O rzeczach ostatecznych, ks. Damian Wąsek


Ciekawe, jak im tam jest. Czy są szczęśliwi? Czym się jeszcze przejmują, a od czego są już wolni? Czy coś czują? Czy myślą o nas, pamiętają? Czy nas widzą? Czy się martwią?

Takie myśli często goszczą w naszych głowach, gdy wspominamy bliskich zmarłych, gdy w chwilach ciszy serca i umysły spotykają się ze zmarłą mamą, tatą, babcią, dziadkiem, synem, córką, przyjacielem czy przyjaciółką. W dzień taki jak dzisiejszy, gdy stoimy na cmentarzu, gdy nasze oczy zatrzymują się na tabliczce z napisem: „świętej pamięci” obok imienia kochanej osoby, myśli muszą podążać w kierunku tego, co jest poza nami, poza naszą codziennością.

Najczęściej udzielaną odpowiedzią na zadane na początku pytania jest stwierdzenie, że nie wiadomo, jak im jest, a dowiemy się tego, gdy sami tam będziemy. I trochę racji w tym jest, bo tak do końca nie wiemy, jak jest po drugiej stronie, ale troszkę wiadomości na ten temat nauka Kościoła przekazuje. Przyjrzyjmy się więc w skrócie nauce Kościoła na temat rzeczy ostatecznych.

Jak im tam jest? Czy są szczęśliwi? Najkrócej na to pytanie można odpowiedzieć w ten sposób: jest im tam tak, jak nam było z nimi tutaj, na ziemi. Są na tyle szczęśliwi, na ile potrafili uszczęśliwiać tych, z którymi na ziemi się spotykali. Czas po śmierci jest bowiem w pewien sposób zasłużoną i sprawiedliwą emeryturą dla tych, którzy przepracowali przypisane im lata ziemskiego życia. Wielkość tej emerytury liczy się jednak trochę inaczej niż w ziemskich warunkach. Nie zależy ona bowiem od czasu pracy, od zajmowanego stanowiska czy sum na kwitkach. Ta wielkość zależy od majątku dobrych uczynków, który udało się zmarłemu zgromadzić. Zależnie od tego, jak duży jest ten majątek, po śmierci zmarły może się znaleźć w jednej z trzech rzeczywistości.

Pierwsza z nich to niebo. Tam, jak wierzymy, znajdują się dzieci, które Pan Bóg zabrał do siebie, zanim świat zdążył odmienić ich dobre serduszka. Tam też swoje miejsce odnaleźli ci wszyscy, których Kościół oficjalnie i uroczyście ogłosił świętymi i błogosławionymi. Mamy pewność, że oni tam są. Wierzymy jednak, że nie tylko oni. Te wszystkie osoby, których świętość została przez Kościół uroczyście potwierdzona, to tylko przykłady, wzory dane nam do naśladowania. Obok nich w niebie jest też rzesza świętych, którzy swoim życiem na ziemi pokazali, że chcą iść do nieba, którzy swoje grzechy odpokutowali już w czyśćcu. Tak naprawdę to oni wszyscy mają dziś święto.

A jak im tam jest? Tego nie wiemy, ale wiemy coś ważniejszego. Wiemy, że przebywanie w niebie to największe szczęście, jakie może człowieka po śmierci spotkać. Szczęście, za które – gdybyśmy je znali już teraz – każdy bez wahania oddałby wszystko. Z czym niebo porównać? Nie ma słów, które by w pełni oddały tę rzeczywistość. Niebo jest trochę jak spotkanie rodziców z ukochanym dzieckiem, które wróciło po długiej nieobecności do rodzinnego domu. Bóg cieszy się, jak ci stęsknieni rodzice, a człowiek – jak to dziecko, które może się w końcu do nich przytulić i odpocząć w ich ramionach. Spotkanie, które porusza serce, moment, w którym nie liczy się nic innego, żaden problem, kłopot, choroba czy lęk; spotkanie, które chciałoby się zatrzymać na wieki. Takie zatrzymanie tego momentu na wieki można porównać właśnie z niebem: wieczne odpoczywanie w ramionach najbliższej osoby.

