Być światłem dla innych, ks. Janusz Mastalski


Do jednej z poradni psychologicznych zgłosił się ojciec, który miał bardzo poważny problem. Jego syn Piotruś był wychowywany w rodzinie inteligenckiej, przywiązującej szczególną wagę do edukacji. W szkole, niestety, miał problemy z matematyką. Ojciec pomagał mu w rozwiązywaniu zadań domowych. Pewnego razu syn miał rozwiązać dodatkowe zadanie. Ojciec poirytował się bardzo, gdyż – jak mu się wydawało – syn nie rozwiązywał bardzo prostych zadań z braku chęci do wytężonej pracy, po prostu z lenistwa. Jego irytacja sięgnęła zenitu i kilka razy uderzył dziecko. Po chwili wrócili do zadania i chłopiec, płacząc, rozwiązał je samodzielnie. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła, dziecko znów nie potrafiło rozwiązać zadania. Zwróciło się wówczas do ojca z propozycją, by ten ponownie je zbił, jak to się stało dzień wcześniej, bo może to pomoże w rozwiązaniu zadania. Ojciec – kiedy opowiadał tę historię – miał w oczach łzy. Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z wysiłków, które podejmował jego syn, z trudności, jakie napotykał, i z tego, jak szukał on sposobów, by go usatysfakcjonować.

Ta prawdziwa historia wyraźnie pokazuje, jak często rodzice (ale nie tylko) błądzą w swoim postępowaniu. Zła taktyka wychowawcza oraz wadliwa komunikacja z drugim człowiekiem mogą doprowadzić do wielu zaburzeń i powikłań. W tym kontekście dzisiejsza Ewangelia brzmi szczególnie wymownie. Chrystus mówi i do nas: „Wy jesteście światłem świata” (Mt 5). Mistrz z Nazaretu wzywa, abyśmy się stali przewodnikami innych. Wykorzystał do tego symbolikę światła, którą trzeba byłoby przeanalizować. W niej bowiem tkwi tajemnica przewodnictwa.

Nie da się ukryć, że światło w pierwszej kolejności daje poczucie bezpieczeństwa. Ciemność sprawia, że człowiek czuje się zagrożony. W świetle natomiast życie staje się prostsze, bezpieczniejsze. Jak więc widać, Chrystus wzywa człowieka, aby ten dawał poczucie bezpieczeństwa bliźniemu. Można więc zapytać siebie samego, czy moi najbliżsi czują się przy mnie bezpieczni. Brzmi to jak slogan, ale ma ogromne znaczenie w normalnej egzystencji. Człowiek, który daje poczucie bezpieczeństwa, jest przede wszystkim przewidywalny, a jego reakcje są wyważone. Oczywiście wzorem takiego zachowania był Jezus, który umiał opanować emocje, a apostołowie czuli się z Nim coraz bezpieczniej. Niestety, noc w ogrodzie Oliwnym na pewien czas to bezpieczeństwo zakłóciła. Jednak po zmartwychwstaniu uczniowie poczuli na nowo opiekę Mistrza.

Jest takie chińskie przysłowie: „Lepiej zapalić świeczkę niż narzekać na ciemność”. Może właśnie dlatego, że nie chce się nam weryfikować naszego życia, jest tak wiele nieporozumień. Może trzeba wreszcie stać się odpowiedzialnym za poczucie bezpieczeństwa we własnym domu. Tylko wtedy staniemy się światłem dla innych.

Patrząc na symbolikę światła, nie da się także zapomnieć o tym, że ono oświetla drogę. Być przewodnikiem w dzisiejszych czasach jest ogromnie trudną sprawą. Pokazywanie właściwej drogi tym, z którymi się na co dzień stykamy, jest dla wielu problematyczne. Można spotkać coraz więcej ludzi dyspensujących się od tej roli. W mediach lansuje się całkowitą wolność jednostki. Stąd też nawet rodzice coraz mniej wagi przywiązują do wychowania, pozwalając swoim dzieciom na wiele rozrywek, często nieodpowiednich. Liczni tłumaczą się specyfiką czasów, w których żyjemy, inni bronią się, mówiąc, że nie mają czasu. Ernest Hemingway pisał przed laty: „Teraz nie pora myśleć o tym, czego ci brak. Lepiej pomyśl, co możesz zrobić z tym, co masz”. Może więc trzeba na nowo popatrzeć na swoje zachowanie i pomyśleć o przykładzie, który daje się innym. Jeśli Chrystus mówi: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki” (Mt 5), to znaczy, że powołuje nas do stawania się przewodnikami, czyli tymi, którzy prowadzą innych do Niego. Jakże tu nie przytoczyć słów Jana Pawła II:

Aby świadczyć o Chrystusie, człowiek musi sam Go spotkać i rozwijać osobistą więź z Nim przez modlitwę, Eucharystię i sakrament pojednania, czytanie i rozważanie słowa Bożego, studium chrześcijańskiej nauki, służbę innym. Zawsze też, jeśli świadectwo to jest autentyczne, jest dziełem Ducha Świętego w znacznie większej mierze niż człowieka.

Kiedy więc dzisiaj Chrystus mówi do nas o świetle, trzeba przejąć się tym wezwaniem i najpierw osobiście to światło odszukać. Trzeba stanąć w prawdzie i zobaczyć, jakie są nasze uczynki, które mają oświetlać drogę innym. Pomocą w odkrywaniu prawdy będą słowa modlitwy Jana Pawła II wypowiedziane w Krakowie w 1987 roku:

Boże, niech Duch Święty zmienia oblicze naszej ziemi i umacnia Twój lud. Nie pozwól, żeby mocniejszy gardził słabszym. Naucz nas zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku, który źle postępuje, i nie odbierać mu prawa do nawrócenia. Naucz nas widzieć dobro tam, gdzie ono jest, natchnij nas zapałem do ochraniania go, wspierania i bronienia z odwagą. Zachowaj od uczestniczenia w zakłamaniu, które niszczy nasz świat. Daj odwagę życia w prawdzie.