Powołani do miłowania, ks. Edward Staniek


Odpowiedzialność za prawo miłości

Bóg prosi każdego, kto spotkał się z Jego nauką, by prawo miłości dobrowolnie umieścił w swoim sercu. Tak szanuje wolność. Boże prawo moralne i religijne jawi się więc przed nami jako propozycja. Człowiek może je przyjąć i uczynić własnym lub odrzucić. Zanim jednak podejmie decyzję, winien wziąć za nią odpowiedzialność. Z szansy otrzymanej od Boga zostanie bowiem rozliczony.

Najdoskonalszym objawieniem miłości jest sam Jezus Chrystus. On ukazał nam, jak prawdziwa miłość Boga i ludzi ma wyglądać. On jest wzorem. Należy podejść blisko Niego i przekopiować prawa Jego serca w swoje. Takie jest zadanie ucznia. Może jedynie prosić Ducha Świętego, by w tym kopiowaniu mu pomógł.

Jezus wzywa nas do miłości nie tylko swoim przykładem, ale i swoim słowem. W Ewangelii jest zanotowany Jego opis pewnego wydarzenia, które miało miejsce na drodze z Jerozolimy do Jerycha. Jezus mówi o dwóch duchownych Starego Testamentu, którzy nie umieli kochać, którzy nie okazali miłosierdzia. Mówi też o Samarytaninie, który wiedział, co to miłość. To jego Jezus stawia jako pewien wzór, który można naśladować. Samarytanin zresztą ujawnia te same cechy miłosiernego serca, które posiadał Jezus.

Duchownym zabrakło odwagi oraz wyobraźni miłosierdzia. Widzieli poranionego, ale nie chcieli zatrzymywać się w okolicy, w której grasowali rozbójnicy. Nie umieli też dostrzec siebie w takiej sytuacji, w jakiej znajdował się poszkodowany. Wyobraźnia miłosierdzia polega bowiem na utożsamieniu siebie z potrzebującym pomocy. Jeśli to utożsamienie pojawi się w sercu, to człowiek zachowuje się dokładnie tak, jakby chciał, aby inni zachowali się wobec niego. Brak tej wyobraźni wyłącza mechanizm miłości na miarę siebie samego.

Samarytanin umiał kochać

– Utożsamił się z poranioną ofiarą napadu – dlatego „wzruszył się głęboko”.
– Miał odwagę zatrzymać się na niebezpiecznym odcinku drogi. Znak to, że rozbójnicy byli dla niego mniej ważni niż poszkodowany człowiek.
– Umiał udzielić pierwszej pomocy. Każdy, kto chce prawdziwie kochać, zapoznaje się z podstawowymi zabiegami koniecznymi przy udzieleniu pierwszej pomocy.
– Umiał kochać, bo potrafił natychmiast podzielić się swoim czasem z tym, kto tego czasu potrzebował.
– Umiał kochać, bo nie tylko zatroszczył się o poranionego, ale zapłacił za jego pielęgnację z góry, zapowiadając, że w drodze powrotnej sprawdzi, jak ona przebiegała. Był nawet gotów pokryć koszty opieki, jeśli się pojawią w trakcie leczenia. Sztuka dzielenia się własnymi pieniędzmi z potrzebującymi to również ważny wymiar prawdziwej miłości.

Dom rodzinny szkołą miłosierdzia

W domu nieustannie są bliscy potrzebujący pomocy.
Niemowlę oczekujące całkowitej opieki i angażujące wszystkich domowników.
Osoby starsze, ograniczone słabym wzrokiem, marnym słuchem, z trudnością stawiające kroki.
Chorzy – zarówno ci, których powali na trzy dni wysoka tem­pe­ratura, jak i ci, którzy leżą miesiące i lata. Oni czekają na czas, na kupno lekarstw, na przyniesienie jedzenia, kąpiel.
Psychicznie chorzy, wpadający w depresję lub agresywni.
Sąsiedzi dotknięci jakimś nieszczęściem.

Dom to jest szkoła miłosierdzia. Jeśli w niej zabraknie mistrzów, którzy własnym przykładem objawiają, na czym polega prawdziwa miłość okazywana potrzebującym, to w sercach domowników zaniknie owa wyobraźnia miłosierdzia, tak bardzo potrzebna do pełnego rozwoju serca.

Miłosierdzie świadczone uszczęśliwia tego, kogo wspiera, ale przede wszystkim uszczęśliwia wspierającego. Zawsze sto razy le­piej pomagać innym niż czekać na to, że nam ktoś pomoże. Trzeba dziękować Bogu za każdą okazję, w której można pomóc.

Należy się zastanowić nad tym, w jakiej mierze nasze rodziny są szkołami miłosierdzia, a w jakiej szkołami egoistów, którzy przejdą obojętnie, jak owi duchowni na drodze z Jerozolimy do Jerycha, myśląc jedynie o końcu swego nosa, a nie o potrzebującym pomocy.

Jeśli mija tydzień, w którym zabrakło w naszym życiu dzieła miłosierdzia, to jest to już wyraźny znak, że skorupa egoizmu zamyka się wokół naszego serca i udusi je zupełnie. Egoizm jest zawsze duchowym samobójstwem człowieka.