Owoce pokoju, ks. Janusz Mastalski


Dla starszego pokolenia słowo „wojna” do dzisiaj budzi grozę i lęk, choć od drugiej wojny światowej upłynęło kilkadziesiąt lat. Ci, którzy przeżyli wojnę, doskonale wiedzą, co ona ze sobą niesie: traumatyczne doświadczenie zetknięcia się z człowiekiem, który chce zabić. Nie da się ukryć, że w obecnych czasach to nie wyraz „wojna” budzi największą grozę. Coraz częściej na naszych ustach pojawia się słowo „terroryzm”, a w domach i zakładach pracy nierzadko używa się pojęcia „mobbing”. Jest to nic innego jak przemoc i wymuszanie na kimś jakiejś rzeczy czy postawy. Można więc powiedzieć, że jednym z największych problemów współczesnego Polaka jest swoiście pojęty terroryzm. Mniej myśli się o wybuchaniu bomb w naszej ojczyźnie, a więcej o tym, że te „bomby” tykają w naszych domach. To właśnie w nich można spotkać „małych terrorystów”, którzy wyciskają najbliższym łzy, uprzykrzają życie i czynią z domu specyficzny „ziemski czyściec”. Można więc powiedzieć, że współczesna polska rodzina przeżywa ogromny kryzys i dramat.

Dzisiejsza Ewangelia tchnie nadzieją i pokazuje wyraźną perspektywę. Chrystus mówi do nas wszystkich: „Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję”. W obecnych czasach trzeba bardziej oswoić się ze słowem „pokój” i spróbować uświadomić sobie, co ono wnosi w nasze życie rodzinne i zawodowe. W dzisiejszej Ewangelii znajdujemy trzy odpowiedzi na pytanie dotyczące owoców pokoju.

Dwa tysiące lat temu Chrystus powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze”. Prawdziwy pokój likwiduje lęk. Budować pokój, szczególnie ten wewnętrzny, oznacza odczuwać SPOKÓJ.

Do jednej z poradni psychoterapeutycznych został przyprowadzony dwunastoletni chłopiec z ogromnym poczuciem winy oraz zespołem posttraumatycznym, objawiającym się postawą lękową, wręcz autystyczną. Okazało się, że jego rodzina boryka się z problemem alkoholowym: ojciec od wielu lat pije, wszczyna bójki, awanturuje się i przeklina. Psychoterapia i psychotropy były mało skuteczne. Gdy jednak ojciec poddał się leczeniu i wstąpił do AA, syn stał się zupełnie innym człowiekiem. Przestał bać się powrotów do domu. W jego sercu zagościł pokój, lęk minął.

Pokój nie tylko niesie wewnętrzny spokój, nie tylko likwiduje lęk. Chrystus mówi dziś do nas: „Pokój zostawiam wam. [...] Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się”. Prawdziwy pokój zatem pomnaża miłość. A prawdziwy pokój to nie tylko zawieszenie broni. To przede wszystkim praca nad pogłębieniem zrozumienia drugiego człowieka, zrozumienia pomiędzy mężem i żoną, między spotykającymi się dwiema osobami. Budowanie pokoju polega przede wszystkim na prowadzeniu dialogu, którego coraz częściej, niestety, brakuje w naszych rodzinach.

Istnieje jeszcze jeden owoc pokoju zawarty w przesłaniu Chrystusa: „Pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat. Ja wam daję”. Świat daje pokój pozorny, bo oparty na pseudowartościach; pokój budowany na „świętym spokoju”, na hedonizmie i konsumpcjonizmie.

Prawdziwy pokój, czyli pokój Chrystusowy, daje moc. Człowiek ogarnięty takim pokojem obdarza nim innych, budząc w nich pewność, że można żyć w dialogu i szczęściu. Współcześni psychologowie wręcz załamują ręce nad zjawiskiem pseudokibiców, którzy wykorzystują imprezy sportowe do wyładowywania swojej agresji. Ktoś, kto posiada tylko argumenty pięści, nigdy nie będzie człowiekiem pokoju. Brak pokojowego nastawienia na trybunach sportowych jest sygnałem ostrzegawczym. To miejsce odreagowania emocji, które są kumulowane w rodzinach.

Prawdziwy pokój to posiadanie prawdziwych argumentów, to bycie tolerancyjnym. Człowiek pokoju jest roztropny i nastawiony na twórczy kompromis. Jeśli nawet żyjemy dwadzieścia czy trzydzieści lat ze sobą pod jednym dachem, to i tak przecież różnimy się. Jan Paweł II mówił, że w każdą rodzinę, w każdy związek musi być wpisane pewne ryzyko rozczarowania. Jeśli jednak jesteśmy ludźmi pokoju i miłości, to owo rozczarowanie nie będzie miało skutków destrukcyjnych.

We wszystkich swoich orędziach Matka Boża wzywa wiernych do modlitwy o pokój na świecie, w rodzinach i w sercach. Musimy przejąć się tym wezwaniem, bo jest ono przypomnieniem nauki Chrystusa o pokoju! Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński mówił przed laty: „Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi”.

A ja jakie uczucia budzę w ludziach, z którymi mieszkam? Czy budzę w nich pokój?