Post mój i post nasz, ks. Edward Staniek


Post to moja czysto osobista sprawa! Zachowuję wstrzemięźliwość w piątek – to moja rzecz, nie zachowuję – też moja! Proszę się nie wtrącać! Ja mogę robić to, co mi się podoba! Są to okrzyki człowieka, który wpadł do głębokiej studni religijnego indywidualizmu, gdzie wszystko jest tylko jego. Na dnie tej studni ustawił sobie chodzenie do kościoła, korzystanie ze spowiedzi, pacierze, publiczne przyznanie się do tego, że jest katolikiem. Studnia jest głęboka i nieustannie pogłębiana przez stałe podkreślanie: Ja! Ja! Ja! Ja! Ja! Tak wygląda obrona pozycji, która w szkole Chrystusa nie ma najmniejszego sensu. W tej studni brakuje wody. W niej umiera się z pragnienia. Można na jej dno sprowadzić tekst Ewangelii i czytać go nawet godzinami, tylko na tym dnie nie można wprowadzić w życie ani jednego ewangelicznego słowa.

Post zalecony przez lekarza w trosce o zdrowie lub o zgrabną sylwetkę to moja czysto osobista sprawa. Ale post religijny to nie tylko moja sprawa. To nasza sprawa. Pościć trzeba razem. Wzajemnie należy się mobilizować do przestrzegania postu. Na początku należy jasno określić jego intencje. W Kościele nikt nie pości dla samego postu ani tylko dlatego, by nie popełnić grzechu. Post jest potężną siłą wspierającą moc woli człowieka i sięgającą samego Boga. Przez post można wiele u Niego zyskać. Duch dochodzi do głosu, a modlitwa nabiera nowej energii. Post to nie jest moja sprawa, to jest nasza sprawa.

W Środę Popielcową należy poszukać przynajmniej dwóch ludzi, aby w ich gronie podjąć post. Trzeba się spotkać, by konkretnie określić formę wspólnego wyrzeczenia aż do Wielkanocy i wzajemnie się mobilizować oraz kontrolować, w jakiej mierze się to udaje.

Pan Antoni od wielu lat od Środy Popielcowej do Wielkiej Niedzieli nie bierze do ust papierosa, a zaoszczędzone pieniądze przeznacza na lekarstwa dla bezrobotnego sąsiada. W ubiegłym roku dwaj jego koledzy oświadczyli: „Potrafisz ty, to potrafimy i my”. Pieniądze co tydzień oddawali na lekarstwo dla wspomnianego człowieka. Witali się uśmiechem i pocieszali, mówiąc: „Do Wielkanocy już nie jest daleko”.

Magda, uczennica liceum, oświadczyła, że w Wielkim Poście będzie oglądać mniej telewizji, a częściej sięgnie po dobrą książkę. Z radością dołączyło do niej kilku kolegów i kilka koleżanek. Codzienne rozmowy polegały na wymianie zdań na temat czytanych pozycji. Jedna z osób już po dwóch tygodniach odkryła, że jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze w grupie. Odkryła czar wspólnego wyrzeczenia i  poszukiwania rzeczy wartościowych.

Nie należy podejmować postu wyłącznie na własną rękę. Trzeba wyjść ze studni własnego egoizmu i rozglądnąć się za innymi, by razem z nimi stworzyć pewne środowisko ceniące wartości duchowe. Łatwo za postem idzie wspólna modlitwa, a razem z nią prawie natychmiast spadają łuski z oczu i dostrzegamy potrzebujących pomocy. Bóg bowiem zostawił odpowiedzialność za ubogich w naszych rękach. Wspólne spojrzenie na potrzebujących jest bardziej krytyczne i ułatwia organizowanie twórczej pomocy.

Popiół przyjmijcie na własną głowę, ale popatrzcie na głowy swoich bliskich i rozradujcie się z tego, że nas jest wielu. W tym roku nie pościmy sami, ale z innymi, nie przeżywamy Wielkiego Postu na własny rachunek, lecz na rachunek małego środowiska, które z pomocą łaski Boga zorganizujemy. Pamiętajmy o słowach Chrystusa: „Gdzie dwóch lub trzech zgromadzonych jest w imię moje, tam Ja jestem wśród nich”. I to jest Ewangelia!