Światłość, a nie ciemność, ks. Kazimierz Skwierawski


Moi Drodzy, chwila, w której wierzący w Chrystusa gromadzą się przy stole eucharystycznym, jest wielkim świętem Kościoła, czyli tych wszystkich, którzy mają świadomość, że należą do Chrystusowego Ciała, że On jest Głową, a my poszczególnymi członkami.


Eucharystia jest zawsze wielką manifestacją tych członków Kościoła, które w danej wspólnocie, w danym miejscu, w konkretnym czasie gromadzą się przy stole eucharystycznym, dając wyraz swojej jedności z Chrystusem, ze swoją Głową. Tak jest zawsze, niemniej dzisiejszy dzień pokazuje nam to ze szczególną mocą, dlatego że jest uobecnieniem tej chwili, kiedy do świątyni wszedł sam Pan Jezus. Jako małe dziecko został przyniesiony przez rodziców. Ale już wtedy, jako ktoś mający jeszcze bardzo niewiele czasu spędzonego na tym świecie, został odkryty i zidentyfikowany jako Ten, na którego czeka od wieków świat. Stąd ten dzień nosi na sobie szczególne znamię Kościoła, bo oto do świątyni wchodzi Ten, który jest Jego Głową.

Pan Jezus mówił wielokrotnie o sobie jako o światłości – by wziąć tylko to jedno zdanie, najbardziej proste – "Ja jestem światłością świata". Ta światłość, którą jest Chrystus, jest nam dana. Jeżeli Głowa jest światłością, to trudno, żeby w tej światłości nie żyły członki tego samego Ciała. To jest nasze wspaniałe powołanie chrześcijańskie, które się zaczęło w momencie chrztu. Wtedy też rodzice przynieśli nas do świątyni i od paschału, który jest znakiem Chrystusa zostały zapalone świece, które trzymali nasi rodzice czy chrzestni.

My odnawiamy dzisiaj to, co jest kluczowe w naszym życiu, nasz chrzest. Wtedy nastąpiło spotkanie z Chrystusem. Zaczęła się nasza droga w światłości za Nim, bo przecież jedynie taka droga ma sens.

Pan Jezus powiedział: "kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia". To jest ukazanie największej i niesamowitej obietnicy. Myślę, że każdy z nas ma doświadczenie, co to znaczy iść w ciemności, kiedy droga nie jest widoczna i nie da się jej w żaden sposób oświecić. Człowiek musi iść i przewraca się, bo natrafia na kamień, czy jakiś wybój. Jeśli ktoś tak musi iść, wtedy jest w stanie ocenić, ile znaczy światło, które możemy zaświecić. A cóż dopiero powiedzieć o drodze naszego życia. Nie o tej konkretnej ścieżce czy ulicy, ale o naszej odpowiedzialności, o krokach życiowych, które wynikają z naszej woli? Cóż powiedzieć o tej drodze, jeżeliby miała wieść w ciemności bez Chrystusa, bez Jego oświecającego słowa? Wtedy życie konkretnego człowieka i jego bliskich i życie społeczności jest naznaczone dramatem, a ponieważ jestem członkiem ciała Chrystusowego, to cierpi ze mną cały Kościół.

To sobie dzisiaj z mocą uświadamiamy i dziękujemy Jezusowi, że jest światłością świata, że tak się ukazał człowiekowi od samego początku, i że tak został rozpoznany. Dziękujemy Mu za to, że nas wprowadzono w tę rzeczywistość Chrystusowego Ciała, że zadbali o to nasi bliscy, że nas w tym duchu usiłowali wychować. Dziękujemy Bogu za to, że nigdy nie musimy błądzić, że zawsze możemy wejść w orbitę Chrystusowego światła, nie tylko tu, w świątyni, ale w każdej chwili w naszym domu możemy otworzyć księgę słowa Bożego. Możemy dotknąć Chrystusowego słowa, które się nam objawia, może zostać oświecony każdy nasz dzień, każda chwila naszego życia, każdy wybór, jaki się przed nami jawi, każda decyzja, każda niewiadoma, każde pytanie, jakie słusznie możemy postawić pod adresem swojego życia. To wszystko może być oświecone światłem Chrystusa. O tym wszystkim mówi nam płomień świecy, który mieliśmy zapalony.

Moi Drodzy, jakie to są niesamowite rzeczywistości i skarby, do których mamy zdumiewająco łatwy dostęp. W tym kontekście można pytać: Jak to jest możliwe, że życie ludzkie zostało naznaczone tyloma dramatami? Jak to jest możliwe, że człowiek mający światło, pragnie chodzić w ciemności, że się tylekroć przewraca i nie wyciąga z tego wniosków? Próbuje opierać życie na sobie, a nie na Chrystusie. Próbuje czynić wielkość z ciemności, a lekceważy to, co naprawdę jest wielkością – światło Chrystusa, odwieczną Bożą mądrość. To są pytania, które z całą ostrością padają dzisiaj ku nam.