A czy zatopieni w tych ramionach pamiętają o nas? Czy myślą o tych, którzy zostali na ziemi? Oczywiście! Wierzymy przecież w świętych obcowanie, a więc duchową łączność między nami i nimi. Wierzymy, więc modlimy się do świętych ogłoszonych przez Kościół, by nam pomagali. Ale wierzymy też, że zmarłe mamy czy ojcowie dalej opiekują się swoimi dziećmi, że strzegą ich kroków i robią wszystko – a mogą więcej niż tu, na ziemi – by ich najbliżsi byli szczęśliwi. Tak jest w niebie.

Ci, którym nie jest jeszcze dane przebywać w krainie takiego szczęścia, znajdują się w czyśćcu. Jeszcze, bo z czyśćca prowadzą tylko jedne drzwi – właśnie do nieba. Do czyśćca trafiają ci zmarli, którzy przez całe ziemskie życie przeplatali dobre uczynki momentami, w których ich ręce brudziły się złem. Teraz, zanim wejdą na ucztę, muszą to zło zmyć. Oni są jak dziecko wyruszające na spotkanie, siedzące już w pociągu, samochodzie czy samolocie; dziecko, które bardzo tęskni i chciałoby już być w domu. Niecierpliwi się ono bardzo, mając świadomość, że przed nim długa trasa. Mieszkańcy czyśćca, to ci, którzy odczuwają ogromną tęsknotę za niebem i nie mogą się doczekać momentu, w którym Bóg przytuli ich do swego serca. My możemy im pomóc. Możemy przyśpieszyć ten moment przez modlitwę za nich, ofiarowanie odpustu, Mszę Świętą w ich intencji. Pomóżmy im, bo wiemy, jak boli tęsknota za domem. Pomóżmy im, a oni będą pomagać nam, bo świętych obcowanie zakłada kontakt także z nimi – będą nam pomagać swoją modlitwą i wstawiennictwem u Boga.

Jest jeszcze jedna możliwość spędzenia wieczności, choć mamy nadzieję, że nikt z naszych bliskich tam nie trafił. Miejsce tak przerażające, że aż strach o nim myśleć. Piekło – kraina wiecznego potępienia. Tam trafiają ci, którzy całe życie budowali dom zła, którzy – jak bogacz z Chrystusowego opowiadania – interesowali się tylko własnym brzuchem, własną przyjemnością za wszelką cenę. Ich cierpienie jest odwróceniem szczęścia tych, którzy znaleźli się w niebie. Mieszkańca piekła można porównać z dzieckiem, które bardzo skrzywdziło swych rodziców, wyjechało i nie zdążyło wrócić, by ich przeprosić… i już nigdy nie zdąży. Przebywanie w piekle wiąże się z wyrzutami sumienia i ciągłym powtarzaniem sobie: jaki ja byłem głupi. A jest to powtarzanie na wieki, bez żadnej nadziei na możliwość poprawy. Tym, którzy trafili do piekła, nikt już nie może pomóc, żadna modlitwa, żaden odpust. Oni zostaną tam na zawsze.

Popatrzmy jeszcze raz na groby! Poszukajmy w pamięci wspomnień o naszych zmarłych. Popatrzmy i powtórzmy: „Wieczne odpoczywanie racz im dać, Panie!”.

I jeszcze jedno. Zmarli nie mają już wpływu na to, co się z nimi dzieje. Oni mogą się tylko cieszyć wiecznym szczęściem w niebie, tęsknić za otwartymi ramionami Ojca w czyśćcu bądź cierpieć wieczne potępienie w piekle. Oni nie mają już wyboru. My jeszcze mamy. Od nas, żyjących na ziemi, wciąż zależy, gdzie trafimy po śmierci. Być może już za parę godzin... My jeszcze mamy szansę na wieczne odpoczywanie. Mamy szansę i wiemy, jak ją wykorzystać. Musimy tylko chcieć. Amen.