Uwierzyć i zawierzyć Jezusowi, Wojciech Jaroń


Bóg objawił się Eliaszowi w łagodnym podmuchu wiatru. Wcześniej Eliasz był świadkiem gwałtownej wichury, trzęsienia ziemi, ognia. I wiedział, że w tych zjawiskach Bóg nie chciał mu się objawić, choć one same w sobie nie są złe. Poznał Boga dzięki wierze i dzięki wiedzy, intelektowi, który słusznie podpowiadał mu prawdę o naturze Boga.

Spróbujmy przełożyć ten starotestamentowy obraz na nasze życie. Odczytajmy w nim przesłanie, które jest do nas dzisiaj kierowane przez Stwórcę.

W życiu każdego człowieka mają miejsce różne wydarzenia. Wydarzenia, które możemy przyrównać do gwałtownej wichury, do trzęsienia ziemi, do ognia. Wszystkie one mają ścisły związek z uczuciami i emocjami. Z pewnością umiemy sobie wyobrazić emocjonalne trzęsienie ziemi. I wcale nie musi ono w naszym życiu oznaczać czegoś złego. Emocje pojawiają się w człowieku same. Są często, jak to trzęsienie ziemi lub wichura, bardzo gwałtowne. Emocje te to gniew, złość, rozgoryczenie, smutek, żałość itp. Są też inne gwałtowne emocje, te, które odczytujemy jako emocje pozytywne – emocje ognia. To zakochanie, radość, euforia, wzruszenie itd. Wszystkie te emocje szybko się pojawiają, ale i również szybko mogą zniknąć. Pamiętamy z własnego doświadczenia chwile, w których byliśmy smutni, i nagle, po czyimś jednym słowie, smutek znika i pojawia się ulga, radość, spokój. Pamiętamy radosne chwile uniesienia, ale zniszczone nagle czyimś nieprzemyślanym słowem lub gestem.

Emocje nie są złe, emocje nie są dobre. Emocje to narzędzia, którymi człowiek się posługuje. Dzięki nim może uczynić coś dobrego lub coś złego. Poprzez emocje jednak nie poznajemy Boga. Mogą one nam w tym przeszkodzić lub pomóc. Spójrzmy na naszą wiarę. Spróbujmy odczytać, ile w niej jest emocji. Zatrzymajmy się nad „emocjami ognia”. Czyż nie wzruszamy się podczas „ładnej” liturgii, np. podczas ślubów lub liturgii chrztu? Ilu ludzi mocno i emocjonalnie przeżywa muzykę obrazującą wydarzenia z życia Jezusa? Ilu wzrusza się, oglądając przedstawienia lub filmy o narodzinach Zbawiciela lub o Jego męce i śmierci na krzyżu? Ilu emocjonalnie przeżywa pielgrzymki do świętych miejsc? Nie są to złe emocje, mogą one nam pomóc w osiągnięciu dojrzałej wiary. Mogą też stać się przeszkodą, gdy na nich będziemy chcieli zbudować naszą relację z Bogiem. Tak jak czas zakochania bywa potrzebny w zapoczątkowaniu miłości małżonków, ale nie może być on fundamentem, na którym będą oni budowali swoją przyszłość. Fundamentem, na którym małżonkowie zbudują swoją pomyślną przyszłość, jest miłość. Ten łagodny powiew wiatru wypływający z poznania współmałżonka, tworzący codzienność. Wolny od gwałtownych emocji. Wolny, czyli niedziałający pod ich wpływem, nieprzypisujący im nadmiernej wartości. Łagodny powiew wiatru, który wzmacnia wolny wybór. Łagodny powiew wiatru – akt wolnej woli.

Nasze życie religijne niech będzie podobne do postawy św. Piotra. On przeżył gwałtowną „emocję ognia”, gdy zobaczył Mistrza kroczącego po jeziorze. Wcześniej głęboko uwierzył, że Jezus z Nazaretu jest Synem Bożym. Przyjął tę prawdę aktem wolnej woli – powiewem łagodnego wiatru. Pod wpływem „emocji ognia” zawołał: „Każ mi przyjść do siebie!”. „Przyjdź” – usłyszał w odpowiedzi. Gdy kroczył po wodzie, przeżywał swoją codzienność opartą o wolny wybór swojego Mistrza i Pana. Ale zobaczył wielką falę – doświadczył „emocji trzęsienia ziemi”. Przestraszył się i zaczął tonąć. Jednak jego wcześniejszy wolny wybór pozwolił mu na okrzyk: „Panie, ratuj!”. I Pan go uratował i powiedział: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary”.

Naśladujmy św. Piotra. Naszym aktem wolnej woli uznajmy, że Jezus z Nazaretu to nasz Pan i Zbawiciel. Uwierzmy w Niego mocno i szczerze. Pielęgnujmy tę wiarę poprzez modlitwę i życie sakramentalne. W naszej codzienności odczytujmy chwile łagodnego powiewu wiatru i wołajmy: „Bądź uwielbiony, nasz Boże, we wszystkim, co nas spotyka”. Gdy doświadczymy „emocji ognia”, też zawołajmy do naszego Pana i prośmy Go, by kazał nam przyjść do siebie. I kroczmy po wodzie bez strachu, wpatrzeni w Jego boskie oblicze. I radujmy się tymi chwilami uniesienia i wołajmy do Niego: „Bądź uwielbiony, nasz Boże, w każdym naszym kroku”. Gdy przeżyjemy emocje „trzęsienia ziemi”, nie załamujmy się. Nie przestraszmy się tego, że zaczynamy tonąć. Zawołajmy: „Panie, ratuj!”. Aktem wolnej woli wyznajmy wiarę i poprośmy Go o ratunek przy kratkach konfesjonału. Możemy być pewni, że nas uratuje i z uśmiechem i wyrozumiałością powie: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary”.

Modlitwa

Uwielbiamy Cię, Boże, który objawiasz nam swoją miłość, który przychodzisz do nas i chcesz nas do siebie przyprowadzić. Uwielbiamy Cię w każdej sekundzie naszego życia. Uwielbiamy Cię w każdym spotkanym człowieku. Uwielbiamy Cię w przeżywanych przez nas emocjach. I prosimy o to, abyśmy umieli zapatrzyć się w Twoje Święte Oblicze, abyśmy każdego dnia do Niego się przybliżali. Nie dopuść, abyśmy kiedykolwiek zwątpili w Twoją miłość. Amen.