Trzy powołania, ks. Edward Staniek


Słowo natchnione mówi nam dziś o trzech drogach życia doczesnego i o perspektywie życia wiecznego. Pierwszą drogą jest małżeństwo i rodzina, drugą jest małżeństwo i brak rodziny, a trzecią – samotność.

Małżeństwo i rodzina są przedstawione w Księdze Machabejskiej. Ojciec, prawdopodobnie wielki patriota, znajduje się na froncie albo już nie żyje. Opowieść dotyczy bowiem okresu zaciętych walk machabejskich. W domu pozostała matka z synami. Musieli być młodociani, skoro nie znaleźli się razem z ojcem na froncie. Zdają teraz wielki egzamin z patriotyzmu i z wiary. Obserwujemy zatem wspaniałą matkę i wspaniałych synów. Dorośli oni w rodzinnym domu do dawania świadectwa – świadectwa trudnego. Wybierają mądrze. Mają bowiem do dyspozycji tylko dwa rozwiązania: wierność Bogu i śmierć albo zdradę Boga i życie doczesne. Trzeba wielkiej odwagi, aby w takim momencie wybrać wierność Bogu.

Popatrzmy na drogę małżeńskiego i rodzinnego życia. Poczęcie dziecka bywa stosunkowo łatwe. Urodzenie dla matki jest trudne i bolesne. Najważniejsze jest jednak wychowanie. Obejmuje ono kilkanaście lat życia dziecka. Ten wysiłek jest przez Boga nagradzany. Matka machabejska wychowała bohaterów. Wszyscy zginęli śmiercią męczeńską. Ona umarła ostatnia. O tym już autor księgi nie powiada, czy umarła jako męczennica, czy też z bólu, gdy patrzyła na śmierć synów. Dorastanie w domu do świadectwa jest możliwe wtedy, gdy zarówno ojciec, jak i matka wiedzą, czym jest świadectwo, i gdy dobrym życiem i postępowaniem ukazują dzieciom drogę. Machabejska matka mogła być dumna z postawy synów w sytuacji wyjątkowo trudnej.

W Ewangelii saduceusze mówią o małżeństwie, w którym zabrakło dzieci, a zatem poruszają sprawę wierności żony wobec męża. Ta historia jest bolesna. Kobieta staje nad mogiłami siedmiu kolejnych mężów. Dochowuje wierności każdemu z nich. Ta droga jest bardzo trudna. W wielu wypadkach, kiedy nie można miłością objąć dziecka, a odzywa się ona w formie tęsknoty za nim, Bóg podsuwa inne zadania. Często społeczne bądź zawodowe. Jest to trudna droga miłości wzajemnej i dochowania jej wierności. Na tej drodze małżonek wspiera żonę, a ona jego. Przeżywają swoistego rodzaju samotność we dwoje.

Świadectwo, że takie życie ma sens, że warto zainwestować wszystko w wierność, we wzajemne ubogacenie się i równocześnie w otwieranie serca dla innych, jest trudne, albowiem jest połączone z ofiarą. Ma jednak głęboki sens nie tylko w ścianach domu, w którym żyje małżeństwo, ale także poza jego progiem.
Jezus, podając historię żony, która pochowała siedmiu mężów, mówi także o dobrowolnej rezygnacji z małżeństwa i z rodziny. Są różne powody, dla których poszczególni ludzie rezygnują z małżeństwa i z rodziny. Najczęściej ma to miejsce wtedy, gdy odkrywają inne powołanie. Z tej racji z małżeństwa rezygnuje kapłan. Z założenia domu rodzinnego rezygnuje siostra zakonna, która chce kochać wszystkich, a nie tylko wybranego człowieka i swoje dzieci. Ona chce być do dyspozycji Boga.

