Wytrwałość w modlitwie owocem miłości, ks. Janusz Mastalski


Istnieje takie piękne rozważanie List o modlitwie („Pastores” 24/2003), które napisał ks. Bruno Forte, filozof, teolog, profesor Papieskiego Wydziału Teologicznego Włoch Południowych w Neapolu. Pisze on w nim następujące słowa:

Pytasz mnie, po co się modlić. Odpowiadam ci: aby żyć. Tak, by naprawdę żyć, trzeba się modlić. Aby żyć i kochać, bo życie bez miłości nie jest życiem. To samotność w pustce, więzienie i smutek. Tylko ten, kto kocha, prawdziwie żyje. I tylko ten kocha, kto czuje się kochany, ogarnięty i przemieniony przez miłość. Jak roślina wydaje owoce tylko wtedy, gdy ogarną ją promienie słońca, tak ludzkie serce nie otworzy się na pełne i prawdziwe życie, jeśli nie dotknie go miłość. A zatem miłość rodzi się ze spotkania i żyje dzięki spotkaniu z miłością Bożą, największą i najprawdziwszą miłością ze wszelkich możliwych miłości, a nawet miłością wykraczającą poza wszelkie nasze definicje i wszystkie nasze możliwości. Modląc się, pozwalamy miłować się Bogu i wciąż od nowa rodzimy się do miłości. Dlatego też ten, kto się modli, żyje w czasie i dla wieczności. A ten, kto się nie modli? Taki człowiek wystawia się na ryzyko wewnętrznej śmierci, gdyż prędzej czy później zabraknie mu powietrza do oddychania, ciepła do życia, światła, by widzieć, pożywienia do wzrastania i radości, żeby nadać sens życiu.

Odpowiadasz mi: ale ja nie potrafię się modlić! Pytasz mnie, jak się modlić. Odpowiadam ci: zacznij od poświęcania nieco czasu dla Boga. Na początek ważne będzie nie to, ile czasu poświęcisz, ale czy poświęcisz Mu go wiernie. Sam wyznacz, ile czasu poświęcisz każdego dnia dla Pana i daruj Mu ten czas wiernie, codziennie, gdy czujesz się na siłach i gdy nie masz na to sił. Poszukaj sobie spokojnego miejsca [...]. Skup się w milczeniu: wezwij Ducha Świętego, żeby to On wołał w tobie „Abba, Ojcze!”. Przedstaw Bogu swe serce, nawet jeśli targają nim rozterki. Nie bój się powiedzieć Mu wszystkiego, nie tylko o trudnościach i bólach, o twoim grzechu i braku wiary, ale również o swoim buncie i protestach, jeśli czujesz je w sobie.

Złóż to wszystko w Bożych dłoniach [...]. Wsłuchaj się w Jego ciszę: nie oczekuj natychmiastowych odpowiedzi. Wytrwaj. [...] Nie staraj się pochwycić Boga, lecz pozwól, by On przeszedł przez twoje życie i twe serce, dotknął twej duszy i dał się kontemplować, nawet gdy Go nie widzisz.

Skąd czerpać siły do takiego trwania na modlitwie? Odpowiedź daje dzisiejsza Ewangelia. Jezus mówi do swoich uczniów: „Wytrwajcie w miłości mojej” (J 15). Wytrwałość jest podstawowym gwarantem owocnej, pełnej oddania modlitwy. Ponadto jest także wzmocnieniem i „lekarstwem” na wszelkie niedociągnięcia i bolączki.

Z życia św. Antoniego Wielkiego, egipskiego pustelnika, znane jest następujące wydarzenie.

Przyszli do niego pewnego razu bracia i poprosili:
– Powiedz nam, jak mamy się zbawić.
Starzec im odpowiedział:
– Słyszeliście słowa Pisma? One wam pomogą.
Oni na to:
Ale i od ciebie chcemy usłyszeć, ojcze.

Wówczas ten święty mąż powiedział im:
– Ewangelia mówi: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu jeszcze drugi”.
– Tego robić nie potrafimy odpowiedzieli chórem.
– Jeśli nie potraficie nadstawić drugiego policzka, przynajmniej znieście uderzenie w jeden – odparł Antoni.
– I tego nie potrafimy – padła odpowiedź.
– Jeśli nawet tego nie potraficie, to nie oddawajcie otrzymanego policzka tłumaczył starzec.
– Nawet tego nie potrafimy stwierdzili pytający.
Wówczas Antoni zwrócił się do swego ucznia z poleceniem:
– Ugotuj im trochę kaszki, bo są chorzy.
A braciom powiedział :
– Jeśli ani tego nie umiecie, ani tamtego nie chcecie, to co mam z wami zrobić? Potrzeba modlitwy!

Modlitwa jest więc źródłem, ale i środkiem do wytrwania w miłości Mistrza z Nazaretu. Znany przyrodnik i poeta Sergiusz Riabinin (19181997) pisał w jednym ze swoich wierszy:

Aby miłować prawdziwie świat,
trzeba się zwrócić plecami do świata,
a twarzą do Boga!
Aby miłować prawdziwie Boga,
trzeba miłować prawdziwie świat,
a całe jego skażenie oczyszczać w Krzyżu!
Aby miłować prawdziwie siebie,
trzeba zatracić swą duszę w Panu,
jak noc zatraca się w brzasku poranka,
jak brzask poranka w słońcu południa.

Warto więc bliżej przyglądnąć się własnej modlitwie, bowiem ta swoista rozmowa jest świadectwem przyjaźni, jaka powinna łączyć człowieka ze Stwórcą. Można zaryzykować twierdzenie: jaka jest Twoja modlitwa, taka jest Twoja miłość.