Co mamy czynić?, ks. Bogdan Zbroja


Osiemnastoletnia Małgorzata postanowiła opuścić dom rodzinny: ojca, matkę, siostrę i brata. Chciała się usamodzielnić, stać się dorosła. Miała odłożone kilkaset dolarów i z nimi wyruszyła do Nowego Jorku. W Stanach Zjednoczonych takie postępowanie jest legalne i młodzi ludzie niekiedy właśnie tak postępują. W wieku kilkunastu lat chcą spróbować samodzielnego życia, niezależnego od rodziców, rodziny...

Młodość nie chce słuchać nikogo, tylko samej siebie. Młodość nie chce ograniczeń i hamulców. Młodość chce spróbować wszystkiego, nawet tego, co zabronione!

Tak właśnie postanowiła Małgorzata: „nie będę słuchać rodziców”, „nie będę się opiekować młodszym rodzeństwem”, „chcę sama decydować o swym życiu”.

Jakże podobnie było przed dwudziestoma wiekami! Zapewne podobnie będzie i za kilkaset lat... Do Jana Chrzciciela przychodzą ludzie rozmaitych stanów i zawodów i zadają pytanie: „Co mamy czynić?”. Żołnierzom, urzędnikom podatkowym, tłumom ludzi prorok odpowiada: podziel się z biedniejszym od ciebie, bądź uczciwy, nie znęcaj się nad drugim człowiekiem. Tłumy ludzi zadawały te pytania po swoim nawróceniu i przyjęciu chrztu od Jana w Jordanie.

Co my, ludzie XXI wieku, mamy czynić? Co dziś mówi nam Ewangelia? Jak mamy wcielić w ży­cie Boże słowo, które dziś padło na glebę naszych serc?

Najpierw i przede wszystkim należy uświadomić sobie, że jestem człowiekiem ochrzczonym – jestem człowiekiem należącym do samego Boga! W mojej duszy zamieszkuje Duch Święty i działa w niej, gdy jestem w stanie łaski uświęcającej. Dlatego trzeba ciągle walczyć o Boga w sercu. Powinniśmy wyrywać chwasty naszych grzechów i przyjmować sakramenty święte.

Gdy udoskonalimy naszą relację do Boga, gdy będziemy żyć z Bogiem na co dzień, a nie tylko od święta, wówczas przyjdą kolejne pytania. Czy to już wszystko, co mogę ofiarować Bogu w moim postępowaniu?

A wtedy dostrzeżemy nasze błędy wobec bliźnich. Zobaczymy, że nasi bliscy są ludźmi dobrymi, że często nam wybaczają... Spostrzeżemy nasze uchybienia wobec drugiego człowieka. Wejdziemy na wyższy poziom miłości, miłości człowieka, który ma wady, grzechy i niedoskonałości. A takiego kogoś trudniej jest kochać!

Małgorzata, odrzucając rodzinę i chcąc się usamodzielnić, stanęła wobec niebezpieczeństwa egoizmu i pychy. Dla niej liczy się tylko ona i jej życie. Nie są ważni nawet rodzice i rodzeństwo! Tylko JA, tylko DLA MNIE... a to nie jest droga Jezusa i Ewangelii.

Nie bądźmy egoistami, nie stawiajmy siebie w centrum świata. W centrum postawmy Jezusa! On jest na pewno ważniejszy niż my i cały świat. Pytajmy zatem Jego i Ewangelii, co mamy czynić.

Małgorzata do dziś jest poza domem rodzinnym, choć utrzymuje kontakt z rodzicami i rodzeństwem. Jakoś ułożyła sobie życie; udało się jej. Nie obeszło się jednak bez pewnych nieprzyjemnych momentów...

Bóg pragnie nas zachować od wszelkiego zła. On nam wskazuje drogę, On pokazuje prawdę, On jest życiem. Zaufajmy mądrości i dobroci Ojca Niebieskiego.

Jeśli nie będziemy słuchać Jezusa, jeśli odsuniemy Jego słowa, wówczas On nas odsunie od siebie i nie będzie wysłuchiwał naszych modlitw. „Ma on wiejadło i oczyści swój omłot” – jak to słyszeliśmy w Ewangelii. Jeśli nie jesteśmy z Nim, jesteśmy przeciwko Niemu (por. Łk 11,23)!

Za chwilę na ołtarzu będzie obecny sam Jezus Chrystus – nasz Mistrz. Zapytajmy Go: Jezu, co chcesz, abym w tym tygodniu zmienił w moim życiu?