Nie ma sytuacji bez wyjścia, ks. Mateusz Hosja


Wydarzenie z Sarepty Sydońskiej: uboga wdowa wychowująca jedynego syna przyjęła pod swój dach proroka Eliasza, któremu Pan wyznaczył jej dom jako miejsce schronienia. Wydawałoby się, że wszystko powinno się pomyślnie układać. Obecność proroka jest przecież znakiem obecności Boga i Jego błogosławieństwa. Dzieje się inaczej. Syn zachorował i umiera... Dlaczego?

Sytuacja jest aktualna TAKŻE dziś: miał zaledwie trzydzieści lat. Poukładał sobie życie – żona, kilkuletnia córka... Był bardzo blisko Boga i świetnie z Nim współpracował. Przyszedł czas choroby – nowotwór mózgu. Operacja... nawrót... śmierć. Dlaczego?

Czy Jezus nie widział bólu jego matki? Przecież doskonale rozeznał trudną sytuację kobiety z Nain. Wiedział, że wcześniej straciła męża, teraz syna, a wraz z nimi swój status społeczny. Tutaj zareagował. Użalił się nad nią, pocieszył, wskrzesił młodzieńca. Również przez proroka Eliasza dokonał cudu wskrzeszenia. Czy tutaj nie mógł uczynić tego samego dla rodziny, która błagała Go o cud? Przecież jest wszechmogący i słucha naszych próśb. Dlaczego więc tego nie uczynił? Działanie Boga, które wymyka się spod kontroli ludzkiego umysłu, czasami przerasta i przeraża człowieka.

Dlaczego Bóg jednego wskrzesza, a drugiego pozwala pochować mimo bólu i łez najbliższych? To tajemnica Boga, którą nie sposób wyjaśnić. Wiemy tylko tyle, że On patrzy na nasze życie z innej perspektywy. Zna je w całości i obejmuje je. My znamy tylko jego fragment – tylko to, co dotyczy naszej doczesności. I dlatego, oceniając naszą rzeczywistość, możemy powiedzieć: „Panie Boże, moim zdaniem powinieneś postąpić tak, a nie inaczej”, wiedząc jednak, że ostateczne słowo należy do Niego.

Co mogę zrobić w sytuacji, która całkowicie mnie przerasta, której nie jestem w stanie ani kontrolować, ani odwrócić? Jak mam wytłumaczyć sobie nieprzewidywalność Boga i Jego sposób działania? A przecież śmierć kogoś bliskiego to nie jedyna sytuacja, wobec której człowiek staje bezradny i nie potrafi znaleźć rozwiązania. Dlaczego jeden rodzi się w rodzinie pełnej miłości i dobra, a drugi musi doświadczać pijaństwa któregoś z rodziców? Dlaczego jeden nie ma żadnych trudności ze zdobywaniem wiedzy, a drugi, nawet mimo szczerych chęci, nie potrafi się dobrze nauczyć? Dlaczego, ciągłe „dlaczego”?

Trzeba mieć świadomość, że wiele z tych sytuacji pozostanie w naszym życiu bez zadowalającej odpowiedzi. Problem niezawinionego cierpienia, sytuacje medycznej bezradności, nieoczekiwana śmierć... Nie zawsze kończy się to tak jak u Hioba, czyli pięknym rozwiązaniem w doczesności. Bóg często nakreśla nam perspektywę, która nie schodzi się w żadnym przewidywanym przez nas punkcie, gdyż urywa się na styku stojącej przed nami ściany mgły.

Działania Bożego nie da się objąć ludzkim rozumem, bo ono wymyka się daleko poza to, co jesteśmy w stanie pojąć. Odpowiedzi i rozwiązania z wnętrza mgły są przez nas jakoś wewnętrznie wyczuwane, ale przyjęcie ich nie jest sprawą prostą, gdyż wymaga od człowieka przekroczenia samego siebie i pójścia w stronę zaufania Temu, który wie, co robi. Te odpowiedzi nigdy nie uzyskują swej pełni tutaj, na ziemi. Zawsze będą czymś, co powoduje, że człowiek sam dla siebie pozostaje tajemnicą, której własnymi siłami nie jest w stanie ostatecznie wyjaśnić ani zrozumieć.

