Eucharystia dowodem miłości, ks. Stanisław Saletnik


„Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1).

Tymi słowami św. Jan Ewangelista zaczyna opis ostatniej wieczerzy. Chciał zaznaczyć, że Eucharystia jest szczytem miłości Pana Jezusa ku ludziom. „Do końca ich umiłował”, tzn. że miłość swoją wyprowadził na szczyty wielkiej miłości, do końca swojego życia ziemskiego. Ale także można te słowa rozumieć w ten sposób, że miłość Jezusa ku ludziom jest tak wielka, że prowadzi Go na śmierć krzyżową. Któż może pojąć miłość Boga ku ludziom! „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Całe życie Pana Jezusa to praktykowanie miłości ku ludziom. „Przeszedł, dobrze czyniąc”. Gdy zaś zbliżał się kres Jego ziemskiego życia, miłość do ludzi obmyśliła sposób przebywania wśród nich mimo odejścia do nieba. Oto w czasie wieczerzy paschalnej Bóg-człowiek wszechmocą swoją przemienia chleb i wino w swoje Ciało i Krew. Dzieje się cud Bożej miłości. Żaden umysł ludzki nie mógł wymyślić takiego sposobu przebywania wśród ludzi. Miłość bowiem ludzka jest zawsze ograniczona, zmienna, przemijająca, krótkotrwała. Jezus Chrystus mocą Bożą sprawił to, że pozostał wśród nas pod postacią chleba. Jakże bylibyśmy opuszczeni, gdyby nie było Eucharystii. Pan Jezus pozostał wśród nas na zawsze. „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Eucharystia to skarb naszych kościołów, to pamiątka męki i śmierci Pana Jezusa. Czym byłyby nasze świątynie, gdyby nie było w nich Eucharystii? Zimnymi zborami! Jezus zna nas dobrze i wie, że źle byłoby ludziom, gdyby On sam nie był wśród nich. Miłość dąży do tego, żeby być zawsze z osobą umiłowaną. I Chrystus zapragnął serc naszych. Najściślejsze zjednoczenie z Jezusem jest wtedy, gdy przyjmujemy go w Komunii św. Wtedy te dwa serca łączą się miłością świętą. Serce Boga i serce człowieka razem. Słusznie woła św. Paweł: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20a). Oto miłość, która jednoczy, tworzy jedno z Panem.

Przez dwa lata dogasa życie młodej jeszcze matki. Operacje. Transfuzje krwi. Chemioterapia. Odchodzi, zostawiając kochanego męża i czworo dorastających dzieci. Podobnie cierpi i odchodzi wielu ludzi, dlaczego więc właśnie ją wspominać? Ano dlatego, że jak mało kto spośród nas żyła, cierpiała i umierała z Jezusem. Koleżeńska, pracowita, ofiarna, delikatna: nie potrafiła wyegzekwować honorariów za udzielone lekcje angielskiego. Często bywała na Mszy św., zawsze przystępowała do Komunii św. Pozostawiła po sobie pamiętnik, w którym zapisała swoje religijne przeżycia. Chyba najpiękniej napisała o Eucharystii:

Przez częste przyjmowanie Go do naszego serca Jezus coraz ściślej wypełnia nas sobą tak, że my sami malejemy, a Jezus rośnie. Zaczynamy Nim patrzeć, Nim mówić. On przez nas kocha i działa. I potem się wie, że to On! Bo staje się dla nas wszystkim we wszystkim, [...] zachwycam się Jego pięknem w sobie. Wiem, że jestem nic, a On wszystkim, ale On jest zadatkiem na zmartwychwstanie [Matka – jedno życie, „Przewodnik Katolicki” 1993, nr 3].

Prawdziwa miłość jest zawsze z umiłowanym w doli i niedoli. Nie zdradza go, ale w trudnych chwilach stara się być przy boku przyjaciela, który cierpi, ażeby być mu podporą i pociechą. Tak i Chrystus jest dla nas i czeka w Eucharystii, abyśmy przychodzili do Niego z każdym utrapieniem: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i utrudzeni jesteście, a ja was pokrzepię” (Mt 11,26). Możemy więc pójść do Niego w każdym naszym utrapieniu, jak to śpiewamy w pieśni eucharystycznej: „On wie, co udręczenie, On zna, co smutku łzy – powiem Mu swe cierpienie, bo serce z bólu drży”.

Sławny kaznodzieja Segur, wielki czciciel miłości Chrystusa Eucharystycznego, gdy w starszym wieku stracił wzrok i nie mógł uczęszczać na adorację Najświętszego Sakramentu, odczuwał wielką tęsknotę za Jezusem Eucharystycznym. Brakowało mu tych odwiedzin u stóp tabernakulum. Zdarzyło się, że ktoś wziął go do Rzymu, w ten sposób dostał się do Ojca Świętego. Staruszek prosił papieża o łaskę, by mógł w swoim domu stale przechowywać Najświętszy Sakrament, aby mógł klęczeć przed swoim Przyjacielem ukrytym pod postacią chleba w tabernakulum. W tym czasie nie było zwyczaju, aby poszczególnym osobom Ojciec Święty udzielał takiego pozwolenia. Dlatego papież mówi do niego: „Prosisz o wielką łaskę, a nie ma zwyczaju pojedynczym osobom udzielać takiego przywileju”. Łzy zakręciły się w gasnących oczach kapłana. Papież, widząc je, wzruszył się i rzekł: „Pozwalam ci, abyś miał w swoim domu Najświętszy Sakrament na pociechę”. Uradowany kapłan, gdy wrócił do domu, najpiękniejszy pokój zamienił na kaplicę, gdzie odprawiał Mszę św. i w tabernakulum przechowywał Najświętszy Sakrament. Nad tabernakulum umieścił napis, słowa papieża: „Ad consolationem”, czyli na pociechę, i długie chwile każdego dnia spędzał z Przyjacielem.

I dla nas Pan Jezus pozostał w tabernakulum na pociechę. Ile razy przyjdziesz ze zbolałym sercem, z duszą smutkiem ogarniętą, pamiętaj, że w tabernakulum bije serce miłością ku tobie. Odwiedź go też z miłością ku niemu. Ale pamiętaj, że miłość do Jezusa Eucharystycznego zobowiązuje cię do miłości bliźniego. Serce Jezusa jest zjednoczeniem serc. Tutaj nauczysz się miłować bliźniego mimo swoich wad, a gdy będziesz przyjmował Komunię św., dostaniesz siłę do miłowania.

Wielki Czwartek jest dniem miłości i pojednania. Pan Jezus umywa nogi, ustanawia Eucharystię i ogłasza nowe przykazanie: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem, abyście i wy miłowali się wzajemnie. Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jedni ku drugim” (J 13,34). Aby wypełnić tak ważne przykazanie do końca tak jak On, tak co do czasu, jak i zaangażowania, trzeba ciągle karmić się Ciałem i Krwią Jezusa. On wciąż nas zachęca: „Bierzcie i jedzcie”. A to godne, częste pożywanie Ciała i Krwi Pańskiej będzie zadatkiem chwalebnego zmartwychwstania, bo Pan Jezus nas zapewnił: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51).