Z Ewangelią wśród ludzi, ks. Stanisław Wronka


Z synagogi Jezus udaje się do domu Piotra, bo miejscem działania Boga jest każde środowisko, miejsce święte i powszednie. Wszędzie Bóg działa z miłością, wychodzi do człowieka, pochyla się nad nim.

Jezus uzdrawia teściową Piotra prostym gestem, chwytając ją za rękę. Podnosi ją z niemocy, jakby chciał powiedzieć: jest w tobie dość sił, abyś mogła chodzić. Jezus uwalnia siły drzemiące w człowieku, może przysypane strachem, wątpliwościami. Często nie dostrzegamy ani naszych możliwości, ani tych ukrytych w świecie. Gdybyśmy się ich uchwycili, w pełni je wykorzystali, a nie roztrwaniali ich ani nie niszczyli, wtedy rzeczywistość ukazałaby się nam w bardziej pozytywnym świetle. Moglibyśmy dużo więcej zrobić i żyć spokojniej, w zgodzie z naszą naturą. Oczywiście w zakreślonych granicach, ponieważ niemożliwe jest całkowite urzeczywistnienie siebie w horyzoncie doczesności. Zdrowie nie trwa wiecznie, życie się kończy. Jezus nie chce pozostawiać żadnych złudzeń. Uzdrawia, ale jest to tylko zapowiedź przyszłego zbawienia, pełnego i definitywnego. Przekracza horyzont ziemski, ponieważ spoza niego przyszedł.

Uzdrowiona teściowa podejmuje obowiązki gospodyni, służy gościowi. Życie nie jest po to, aby je wykorzystywać hedonistycznie i egoistycznie. Jest po to, aby poświęcić je miłości, wypełnić je nią. Inaczej nie ma ono wartości i sensu. Gdybym miał wiarę, która przenosi góry, a miłości bym nie miał, byłbym niczym (por. 1 Kor 13,2). Na co się przyda ogromna wiara, jeśli nie rodzi dobrych czynów miłości? (por. Jk 2,14). Wiara musi działać przez miłość (por. Ga 5,6). Jezus każe milczeć złym duchom, bo one składają Mu świadectwo bez miłości.

Świat ludzkiej nędzy, dramat ludzkich cierpień, koszmar umierania... Jezus wychodzi im naprzeciw. Rzuca wyzwanie tej okrutnej rzeczywistości. Nie rozwiązuje swoimi uzdrowieniami problemu choroby i cierpienia, nie uwalnia od nich człowieka w wymiarach doczesności. Pokazuje moc wobec tych ciemnych potęg ciążących nad człowiekiem poprzez przykłady uzdrowienia i wskrzeszenia, a definitywne zwycięstwo nad nimi – w zmartwychwstaniu. Jezus sam przeszedł przez cierpienie i śmierć, dlatego każdy może Mu zaufać i patrzeć odważnie w oczy tych potęg, których władza nad człowiekiem nie jest odtąd absolutna. Nie mogą go zniszczyć całkowicie. Non omnis moriar. Przeczucie starożytnego poety, że nie wszystek umrze, staje się rzeczywistością w Chrystusie. W Nim człowiek ma nadzieję nie tylko żyć dalej w dziełach podziwianych przez potomnych, ale kontynuować swą egzystencję w przemienionej osobie. Jak głębokie jest w człowieku to pragnienie, aby nie umrzeć całkiem! Nie jest iluzją ani głupotą iść za tym pragnieniem, przyjąć nadzieję ofiarowaną przez Chrystusa. Jest to najgłębsza potrzeba człowieka. Chrystus przezwyciężył śmierć, „a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię” (2 Tm 1,10). Cóż to za wspaniałe światło! Nie wolno bać się w nie uwierzyć, gdyż jest prawdziwe.

Nad ranem Jezus udaje się na miejsce pustynne, aby się modlić. Pokazuje w ten sposób, gdzie człowiek ma szukać życia, skąd czerpać moc, nadzieję i miłość. W głoszeniu Ewangelii Jezus jest całkowicie wolny. Jest z ludźmi, mówi do nich z miłością, ale nie daje się im zatrzymać, nie zostaje z nimi na zawsze. Jest w drodze i chce, aby i oni byli w drodze. Nie przyszedł po to, aby znaleźć tutaj dom, aby przygotować innym ciepłe gniazdo, które trwałoby na wieki. Przyszedł po to, aby prowadzić ludzi do domu Ojca, bo miejsca trwałego tutaj nie ma (por. 2 Kor 4,16-5,8; Flp 3,20; Hbr 11,10-16). Światło i energię do głoszenia Ewangelii czerpie Jezus z modlitwy. Ewangelia jest z góry i tam trzeba jej szukać. Ona odpowiada naszej rzeczywistości, naszym najgłębszym aspiracjom, ale nie da się jej wydedukować z ziemi. Nasze życie może przytłumić nadzieję, którą ona niesie, wypaczyć prawdę, którą zawiera, zatrzymać jej pochód. Dlatego Jezus uchyla się przed ludźmi. Idzie do Źródła, aby w Nim się odświeżyć i kontynuować dalej swą misję. Chce objąć Ewangelią wszystkich, a nie tylko niektórych.

Również Paweł jest całkowicie wolny od siebie i od innych. Nie szuka korzyści ani wygody, nikomu nie chce się przypochlebić. Został powołany do głoszenia Ewangelii i musi tę misję wypełnić. Nikt nie jest zdolny go powstrzymać. Nikt też nie może odwieść go od prawdziwej Ewangelii, którą on zrozumiał jak mało kto. Przy tej nieugiętości jest jednocześnie pełen miłości i delikatności dla ludzi. Potrafi się dostosować do ich mentalności i potrzeb. Nigdy jednak ze szkodą dla Ewangelii. Apostoł Narodów staje się wszystkim dla wszystkich, aby zbawić choćby niektórych.

Apostoł musi mieć wielkie serce, aby mógł nim objąć wszystkich ludzi, zrozumieć ich cierpienia i oczekiwania, dzielić z nimi radości i smutki. Apostoł musi mieć wielkie serce, aby mógł przyjąć Ewangelię, zrozumieć myśli i zamiary Boga. Musi być całkowicie wolny, jeśli ma podołać temu wzniosłemu powołaniu. I musi być odważny, aby mógł już tutaj żyć według Ewangelii, budować królestwo Boże wśród ludzi, być jego świadkiem. Być w pełni w tym świecie, nie będąc z niego. Wstrząsająca jest świadomość Jezusa odnośnie do kontrastu pomiędzy światem a Ewangelią i odnośnie do trudności życia w świecie według wartości ewangelicznych (por. J 17).