Jednak pośród pytań z odpowiedzią otwartą na wieczność wiele jest również takich, z którymi możemy zmierzyć się już dziś. Zarówno śmierć bliskiej osoby, jak i niewytłumaczalne sytuacje dotyczące naszego życia stanowią zranienia, które tkwią głęboko w naszych sercach. Takich zranień jest w każdym z nas wiele. Jedni je ukrywają, udając, że nic się nie dzieje, inni wciąż do nich wracają, by usprawiedliwić siebie i uciec od odpowiedzialności za swoje dziś, jeszcze inni chcą coś z tym zrobić, tylko nie wiedzą, w jaki sposób się z tym zmierzyć.

A Bóg? Bóg stawia wysokie wymagania, by człowiek mógł się twórczo rozwijać. W tych wszystkich sytuacjach staje po naszej stronie i cierpliwie czeka na czas, w którym będziemy gotowi na współpracę z Nim. On nie daje gotowych rozwiązań, gdyż nie jest nadopiekuńczy wobec nas – takie działanie uczyniłoby nas niepełnosprawnymi duchowo i osobowościowo. Bóg staje wobec nas i prosi o jedno, mówiąc: „Zaufaj!”.

Ale można powiedzieć: „Dobrze, Panie Boże, tylko czy to wystarczy? Czy to ma być rozwiązanie moich wszystkich problemów – zaufać i tyle?”. Nie. Ale to jest pierwszy krok do przekroczenia siebie. Co dalej? Szukaj odpowiedzi! „Panie Boże, czego uczysz mnie przez sytuacje, których nie planowałem w moim życiu ani za które nie ponoszę odpowiedzialności?”. I tu otwiera się droga wielorakich poszukiwań i możliwości: od refleksji nad samym sobą, przez kierownictwo duchowe, aż do porady specjalistów.

Wielu ludzi przegrywa życie, bo nie wierzą, że coś mogą w nim zmienić. Wielu dawno się już poddało i przestało walczyć o siebie. Wielu takich jest również pośród nas dziś.

Jezus zatrzymuje się nad nami i na nowo zaprasza do życia. Wskrzesza, wskazując drogę prowadzącą do przezwyciężania siebie. Dwa ważne kroki. Pierwszy: otwartość na to, czego chce Bóg. „Panie, nie wiem, co dla mnie przygotowałeś, ale pragnę zaufać Ci do końca”. To ciągłe uświadamianie sobie faktu, że pomimo wszystkiego, co się dzieje, moje życie jest w Jego rękach i On nie pozwoli na to, bym ostatecznie przegrał. Pamiętaj jednak, że ta wygrana czasem wymyka się poza granicę, którą stanowi śmierć, wówczas jest szczególnie trudna do przyjęcia i zrozumienia... Oto lekcja modlitwy Ojcze nasz, zaistnienie w rzeczywistości słów: „bądź wola Twoja”.

Drugi krok: dostrzeżenie swojego zranienia i podjęcie konkretnych działań po to, by je uleczyć. Nie wystarczy sama modlitwa, bo gdy człowieka boli ząb, to nie klęka i nie prosi, by przestał boleć, ale idzie do dentysty – fachowca, który może mu pomóc. Nie wystarczy tylko twoje działanie, bo niektóre sytuacje po prostu przerastają ludzkie możliwości, by móc je zrozumieć i rozwiązać.

Oto paradoks wiary, który św. Augustyn zamyka w słowach: „Działaj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie; módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga!”.

Tylko czy ty zechcesz rzeczywiście uwierzyć, że dzisiejsze słowo Jezusa jest skierowane do Ciebie? „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Czy zechcesz Go usłyszeć?