Trwajcie mocni w wierze z Maryją, ks. Kazimierz Nawrocki


W bocznym ołtarzu kościoła franciszkanów w Sanoku można oglądać obraz Matki Bożej, która czuwa nad śpiącym Dzieciątkiem. Maryja ma ręce złożone do modlitwy, a wzrok utkwiony w twarzy śpiącego Jezusa. Z całej postaci modlącej się Matki Bożej bije jakaś moc wiary. Ona niezłomnie wierzy, że śpiące Dziecię to obiecany Zbawiciel, prawdziwy Syn Najwyższego, którego urodziła z woli Stwórcy ogłoszonej Jej przez Gabriela Archanioła. Teraz swoje powołanie jako Matka Zbawiciela świata pragnie urzeczywistnić wśród radości, ale i trudności, niedostatków w Betlejem i w Nazarecie, dlatego modli się o potrzebne łaski.

„O Dziewico Najświętsza – woła św. Alfons – dla zasług Twojej wielkiej wiary wyjednaj mi łaskę żywej wiary: O Pani, przymnóż nam wiary” (św. Alfons, Uwielbienia Maryi). W dwudziestym pierwszym wieku to błaganie jest nadal aktualne, bo my, biedne dzieci Maryi, po omacku błąkamy się po zwodniczych ścieżkach pychy, materializmu praktycznego i intensywnych doznań zmysłowych – wielu do swej Matki, w której można znaleźć prawdziwe szczęście, dotrzeć nie może. „Trwajcie mocni w wierze z Maryją” – wołał Benedykt XVI. Maryjo, przymnóż nam wiary – prosimy – byśmy prawdziwą drogą wiary do Ciebie dążyli i nigdy nie zbłądzili.

Benedykt XVI na Jasnej Górze powiedział: „Maryja podtrzymywała wiarę Piotra i apostołów w Wieczerniku, a dziś podtrzymuje Ona moją i waszą wiarę. [...] Przez wiarę możemy «dotknąć» Boga żywego, a gdy już Go dotkniemy, natychmiast udziela nam swej mocy, [...] wtedy przenika nas wewnątrz jakby niewidoczny strumień życia Bożego”. Uczmy się więc wiary i modlitwy od Matki Bożej.

„Wiara to piękna rzecz, ale i trudna rzecz” – zauważył jeden z profesorów KUL-u. Dlaczego tak jest? Jest tak, ponieważ – jak zaznaczył Benedykt XVI w Częstochowie – „wiara jest bardzo osobistym aktem człowieka, który realizuje się w dwóch wymiarach”. Tym pierwszym wymiarem, czyli pierwszą częścią w naszej wewnętrznej czynności uwierzenia Bogu, jest poznanie całego objawienia Bożego. Trzeba przyjąć to, co Bóg nam objawił o sobie, o nas samych i o otaczającej nas rzeczywistości niepojętej i niewyobrażalnej do końca.

Sama znajomość słowa Bożego nie wystarczy. Potrzeba jeszcze dla całości aktu wiary dołożyć drugą część, a mianowicie serce, które rozpalone ogniem miłości do Chrystusa aktem swej woli oddaje się Mu według słów: „Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję, nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty dobro nieskończone”. To Boże światło wiary, które rozpala nasze serce przy poznawaniu objawienia Bożego, jest teraz poparte osobistym aktem ludzkiej woli. „Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny; dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie”.

Benedykt XVI podkreślał, że „wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd objawionych”, ale „przylgnięcie” do Chrystusa na całe życie, „na dobre i na złe” chwile życiowe. Niestety, nie zawsze ludzka wola da się łatwo przychylić do Chrystusa na zawsze. Ma czasem swoje „ale”, budzi wątpliwości i wywołuje kryzysy wiary, a to dlatego, że tych prawd wiary nie widzimy oczami ciała, jak jest to z rzeczywistością, która nas otacza, ale na podstawie przekazanych przez Kościół Chrystusowy wiadomości. Dlatego mamy tylko pewność moralną, jaką ma dowódca frontu na podstawie meldunków wojskowych z frontu walk, a takie mogą czasem budzić pewne wątpliwości co do ich prawdziwości. W takim wypadku człowiek pragnący uwierzyć winien się modlić o światło wiary, które da mu całkowitą pewność, że stoi blisko Boga i Bożej rzeczywistości. Apostołowie też prosili Jezusa: „Panie, przymnóż nam wiary”. I tę wiarę otrzymali.

Jeden z ważnych przywódców świadków Jehowy modlił się, aby mógł uznać w Jezusie prawdziwego Syna Bożego. W wydanej później publikacji Prorocy z Brooklynu napisał: „Przez całą noc modliłem się ze łzami i mocowałem się ze sobą. Kiedy nad ranem zostałem już przez Pana uleczony z mojej choroby i wątpliwości w wierze chrześcijańskiej […], poznałem smak duchowego życia w Chrystusie, i kiedy osobiście po raz pierwszy w życiu pomodliłem się bezpośrednio do Jezusa, szloch targnął mą piersią. Odczułem ogromny duchowy spokój, a także moc, która mnie umacnia. Było to duchowe zrodzenie, o czym mówił Jezus do Nikodema”. Na innym miejscu swej publikacji Ryszard Solak zaznacza: „Droga członków Towarzystwa Biblijnego prowadzi donikąd, na manowce. To szatan ukazuje się, udając anioła światłości”.

Nie zapominajmy i my prosić często o łaskę mocnej wiary w codziennej modlitwie, w Mszy św. i Komunii św., czytaniu książek religijnych. Korzystajmy z ciągłego oczyszczania się z grzechów w sakramencie pokuty, bo inaczej nasza dusza, „oblepiona” ciężkimi grzechami, nie przepuszcza promieni łaski wiary, którą mamy od chrztu, i  zostajemy w ciemnościach niewiary i religijnej obojętności. „O Dziewico Najświętsza, dla zasług Twojej wielkiej wiary wyjednaj mi łaskę żywej wiary” (św. Alfons).