Rozwiązywanie konfliktów, ks. Bogdan Giemza SDS


Co jakiś czas media z lubością przekazują informacje o faktycznym lub rzekomym konflikcie w Kościele. Snują przy tym złowieszcze prognozy, że to rozłam lub zapowiedź jego bliskiego końca. Dzisiejsze pierwsze czytanie pokazuje, że konflikty nie są Kościołowi obce, jednakże jego mądrością jest umiejętność i zdolność ich rozwiązywania.

Współpraca w Kościele od początku była związana z napięciami i znaczona trudnościami. Wbrew wszelkim mrzonkom nigdy nie była i nie jest sielanką. W listach Nowego Testamentu znajdziemy wiele śladów konfliktów, kryzysów spowodowanych złym rozumieniem współpracy, różnymi wizjami wspólnoty. Wielkością jest jednak to, że Kościół wzrastał pośród kryzysów. To ważne przesłanie zawiera także dzisiejsze czytanie z Dziejów Apostolskich.

Okoliczności Soboru Jerozolimskiego

Przypatrzmy się sytuacji, w której dochodzi do wydarzenia zwanego Soborem Jerozolimskim (por. Dz 15,1-35). Następuje on po chrzcie pierwszego poganina – Korneliusza (por. Dz 10). Dla wspólnoty chrześcijańskiej, składającej się dotychczas z samych Żydów, była to decyzja wysoce kontrowersyjna, nawet dla Piotra Apostoła jej podjęcie nie było czymś oczywistym. Postanowił ochrzcić Korneliusza dopiero pod wpływem wyraźnych znaków z nieba. Wkrótce potem Barnaba i Paweł wyruszają na pierwszą w historii Kościoła wyprawę misyjną do pogan. Owoce tej wyprawy były ogromne. Ponieważ jednak przy udzielaniu chrztu poganom apostołowie nie żądali od nich poddania się obrzezaniu ani przyjęcia innych obowiązków religii żydowskiej, w ówczesnym Kościele zaczęło się poważne zamieszanie, które groziło nawet rozłamem. Dla rozstrzygnięcia problemu Paweł i Barnaba oraz jeszcze kilku spośród uczniów udali się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do apostołów i starszych. Przedstawili im problem i podzielili się radością, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich dokonał.

Ale wtedy, jak pisze autor Dziejów Apostolskich: „Niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni. Doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą” (Dz 15,1 i nn.). Zatem sytuacja była dla młodego Kościoła bardzo poważna. Sprawa, którą właśnie przyszli rozstrzygać, zarysowała się znowu bardzo wyraziście.

Dekret soborowy

W trakcie debaty nad rozwiązaniem problemu głos zabierają apostołowie Piotr i Jakub. Warto zwrócić uwagę na sformułowanie opisujące naradę: „Po długiej wymianie zdań”. To świadczy o wadze problemu, jak również o długiej dyskusji mającej na celu jego rozwiązanie.

Po przemówieniach Piotra i Jakuba oraz naradzie całego Kościoła postanowiono wybrać ludzi i wysłać ich wraz z Pawłem i Barnabą do Antiochii ze specjalnym pismem, które zawierało tzw. dekret soborowy. Należy podkreślić, że dekret wyraźnie zaznacza tereny, których dotyczy – krajów leżących w bliskiej od Palestyny odległości. Ograniczenie to jest ogromnie ważne, gdyż tłumaczy nam, dlaczego Paweł ogłosił dekret tylko w wymienionych krajach, a nie liczył się z nim w najmniejszym stopniu na innych terenach swej działalności, np. w Koryncie. Dekret miał charakter dyscyplinarny, odpowiadał na konkretne problemy lokalne. Jednocześnie uzmysłowił młodemu chrześcijaństwu, jak przyjmować pogan do gmin, które były zgromadzone wokół Żydów. Tak zwani żydujący, którzy niepokoili Kościół w Antiochii, zostali wyraźnie skarceni, potępiono ich postawę, podkreślając zupełnie prywatny charakter ich nauczania: „bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami”. Natomiast Paweł i Barnaba zyskali uznanie dla swego dzieła.

„Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne”. Dekret w formie uroczystej, która w przyszłości stanie się w Kościele oficjalną formułą, zwalniał chrześcijan pochodzących z pogaństwa od ciężaru Prawa Mojżeszowego. Sobór nałożył na nich jednocześnie określone obowiązki, wymienione w drugiej części dekretu: „Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego”.

Jak my reagujemy na konflikty?

Jak my reagujemy w obliczu konfliktów w naszych rodzinach, grupach społecznych, wspólnotach kościelnych? Najczęściej pojawia się strach i lęk, odruch ucieczki od napięć. Problemem jednak nie jest konfliktowość, ale brak właściwego traktowania konfliktów i nieumiejętność ich przezwyciężenia. Brak konfliktów w jakiejkolwiek wspólnocie nie zawsze jest oznaką dobrej kondycji. Może oznaczać brak zainteresowania życiem wspólnoty, na przykład rodzinnej, pragnienie życia w „świętym spokoju”.

Konsekwencje takiego stanu rzeczy mogą być bolesne dla poszczególnych osób i różnego rodzaju kręgów i wspólnot. Może to prowadzić do nadmiernego indywidualizmu i koncentracji na własnej osobie, niewrażliwości na innych, co w ostateczności prowadzi do poszukiwania głębszych relacji poza rodziną czy wspólnotą. Wszystko to osłabia wrażliwość na innych, niszczy ludzkie więzy przyjaźni i miłości.

Odwaga wzrastania

Pochylając się nad doświadczeniem opisanym w Dziejach Apostolskich, spróbujmy szukać tego, co nam pomoże dojrzale rozwiązywać konflikty w naszym życiu.

Na pierwszym miejscu trzeba wskazać zdolność do słuchania. Niekiedy wydaje się komuś, że jak dużo mówi, to łatwiej rozwiąże problem. Potok słów może być przeszkodą. Zdolność rozwiązywania sporów rodzi się z uważnego słuchania bliźniego i umiejętności czytania jego gestów, zachowania, wyrazów twarzy. W wydarzeniu Soboru Jerozolimskiego, mimo widocznego napięcia, można wyczuć zdolność słuchania o istniejącym problemie.

Otwarcie na Ducha Świętego jest następnym ważnym elementem w rozwiązywaniu problemów. Rozważany tekst z Dziejów Apostolskich mówi wyraźnie o obecności Ducha Świętego w rozwiązaniu zaistniałego konfliktu. Tak samo łatwo zauważyć znaczącą rolę Piotra i Jakuba, osób odpowiedzialnych za wspólnotę Kościoła.

Istotna jest również gotowość do przetwarzania konfliktów. Nie zawsze jest możliwa pełna harmonia wśród współpracowników, we wspólnocie. Konflikt jednak musi zostać rozpoznany, wypowiedziany i uznany. Z tym wiąże się zaakceptowanie wolności drugiego. Musi być wolność aktywności, inicjatyw. Współpraca, życie w rodzinie, życie wspólnotowe wymagają wzajemnej kultury, bez zazdrości i zacietrzewienia. Winno temu towarzyszyć przekonanie, że moje wzrastanie w dobrym zależy od wzrostu całej wspólnoty braterskiej, a przynajmniej od mojego osobistego zaangażowania w jej budowanie.