O zachłanności, ks. Wojciech Węgrzyniak


Warto w kontekście dzisiejszej Ewangelii zauważyć, jak bardzo destrukcyjny wpływ ma zachłanność, do czego może ona doprowadzić.

Winnica, o której mowa, nie była własnością rolników. Jej gospodarz bardzo się napracował: otoczył ją murem, przygotował prasę, zbudował wieżę. Rolnicy ją tylko dzierżawili, na pewno mieli z tego wiele korzyści. Żyli z niej, mogli utrzymać siebie, swoje rodziny, ale któregoś dnia zapragnęli mieć więcej, chcieli tego, co do nich nie należało, łamiąc tym samym umowę. Przywiązali się do tego, co się im podobało. Cechowała ich zachłanność. Nie chodzi tylko o to, że się przywiązali, ale o to, do czego prowadzi zachłanność – do tego, że rolnicy potrafili obrzucić kamieniami i zabić niewinnych ludzi. Nie pytali, czy ludzie wysłani przez gospodarza mają żony, czy mają dzieci i czy pozbawione ojców będą miały co jeść. W ogóle nie myśleli o drugim człowieku. Zachłanność tak ich zaślepiła, że nie byli w stanie patrzeć ani na gospodarza, ani nawet na jego syna. Zachłanność czyni nas ślepymi na wartości, przede wszystkim zaś na drugiego człowieka. Dziwny wydaje się gospodarz, który myśli, że uszanują jego syna, i gorąco wierzy w to, że nawet najbardziej grzeszny człowiek ma w sobie jeszcze tę wrażliwość, która mu mówi: „Nie rób tego! Popatrz, do czego cię to doprowadziło”. Jednak przykład robotników pokazuje, że człowiek może się zepsuć do tego stopnia, by zabić bliźniego, ale też nie potrafi uszanować tego, że inni zobaczą w nim resztki dobroci. Gospodarz zobaczył w tych ludziach dobro. Widział w nich większe możliwości: to, że uszanują jego syna, że będą dobrze traktować ludzi. A ci nie dość, że innych zabili, to zniszczyli także to szerokie widzenie, ten potencjał nawrócenia, który im przypisano. Oczywiście wiemy, że ta historia jest tylko przypowieścią, która mówi o tym, że naród żydowski nie przyjął Jezusa Chrystusa. Nie przyjął, odrzucił, a ten odrzucony Chrystus stał się kamieniem węgielnym.

Rodzi się jednak pytanie, w czym tak naprawdę ci ludzie byli zachłanni. Jeśli naród żydowski lub jego przywódcy zostali porównani do tych dzierżawców, to na czym polegał ich błąd. Czego się tak trzymali? Na co byli otwarci? Można powiedzieć, że zarówno ich zachłanność, jak i rodaków Jezusa polegała na tym, że zawłaszczyli sobie słowo Boga. Pan Bóg dał im prawo i powiedział: „Dzierżawcie to prawo”. Dał im przykazania i powiedział: „Bądźcie dzierżawcami tych przykazań”. Dał im wartości. A co oni zrobili? Przywłaszczyli sobie to wszystko. I gdy Bóg chciał odebrać swoje owoce, chciał jeszcze raz przemówić, odpowiedzieli: „Nie! Koniec. Nie przyjmiemy nic od Ciebie. Przyjęliśmy dzierżawę. Skamienieliśmy. To jest nasze i nie chcemy żadnych zmian. To jest nasz status quo”. Dramat przywódców Izraela polegał na tym, że przyjąwszy słowo Boże, nie tylko nie wydali owoców, ale tak się zamknęli na Pana Boga, że nic nie byli w stanie ze sobą zrobić. Nawet jeżeli Bóg uwierzył w to, że jeśli pośle swojego Syna, to może przynajmniej Jego uszanują. Bóg, widząc, ile razy odrzucali Jego słowo i słowa proroków, jak wiele razy ich zabijali, nie bał się posłać Syna, bo wierzył w człowieka, który mimo tego być może Go uszanuje. Ale przywódcy tego nie zrobili.

Jest w tej przypowieści jeszcze trzeci problem. Tak jak kiedyś naród żydowski dziś to my uważamy, że jesteśmy w Kościele tymi, którym Bóg oddał winnicę. To my jesteśmy nowym Izraelem. To my jesteśmy narodem wybranym. Ale jeżeli Bóg był w stanie odebrać wybranemu przez siebie narodowi swoją winnicę, to czy nie będzie w stanie odebrać jej nam? Bardzo ważna lekcja płynie z tej Ewangelii: nie powinniśmy przyzwyczajać się do tego, że skoro pracujemy w tej winnicy, to możemy z nią robić, co chcemy. Obyśmy się nie przyzwyczaili, obyśmy uczyli się pokory! Bóg może odebrać nam winnicę, gdy nie oddamy Mu plonu we właściwym czasie.

W tym miejscu dochodzimy do sedna tej Ewangelii. Co to znaczy oddać Bogu plon we właściwym czasie? Nie wiem do końca, jak to rozumieć. Ale wiem jedno: muszę Bogu coś dać, czego nie da Mu człowiek, który nie jest wierzący, że coś, co mam dzięki temu, że jestem w Jego winnicy i w Kościele, że wierzę. Moje życie nie może być takie samo jak życie ludzi, którzy nie należą do Kościoła, bo korzystam z niego, z łaski Bożej i z wiary, którą żyję, dlatego też powinienem coś za to Bogu oddać, część z tego, co od Niego otrzymuję – jako wyraz dziękczynienia i zwykłej sprawiedliwości. Skoro w życiu mi się powodzi, mam wiarę, pokój serca, tylu przyjaciół i znajomych, a to wszystko dzięki Bogu, który jest miłością i postawił mnie w swojej winnicy, powinienem Mu coś z tego oddać. Bogu samemu, nie ludziom. Oto jest najważniejsze pytanie, które stawia nam ten fragment Ewangelii: Co oddam Bogu w tym tygodniu, Bogu, który zaprosił mnie do swojej winnicy, Bogu, który zaprosił mnie do swojego królestwa?

Więcej:
ks. Wojciech Węgrzyniak
Medytacje nad Ewangelią. Rok A
Medytacje nad Ewangelią. Rok A- ks. Wojciech Węgrzyniak