W wielu wypadkach rezygnują z małżeństwa ci, którzy głęboko przeżywają powołanie zawodowe, na przykład zaangażowanie w pracę dydaktyczną i wychowawczą w szkole. Gdy taka nauczycielka rozmawia z kandydatem na męża, który stawia jej warunki, że pierwsze musi być małżeństwo, dom i na pierwszym miejscu muszą także znaleźć się dzieci, a szkoła może istnieć tylko o tyle, o ile się jeszcze zmieści, ona powiada mu „dziękuję”. Dla niej szkoła jest życiowym zadaniem i dlatego rezygnuje z tak ustawionego małżeństwa. Często dużą rolę odgrywa powołanie lekarza, pielęgniarki, artysty. Człowiek taki musi dysponować czasem i mieć wokół siebie odpowiednią atmosferę, by mógł tworzyć. Jeszcze częściej takie powołanie do samotności odkrywają osoby, które życie zmusiło do zajęcia się chorym – ojcem, matką albo bratem. Bywa, że ktoś decyduje się na to, aby wziąć odpowiedzialność za wychowanie młodszego rodzeństwa, gdy braknie ojca i matki.

Często samotność jest połączona z powołaniem do cierpienia. Może ją powodować nieuleczalna choroba, niepłodność lub innego rodzaju kalectwo. Te przyczyny uniemożliwiają zawarcie małżeństwa. Ktoś może się liczyć z konsekwencjami na drodze dziedziczenia i dlatego nie chce przekazywać swych własnych słabości dzieciom.

Powołanie do cierpienia często wymaga również rezygnacji z małżeństwa i z rodziny. Ta trzecia droga jest jeszcze trudniejsza niż życie w bezdzietnym małżeństwie. Jest wezwaniem do dawania trudnego świadectwa miłości połączonej z ofiarą. Jeżeli człowiek jest wierzący i potrafi wyrzec się rodziny dla królestwa niebieskiego, staje się znakiem dla otoczenia, że pójście tą drogą ma głęboki sens.

Chrystus mówi dziś o tym, że czekające nas życie wieczne będzie wolne od zobowiązań małżeńskich. Tam istnieje miłość, która wynosi człowieka ponad układy małżeńskie. Ci zatem, którzy wybierają samotność z racji religijnych, już tu, na ziemi, są znakiem. Oni ukazują, że jest możliwe odkrycie sensu życia i szczęścia doczesnego mimo rezygnacji z małżeństwa i rodziny. Równocześnie taka rezygnacja połączona jest z otwarciem serca na potrzeby innych ludzi. Miłość bliźnich – niezależnie od tego, czy chodzi o powołanie kapłana, zakonnicy, nauczyciela, lekarza, naukowca, artysty czy człowieka, który zajmuje się swoimi bliskimi – ma ubogacać innych ludzi.

Zatem ludzie samotni, którzy w sposób dojrzały decydują się na samotność, stają się wychowawcami społeczeństwa, bo przecież z ich dobra korzysta więcej ludzi niż wtedy, gdy miłość jest zamknięta tylko w granicach rodzinnego domu.

Wszystkie trzy powołania – do życia w rodzinie, w którym na pierwszym planie winno się znaleźć wychowanie dzieci do składania świadectwa; do małżeństwa bezdzietnego opartego na wierności, która nie zawsze jest sielanką; i do składania świadectwa w samotności – prowadzą do nagrody wiecznej. W zależności od tego, jaką drogę otworzył przed nami Bóg, należy w niej znaleźć siebie, swoje własne powołanie i uczynić wszystko, by nasze serce rosło i ubogacało otoczenie.

Podziękujmy dziś ojcu i matce, którzy tworzą bogactwo rodzinnego domu, w którym wychowano nas do dawania świadectwa. Gdyby nie ta wielka wartość, nie byłoby nas dzisiaj w tej świątyni. Hierarchia wartości wyniesiona z domu przyprowadziła nas dziś do świątyni i ona nas zapewnia, że jesteśmy na dobrej drodze. Poprośmy Pana o błogosławieństwo dla tych wszystkich, których miłość macierzyńska i ojcowska została tylko w bolesnej tęsknocie, aby owa tęsknota była twórcza i by ubogaciła wielu. Poprośmy również o błogosławieństwo dla tych, którzy wybrali samotność, ażeby na tej drodze odkryli sens własnego życia oraz pełnię szczęścia na ziemi i kiedyś w wieczności.