Zrozumienie znaków, ks. Janusz Mastalski


Ateistyczny filozof Andre Gide pisał w 1925 roku: „Czy zdarzyło się wam zauważyć, że Bóg w naszym świecie zawsze milczy? Głos zabiera tylko diabeł. Powodowany przez niego hałas zagłusza głos Boga. Ale diabeł i dobry Bóg działają razem. Bóg igra z nami jak kot z myszą – a my mamy jeszcze być mu za to wdzięczni? Okrucieństwo – oto główny atrybut Boga”. Niektórzy współcześni ludzie dopuszczają takie myśli. Okropności, jakie oglądamy na ekranach telewizorów i w gazetach, dla niektórych stanowią powód wątpienia w istnienie Boga dobrego i wszechmogącego. Wydarzenia z własnego życia, pełnego nieraz porażek, można także interpretować w inny sposób. Oto szatan, o którego istnieniu zapomnieliśmy, wygrywa z dobrocią i miłosierdziem Bożym.

Można i tak odczytywać znaki, które widoczne są w naszym życiu. Jednak główni bohaterowie dzisiejszej Ewangelii pokazują inny sposób interpretowania znaków. W uroczystość Objawienia Pańskiego trzej królowie uczą dostrzegania „palca Bożego” w sytuacjach, które w pierwszej chwili wydają się mieć inne znaczenie!

Nie da się ukryć, że wysłannicy Heroda mieli być, mówiąc współczesnym językiem, szpiegami i donosicielami. Tak naprawdę mieli odnaleźć dziecię, które w przyszłości mogło zagrozić porządkowi ustalonemu przez możnych tamtejszego świata. Okazało się, iż droga od szpiegostwa do świadectwa nie była wcale taka długa! Wysłannicy Heroda zobaczyli najpierw gwiazdę, która ich prowadziła. Nie tylko wybrali drogę za gwiazdą, ale – jak zapisał ewangelista – „gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali” (Mt 2). Niewątpliwie trzej królowie odczytali znak, który został im dany!

Jakże aktualne i czytelne jest to dzisiejsze przesłanie trzech mędrców: odczytuj swoje znaki! Owych znaków jest bardzo wiele i można nawet powiedzieć, iż każdy z nas posiada taką swoją „gwiazdę betlejemską”, która prowadzi do Chrystusa. Istnieje kilka przestrzeni, w których się ona pojawia. Pierwszą z nich jest sumienie. Aby jednak odnaleźć ten właściwy znak, trzeba czuwać. Jan Paweł II w swoim znanym przemówieniu do polskiej młodzieży na Jasnej Górze (1983) mówił: „Co to znaczy czuwam? To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia, że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie”. Tylko człowiek dobrze uformowanego sumienia jest w stanie odczytać poprawnie wolę Bożą. Tak jak odczytali ją trzej królowie, których sumienie zostało poruszone, gdy odnaleźli Dziecię w Betlejem.

Współczesny człowiek musi zadbać o to swoje osobiste, intymne, wewnętrzne sanktuarium, bowiem właśnie w nim może odnaleźć odpowiedź na pytania dotyczące ludzkiej egzystencji, na pytania o możliwość odnalezienia Boga w życiu! Karl Barth tak apelował do chrześcijan: „Wróć do swego sumienia, jego pytaj! Zejdźcie więc, bracia, do waszego wnętrza i we wszystkim, co czynicie, patrzcie na Świadka – Boga”. Jeśli chcemy nie minąć się ze znakami, które daje Pan, trzeba zadbać o jakość własnego sumienia. Narzędziami tej troski mogą być: regularny rachunek sumienia, sakrament pokuty oraz lektura religijnej literatury.

Inną płaszczyzną, w której można odnaleźć swoją „gwiazdę betlejemską”, jest drugi człowiek. Niestety, pycha i zadufanie zamazują znaki Boże ukryte w bliźnim. Jakże często ktoś najbliższy staje się przekazicielem woli Bożej. W kontakcie z drugim człowiekiem każdy z nas odkrywa część prawdy o sobie. Może niejako zobiektywizować swoje postępowanie czy poglądy. Platon pisał kiedyś: „Jak będziesz mądry, chłopcze, to wszyscy ci będą przyjaciółmi i ludźmi bliskimi, bo będziesz pożyteczny i dobry. A jeżeli nie, to ci ani nikt inny, ani ojciec nie będzie przyjacielem, ani matka, ani ludzie bliscy”. Chodzi więc o mądrość bycia wśród innych. Wtedy można odczytać w drugim człowieku znaki Bożej obecności. Matka, która swojemu dziecku (nawet dorosłemu) zwraca uwagę, staje się wielokrotnie przekazicielem słowa Bożego. Aby jednak tę uwagę przyjąć, trzeba pokory i chęci wejścia na drogę prawdy! Święty Augustyn mawiał: „Człowiek nie może nauczyć drugiego człowieka. Może mu tylko pomóc wyszukać prawdę we własnym sercu, jeżeli ją posiada”.

Istnieje jeszcze jedna ważna przestrzeń, w której da się zauważyć ową „gwiazdę betlejemską”. Jest nią modlitwa będąca spotkaniem człowieka z Bogiem. W tym intymnym dialogu ze Stwórcą każdy człowiek „leczy” swoje oczy, aby móc dostrzec obecność Boga we własnym życiu. Na modlitwie każdy z nas powinien odczytywać znaki woli Bożej. Święty Augustyn pisał o tej rzeczywistości bardzo jednoznacznie: „Panie, nie znajdowałem Cię na zewnątrz, ponieważ szukałem Cię niesłusznie na zewnątrz, podczas gdy Ty byłeś wewnątrz. Bóg trwa więc ukryty w duszy i tam winien Go szukać człowiek oddający się prawdziwej kontemplacji”. Można zatem powiedzieć, iż noc betlejemska, owo odnalezienie Jezusa przez mędrców dokonuje się w każdej modlitwie! Trzeba, tak jak królowie, ucieszyć się i złożyć dary w postaci ofiary swojego życia, swoich ewangelicznych wyborów, szukania woli Bożej we własnym sumieniu i w drugim człowieku. Idźmy zatem do „Betlejem własnego serca”, aby odnaleźć Stwórcę, i tak jak trzej królowie złożyć Mu pokłon!