Precz z arogancją i głupotą!, ks. Kazimierz Skwierawski


Przypomnieliśmy sobie cudowne rozmnożenie chleba, którego dokonał Chrystus. Ale psalmista uświadamia nam, że ten cud dzieje się nieustannie. Śpiewaliśmy przecież: „Otwierasz rękę, karmisz nas do syta”. Każdy, kto wznosi oczy ku niebu tak jak Jezus, jest w stanie zobaczyć wiele dziejących się wciąż cudów, które mają swoje źródło w Bogu. Wszystkie one dotyczą człowieka i jego spraw.

Oto rolnik bierze ziarno, które już jest darem Stwórcy, wrzuca je w ziemię i staje się świadkiem cudu rozmnożenia: z jednego ziarna powstaje kłos, a w nim wiele ziaren. To Bóg sprawia, że nieustannie dzieje się cud, a człowiek przez pielęgnację i technikę rolniczą może pracować wokół dokonującego się cudu. Nasi praojcowie zdawali sobie sprawę, że to Stwórca daje ziarno na zasiew i dziękowali Mu. Dla nich było nie do pomyślenia, żeby nie znaczyć chleba krzyżem przed włożeniem go do pieca czy przed jego napoczęciem. Oni również zawsze modlili się przed i po posiłku. My natomiast już prawie nie pamiętamy, że chleb to owoc ziemi oraz pracy ludzi, dlatego wielu z nas, biorąc go do ręki, wcale się nie modli. A jeśli to czynimy, to ci, którzy spożywają posiłek wraz z nami, patrzą na nas z wielkim zdziwieniem.

Wiemy, że Jezus dokonał cudu rozmnożenia i nakarmił ogromną rzeszę ludzi, choć miał do dyspozycji tylko pięć chlebów; jednak zupełnie nie pamiętamy, że najpierw wziął je do rąk, pobłogosławił i odmówił dziękczynienie. Dlatego modlitwa przed czy po posiłku nie jest ani przeżytkiem, ani znakiem nadmiernej pobożności, ani nieszkodliwym przyzwyczajeniem, lecz wspaniałym aktem dziękczynienia Bogu za cud, którego owoc właśnie otrzymujemy. Zatem brak tej modlitwy jest niesamowitą arogancją człowieka, która wynika z głupoty utożsamiającej źródło wielkich dzieł Bożych z piekarnią czy lodówką.

Jeżeli śledzimy dzisiejszą ewangeliczną scenę, to trzeba nam popatrzeć na nasz własny stół. W jaki sposób do niego zasiadamy i jak wyglądają nasze posiłki? Czy modlimy się i jesteśmy pełni wdzięczności Bogu za to, co spożywamy?

Było tylko pięć chlebów jęczmiennych, a Jezus nakarmił nimi pięć tysięcy ludzi. Jednak bynajmniej na tym nie poprzestał. Powiedział apostołom: „Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło” (J 6,12). Pamiętamy, że napełnili resztkami dwanaście koszów. Dlaczego? Bo dokonał się jeszcze jeden niezwykły akt troski Boga o człowieka. Gdyby jego owoc miał się zmarnować, byłby to kolejny przejaw ludzkiej arogancji i głupoty, a dodatkowo dowód braku miłosierdzia względem tych, którzy cierpią głód.

Śpiewamy: „Otwierasz rękę, karmisz nas do syta”, a na świecie ludzie wciąż umierają z głodu. Tymczasem codziennie – także u nas – chleb bywa wyrzucany, a inne rodzaje pożywienia niszczone, choć stale narzekamy na trudne warunki życia. Trzeba to dostrzec.

Jest powiedziane w Ewangelii, że Chrystus wystawił Filipa na próbę, pytając go: „Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?” (J 6,5). Bóg zawsze wie, co ma czynić, ale pragnie, aby i człowiek, który się do Niego przyznaje, też wiedział, jak ma się zachować wobec chleba i każdego pożywienia, jakie otrzymuje. Posiłek to nie jest byle co! To jest bardzo poważna, bo świąteczna okoliczność! Jeśli ludzie zasiadają do wspólnego stołu, patrzą sobie w oczy, dostrzegają tego, który ich zgromadził i przygotował pożywienie, oraz potrafią dziękować, to od początku rodzi się atmosfera, w której mogą wzrastać w szacunku do pożywienia i w umiejętności dzielenia się.

Ale to jest nadal tylko wstęp, bo Pan Jezus na tym, co jest normalne i zwyczajne, nadbudowuje rzeczywistość Eucharystii, która jest największym dziękczynieniem. Właśnie na tym, co jest naturalne, Chrystus buduje to, co jest nadnaturalne! On dzieli się z nami Chlebem Życia, dzieli się sobą. Jeżeli wzrastamy w klimacie powszechnego lekceważenia i odrzucania Chleba Eucharystycznego, wskazuje to na chore korzenie i słabe fundamenty naszej wiary, co wynika w dużej mierze z lekceważenia i niedoceniania wspólnotowego, rodzinnego stołu. Jeżeli człowiek nie nauczył się dziękować za chleb powszedni ani go szanować, jakże może docenić chleb, którym jest sam Bóg? Taki człowiek w ogóle nie wie, co traci.

Te dwa stoły – domowy i eucharystyczny – są ściśle ze sobą powiązane. Jak się zachowujemy przy rodzinnym stole, tak się zachowujemy w świątyni. Niestety często różne nawyki z naszego nieuporządkowanego życia, dotyczące nie tylko zachowań przy stole i spożywania posiłków, przenosimy do świątyni, niesamowicie obrażając tym Boga. Tymczasem powinniśmy chłonąć świętość Bożego stołu i z całym pietyzmem przenosić ją do domów.

Pan Jezus zachęca nas dzisiaj do gruntownej zmiany w naszym spojrzeniu na posiłek. Prosi, abyśmy porzucili głupotę, obojętność i arogancję, a pogłębiali w sobie postawę dziękczynienia za wszystko. Codziennie mamy tyle powodów do dziękowania Bogu. Codziennie dzieje się tyle cudów! Uczmy się wznosić nasze oczy ku niebu, aby je dostrzec, dziękować i błogosławić za nie Boga.