Powołani do modlitwy, ks. Edward Staniek


Chrześcijanin jest powołany do modlitwy. To powołanie wynika wprost z łaski wiary, która polega na nawiązaniu zażyłego spotkania z Bogiem na płaszczyźnie dziecko–ojciec. Niewielu ochrzczonych traktuje swoją modlitwę jako powołanie. Tak do niej podchodzą zakony kontemplacyjne. One bowiem trwają na modlitwie za Kościół i świat. To powołanie jest również częścią składową wezwania do kapłaństwa. Ale każdy ochrzczony, skoro uczestniczy w kapłaństwie Jezusa, jest powołany do modlitwy, do kontaktu ze Stwórcą w każdej sytuacji, w jakiej się znajdzie.

Abraham, mąż modlitwy

Jakże wiele można się nauczyć u patriarchy Abrahama, który stojąc przed Bogiem, stara się uratować zagrożone z powodu ciężkich grzechów miasto. To jest piękna modlitwa wstawiennicza. Abraham wprawdzie ma w tym mieście swego bratanka Lota i chciałby przede wszystkim jego uratować, ale jego serce jest „większe”. Nie wspomina o Locie. Szuka w mieście sprawiedliwych, ufając, że ze względu na nich uda się ocalić także niesprawiedliwych.

Na drodze życia nieustannie spotykamy ludzi niesprawiedliwych. Widzimy uzależnionych od alkoholu, od narkotyków, od pieniędzy, od jedzenia, od uciech cielesnych. Widzimy rzesze ciężko chorych na lenistwo, na nieumiarkowanie w jedzeniu, na zazdrość, na pychę... Bliskie obcowanie z tymi nieszczęśliwymi grzesznikami często rodzi w sercu gniew na nich. Przecież to są choroby powstałe z ich własnego wyboru. Tak jest z wszystkimi chorobami ducha. One zawsze są zawinione, one są na własne żądanie.

A Abraham, który doskonale znał homoseksualizm mieszkańców Sodomy, nie powiedział Bogu: „No, wreszcie zrobisz porządek z tym siedliskiem grzechu, wreszcie oczyścisz świat z takich ludzi, wreszcie dosięga ich kara z Twojej ręki. A nam się wydawało, że nie widzisz, skoro nie reagujesz”. Nie. Abraham stoi po stronie grzeszników nie dlatego, aby bronić grzechu, ale by dać im szansę nawrócenia.

Taka też winna być nasza reakcja. Spotkanie ludzi niszczonych przez grzech albo usidlonych w jego sieciach winno wzywać nas do wytrwałej modlitwy. Znamy już, lepiej niż znał Abraham, miłosierdzie Boga, przypomniane głośno przez św. Faustynę Kowalską. Tym usilniej możemy prosić Boga o łaskę nawrócenia dla żyjących w grzechu. Miłosierdzie nie zgadza się na grzech. Miłosierdzie Boga pomaga w odkryciu jego grozy i w ratowaniu grzesznika z jego zasadzek.

Ta modlitwa wstawiennicza jest naszym powołaniem. Środowisko, w którym żyjemy, ma prawo liczyć na nasze duchowe wsparcie. Ono może być dzięki niemu uratowane.

Jezus uczy nas modlitwy wstawienniczej. Podaje jej wzór. Chce, byśmy rozmawiali z Ojcem na wszystkie tematy objęte tym programem modlitwy, który nam zostawił. Całe Ojcze nasz jest modlitwą wstawienniczą. Policzmy, ile razy występuje w tym tekście, który znamy na pamięć, zaimek „my” w różnych formach: „daj nam naszego chleba”, „odpuść nam nasze winy”, „nie wystawiaj nas na pokusę”, „zbaw nas od złego”. Nie ma tu miejsca na myślenie wyłącznie o sobie. Cała Modlitwa Pańska to sztuka myślenia o nas, o wszystkich ochrzczonych.

Wystarczy spojrzeć na człowieka zniewolonego przez zło, by odruchowo zanieść prośbę do Ojca: „odpuść nam nasze winy i zbaw nas ode złego”. W imię Jezusowego braterstwa traktujemy winy grzesznika jako nasze winy i dramat brata złowionego na wędkę przez zniewolenie jako nasze zło.

Wszyscy jesteśmy powołani do ustawienia życia według Modlitwy Pańskiej. To jest nasz program, który należy dokładnie zrealizować, bowiem w rozumieniu Jezusa modlitwa to życie z Bogiem i przed Bogiem, z minuty na minutę. Ale dodajmy: to życie nie tylko osobiste, ale życie pełne odpowiedzialności za wszystkich ludzi, zwłaszcza najbliższych, pozostających w zasięgu wzroku.

Rodzina szkołą modlitwy

W jakiej mierze nasze rodzinne domy są wypełnione spotkaniem z Bogiem? W jakiej mierze dzieci uczą się modlitwy, obserwując tatę i mamę, którzy na kolanach rozmawiają z Bogiem? W jakiej mierze dorastające rodzeństwo, a nawet w pełni dorosłe, jest wzorem modlitwy dla młodszych braci i sióstr?

Ojciec klęczący na modlitwie zostaje w pamięci na całe życie. Matka nucąca godzinki lub śpiewająca pieśń Kiedy ranne wstają zorze, gdy krząta się przy śniadaniu, zostaje wzorem na całe życie. Ta modlitwa w rodzinie posiada doniosłe znaczenie. Nie zawsze musi to być modlitwa wszystkich o ustalonej porze. Jest to pewien ideał, który realizują niektóre rodziny. Nawet gdy dorosłe dzieci przybywają na wakacje lub urlop, klękają z ojcem i matką do modlitwy, tak jak to czyniły wiele lat wcześniej. Tak dom rodzinny staje się szkołą modlitwy. Tak dziecko uczy się kontaktu z Bogiem. Tak pamięta o wszystkich domownikach, bo wie, co znaczą słowa Ojcze nasz.

Obserwujemy proces zeświecczenia naszego życia. Ma on swoje źródło w rodzinnym domu. Trzeba to dostrzec. Trzeba wspólnie w rodzinie na ten temat porozmawiać. Trzeba rozpocząć od określenia miejsca i czasu modlitwy w ciągu dnia, modlitwy każdego członka rodziny. Najważniejszy jest tu przykład starszych. On rzeźbi serca. On jest nie do zapomnienia. Nie wystarczy wzywać dzieci do modlitwy i pilnować, aby odmówiły pacierz. One muszą wiedzieć, że ich ojciec i matka bez modlitwy nie potrafią żyć. Amen.


Poprzednia strona: Boże dary, ks. Bogdan Zbroja
Następna strona: Pacierz, ks. Tadeusz Mrowiec