turyści.
– Ni.
– A ciepło wam?
– Ni.
– A jak wam jest?
– Jędrzej – odpowiada góral.

A jak mnie jest? Chętnie bym powiedział, podobnie jak ów baca: Kaźmierz. Ktoś z was pewnie powiedziałby: a mnie Boluś, Donuś czy Heniuś. Ale tobie nie jest Boluś, Donuś ani nawet Heniuś, tak jak mnie nie jest Kaźmierz. Tobie i mnie jest „okulista”. Dlaczego? Ponieważ i ja, i ty tak się lubimy bawić w okulistów, że zwykliśmy wyciągać rzekome drzazgi tkwiące w oczach naszych bliźnich, belek we własnych oczach nie dostrzegając.

Czyż nie nas dotyczą słowa Jezusa o drzazdze w oku cudzym i belce we własnym? Czyż i my nie mamy skłonności do stosowania innych miar wobec siebie, a innych wobec pozostałych ludzi.

Ostatnio modne stało się tak zwane ujawnianie, w związku z czym wielu tropi bliźnich niczym łowcy głów w amerykańskich westernach. Ujawnianie ma jednak sens, jeśli służy dobru, zaś ujawnianie i obnażanie ludzkich biografii dla samego ich ujawnienia może bardziej szkodzić niż czemukolwiek służyć.

Jezus o tym wiedział, dlatego radzi wszystkim zająć się belką tkwiącą w ich własnym oku, bo nawrócenie zawsze trzeba zaczynać od siebie. Łatwo jest pouczać innych i wskazywać im drogę. Łatwo mówić, jak mają żyć, a samemu nie trzymać się standardów.

Dzisiaj Jezus mnie i tobie stanowczo zaleca, byśmy zaczęli naprawianie świata od żmudnego usuwania belki z własnego oka.

Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli stoi się w błocie po kolana, to najlepiej pochlapać tym błotem innych, aby przypadkiem nie zauważyli, że sam chlapiący jest w błocie...

Jezus mówi, że po owocu poznaje się drzewo. „Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta”.