To wszystko jest udziałem chrześcijan. To wszystko jest wielkim światłem Kościoła wynikającym z tajemnicy chrztu świętego. Ale od kilku już lat ten dzień jest związany ze szczególnym zwróceniem uwagi na życie konsekrowane. Każdy chrześcijanin na mocy swojego chrztu, wchodząc w orbitę Chrystusowej światłości, jest powołany do świętości, to znaczy, żeby jego życie, oświecone światłością Chrystusa, biegło szczęśliwie i aby w pełni dojrzały mógł wejść do królestwa Bożego. To jest powołanie każdego człowieka – najważniejsze i kluczowe. Ale w tym powołaniu każdego chrześcijanina są też powołania do życia konsekrowanego.

Życie konsekrowane jest to oddanie Bogu siebie na własność, bo Bóg wybiera sobie niektórych ludzi do tego, aby w sposób szczególny byli poświęceni Jemu samemu. Kapłan jest w jakimś stopniu konsekrowany, poświęcony Bogu dla służby ludowi Bożemu. Ale takimi osobami są również inne. Najbardziej znane są siostry zakonne, bo jest różnica stroju – z reguły widzimy habit. Jest to znak, że ktoś oddał swoje życie całkowicie Bogu. Nie zawiera małżeństwa, bo został powołany do szczególnego oddania siebie Bogu. Żyje radami ewangelicznymi, tymi trzema, które są nam dobrze znane. Jest powołany do posłuszeństwa, ubóstwa i dziewictwa.

Ale to nie są tylko siostry zakonne. Życiem konsekrowanym, a więc w ten sposób oddanym Bogu, mogą żyć osoby świeckie, które są pośród nas. Są nam nieznane pod tym kątem. Nie zawierają małżeństwa, składają te trzy śluby, ale nie ubierają habitu, nie prowadzą wspólnego życia. Żyją w świecie, też są całkowicie oddane Panu. Żyją w tzw. instytutach świeckich.

Zarówno siostry zakonne, jak i członkinie instytutów świeckich prowadzą życie konsekrowane. Czym ono jest? Jest wyciągnięciem ostatecznych konsekwencji z wielkiego daru chrztu świętego. Oddaję się Bogu do końca już w tym życiu, całkowicie oddaję Mu siebie.

Kościół dziękuje Bogu dzisiaj w sposób szczególny za dar życia konsekrowanego, czyli za tych wszystkich ludzi, którzy żyjąc w świecie, są Bogu całkowicie oddani. Stanowią oni skarb Kościoła. Są szczególnym źródłem Chrystusowego światła w świecie. Ciało Kościoła jest przede wszystkim ożywiane przez Głowę, przez samego Chrystusa, ale my możemy temu ciału Chrystusowemu przydawać wiele dobra lub sprawiać wiele zmartwień, przyczyniać mu zdrowia lub choroby. To zależy od naszego życia. Każdy członek Kościoła jest powołany do tego, aby przydawał temu ciału zdrowia.

Pismo Święte mówi, że my możemy dopełniać braki cierpień Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół. Chrystus dla naszego dobra, szczęścia, zbawienia tak wiele przecierpiał. My możemy swoje życie złożyć w ofierze Bogu i wtedy przydajemy również wiele dobra temu Chrystusowemu ciału, każdy na swój sposób. Jedni w małżeństwie, inni w kapłaństwie, inni właśnie w życiu konsekrowanym. Każdego dnia trzeba chodzić w światłości Chrystusa, a nie w ciemności.

Sięgam po dar Bożego słowa, które mnie oświeca. Sięgam po dar Chrystusowego Ciała, które daje mi moc. Kiedy sięgam? Zawsze, nieustannie sięgam po Jego słowo, zawsze sięgam po Ciało Chrystusa, a przynajmniej wtedy, kiedy się gromadzi Kościół: w każdą niedzielę, w każde święto, bo to jest mój przywilej, mój zysk. To wszystko jest zawarte w tym jednym znaku zapalonej świecy, którą trzymaliśmy w ręku. Ona właśnie to znaczy i na to wskazuje. Dziękujmy Bogu za tę uroczystość, za to przypomnienie. Prośmy Go, abyśmy żyli pełnią wiary, byśmy korzystali z tych niezwykłych darów, jakie są do naszej dyspozycji przez ograniczony czas, bo krótko na tym świecie żyjemy.