Trzeba chcieć przejrzeć, ks. Janusz Mastalski


Trwa Wielki Post, czas pokuty i zamyślenia. Trzeba to podkreślić: czas, a nie tylko tradycyjne spotkania na nabożeństwach pasyjnych. Wszyscy powinni uwierzyć, że jest to czas łaski. Bóg spotyka się z nami nie tylko tu, w kościele, ale także w domu, pracy, na ulicy, w autobusie. I tak naprawdę chodzi o to, aby się z Bożym słowem nie minąć, nie zagłuszyć Bożego głosu.

Aby dobrze wykorzystać Wielki Post, trzeba uwierzyć, że można coś zmienić w swoim życiu. Ponadto trzeba wierzyć, że się na tę przemianę ma szansę. W innym wypadku byłaby to tylko płytka świadomość kolejnego okresu roku liturgicznego, sycenie się jego nastrojem. A to przecież ma być czas przemiany, czas pokuty.

O takiej właśnie przemianie mówi dzisiejsza Ewangelia. Gdy uzdrowiony niewidomy po raz drugi przyszedł do Chrystusa, został zapytany o to, czy wierzy w Syna Człowieczego. I wtedy mężczyzna się zawahał, bo powiedzieć: „Wierzę w człowieka” to odpowiedzialna sprawa; oznacza bowiem obdarzenie go pełnym zaufaniem. I zapytał uleczony ślepiec: „A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?” (J 9). Wtedy Chrystus odsłonił prawdę o sobie. Ów uzdrowiony złożył pokłon i powiedział: „Wierzę, Panie” (J 9).

Oto, co ma się dokonać w tym naszym dojrzewaniu wiary. Przejrzenie oznacza uwierzenie w Kogoś. Współczesnemu człowiekowi grozi bowiem zatrzymanie się na etapie wiary wyłącznie w prawdy, dogmaty. Tymczasem my mamy wierzyć Komuś, wierzyć w to, co On powiedział, a to przecież jest różnica. Zawierzenie Bogu, który przekazał nam prawdę zbawienia, likwiduje każdą dyskusję. Można się jedynie zastanawiać, jak bardziej, lepiej zgłębić prawdy przekazane przez Pana. Wiara wyklucza wszelkie dyskusje nad słusznością czy jej brakiem w odniesieniu do prawd i nakazów Bożych.

W obecnych czasach potrzeba nam tego uwierzenia na nowo Bogu, owego przejrzenia, ponieważ coraz częściej zaczynamy się gubić. Wielu współczesnych chrześcijan uczyniło sobie ze skarbca naszej wiary bardzo szczególną religię. Coraz częściej mówi się o katolikach z dodatkiem słowa „ale”:

•  Ja wierzę w Chrystusa, ale wiara w Szatana w XXI wieku jest śmieszna.
•  Ja wierzę w Chrystusa, ale nie ma sensu wierzyć w życie wieczne (ewentualnie w reinkarnację można uwierzyć).
• Ja wierzę w Chrystusa, ale szóste przykazanie skreślam, bo kto to widział mieć tak nienowoczesne poglądy.
• Ja wierzę w Chrystusa, ale jestem za rozwodami, bo życie jest niełatwe i nie ma sensu się męczyć.
•  Ja wierzę w Chrystusa, ale kontestuję Kościół, który tylko się bogaci.

Czytając dzisiejszą Ewangelię, nie można zapomnieć, że współcześnie Chrystus przechodzi także obok każdego z nas, tak jak to się działo w przypadku niewidomego znad sadzawki. Pragnie nas uzdrowić. Nie można jednak przed Mistrzem uciekać. Ślepiec czuł w sercu, że Jezus jest tym, który odmieni całe jego życie. Trzeba zaufać Panu i poddać się Jego woli! Jak to uczynić? Niech odpowiedzią będzie pewien przykład zaczerpnięty z klasyki polskiej literatury.

Otóż istnieje takie polskie opowiadanie o jaskółce, której pisklę wypadło z gniazda i leżało martwe. Matka wzięła je, wyniosła pod niebiosa i puściła, wychodząc z założenia, że jeśli żyje, to poleci. Juliusz Słowacki z tego prostego opowiadania uczynił poemat, w którym pod słowo „pisklę” podłożył słowo „Ojczyzna”. Pisał więc: „Porwę Cię wprzódy na pieśniacze skrzydła i puszczę. I jeśli żywa, to poleci”. Można dokonać parafrazy tego tekstu i wyraz „Ojczyzna” zastąpić słowem „wiara”: „Porwę Cię w górę na wiary skrzydła i puszczę. I jeśli żywa, to poleci”.

Aby zaufać do końca Panu, trzeba wielokrotnie podejmować trudne i niewygodne decyzje, które tylko dzięki Niemu mają szansę realizacji. Lęk przed trudem i cierpieniem to tak naprawdę droga donikąd!

Jakże ważne w powyższym kontekście są dzisiejsze słowa z Listu św. Pawła do Efezjan: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje Ci Chrystus” (Ef 5).

Chciejmy spotkać Jezusa po to, aby przejrzeć, czyli w nowym świetle zobaczyć siebie, swoje życie, problemy, porażki i sukcesy. Wtedy będzie łatwiej dziękować Bogu za wszystko, tak jak to czyniła św. Faustyna Kowalska:

Jezu, dziękuję Ci za codzienne drobne krzyżyki,
za przeciwności w moich zamiarach, za trud życia wspólnego,
za złe tłumaczenie intencji, za poniżanie przez innych,
za cierpkie się obchodzenie z nami, za posądzenia niewinne,
za słabe zdrowie i wyczerpanie sił, za zaparcie się własnej woli,
za wyniszczenie swego ja, za nieuznanie w niczym,
za pokrzyżowanie wszystkich planów.