Eucharystyczna oferta, ks. Kazimierz Skwierawski


W tylu rozmaitych miejscach na ziemi wyznawcy Chrystusa przychodzą do świątyni, klękają przed Panem obecnym w Najświętszym Sakramencie, wystawiają Go na ołtarz i adorują. Śpiewają wtedy z reguły: „Przed tak wielkim Sakramentem upadajmy wszyscy wraz, niech przed Nowym Testamentem starych praw ustąpi czas”.

Te słowa pobrzmiewają także w dzisiejszej liturgii. Stajemy wobec faktu, że Pan Bóg wiele razy zawierał z człowiekiem przymierze, a jedno z nich nazwane zostało Starym. Słyszeliśmy o nim w pierwszym czytaniu. Ono zawiązało się wtedy, gdy Bóg wyprowadził Izraelitów z Egiptu, a okazją do tego wyprowadzenia stała się uroczystość paschalna, w czasie której zabito baranka i jego krwią pomazano drzwi, aby uchronić się przed śmiercią. Na mocy tego przymierza Żydzi wyszli z Egiptu, przeszli Morze Czerwone, doszli pod górę Synaj i tam nastąpiło jego przypieczętowanie. Odczytano przykazania dane przez Boga Mojżeszowi oraz pokropiono krwią ołtarz i ludzi na znak, że przymierze zostało zawarte. Odtąd ludzie będą przestrzegali przykazań, a Bóg będzie strzegł i zachowywał wszystkich swoich wyznawców, którzy będą wierni Jego prawu.

Uświadamiamy sobie dzisiaj, że w Jezusie to Stare Przymierze wypełnia się i staje się Przymierzem Nowym. Albowiem wszystko, co działo się dotychczas, było jedynie zapowiedzią tego, co miało się w Nim zrealizować, gdyż krew baranka w żaden sposób nie mogła chronić przed śmiercią – była jedynie zapowiedzią krwi Tego, który chciał się stać Barankiem, czyli ofiarą złożoną za każdego z nas, aby nikt nie zginął, ale miał życie. Właśnie przed tym Barankiem stajemy – przed Jego Ciałem i Krwią. Nie ma żadnego innego dnia, w którym nasza obecność przy Ciele i Krwi naszego Zbawiciela miałaby pełniejszy sens.

Jezus bierze apostołów i zasiada z nimi w Wieczerniku, aby spożyć wieczerzę paschalną i równocześnie dokonać czegoś zupełnie nowego: oto chleb staje się Jego Ciałem, a wino – Jego Krwią. A wszystko to ze względu na nas, bo Syn Boży, który stał się człowiekiem oraz przeszedł przez świat, objawiając tajemnicę królestwa Bożego i czyniąc wiele znaków i cudów, wie, że do tego wszystkiego potrzebna jest jeszcze Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. Albowiem człowiek nie przestrzega przykazań Boga i nieustannie odrzuca Jego miłość. Dlatego On, szanując naszą wolność, staje wobec tego faktu absolutnie bezradny. Może jedynie pozwolić, aby to wszystko, co w życiu ludzkim jest grzechem, wyżłobiło na Nim swoje rany, aby Go umęczyło i uśmierciło. Jezus pozwala, aby człowiek swoim grzechem wytaczał krew z Jego ran, aby ona stawała się dla każdego szansą zbawienia. Taka jest odpowiedź Chrystusa na wszystkie nasze słabości, grzechy, niewierności i próby odrzucenia Go!

Dlatego Jezus ustanawia sakrament kapłaństwa, a słowami: „to jest moje Ciało”, „to jest moja Krew” ustanawia sakrament Eucharystii. Sprawia, że przez kapłańskie ręce Jego pełna mocy obecność staje się żywa i dostępna dla każdego człowieka. Dlatego mówi: „Czyńcie to na moją pamiątkę! Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11,24.26). Zamysł Chrystusowy jest bardzo jasny. Pragnie On, żeby Jego ofiara uobecniała się nieustannie.

Za chwilę zaniesiemy Pana Jezusa do ciemnicy, która symbolizuje Jego modlitwę w Ogrójcu, gdzie się za nas pocił krwią. Chrystus pragnie, aby to, co było Jego udręczeniem, stało się naszym zwycięstwem. On przeżywał trwogę konania, pozwolił się umęczyć na drodze krzyżowej i ukrzyżować oraz pozostawił nam siebie w Najświętszym Sakramencie, aby mógł nieustannie dokonywać zwycięstwa nad grzechem i by Jego zmaganie się w ogrodzie Oliwnym umacniało nas w naszych walkach z każdą pokusą. Dlatego autor Listu do Hebrajczyków wzywa: „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” (11,4). Tylko kiedy przyjmuję w Komunii Świętej Jezusa, który po straszliwej męce zadał śmierć grzechowi, mogę zmagać się z pokusą aż do przelewu krwi. Kiedy to mają czynić uczniowie Jezusa? Zawsze! Dlatego św. Ignacy Antiocheński poucza i zachęca: „Jeżeli modlitwa wspólna dwóch pierwszych lepszych ludzi ma moc tak wielką, ileż potężniejsza jest modlitwa biskupa i całego Kościoła? (...) Starajcie się zatem częściej gromadzić dla dziękczynienia Bogu i oddawania Mu chwały. Jeśli bowiem często się spotykacie, chyli się do upadku potęga Szatana, a wasza zgodność w wierze niszczy jego zgubne dzieło”.

Przyjmuję Komunię Świętą, żeby Chrystus odnosił we mnie zwycięstwo i pomagał mi krzyżować w sobie to wszystko, co jest przeciwne miłowaniu Boga, siebie i bliźnich; abym i ja zwyciężał, żył i nieustannie wzrastał. Podobnie jak rośnie każda roślina, która wydaje z siebie pąki, liście, kwiaty i owoce, tak i ja mam wzrastać w upodabnianiu się do Boga, bo jestem stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Bóg Ojciec nas stworzył, ale to Chrystus działający w nas dopełnia tego obrazu, aby kiedyś objawił się on w swej pełni.

Przyjmujemy Komunię Świętą także po to, byśmy mogli się nawzajem miłować. Ta miłość została wyrażona w czasie ostatniej wieczerzy, kiedy Jezus umył nogi apostołom. Mamy w taki sam sposób nawzajem sobie nogi umywać, bo istotną cechą miłości jest pokorna służba drugiemu człowiekowi. Ale ani zwycięstwa nad grzechem, ani rozwoju życia, ani służenia drugiemu człowiekowi nie jesteśmy w stanie osiągnąć bez Eucharystii. Dlatego nie ma większego daru na ziemi.

Gdziekolwiek kierujemy dziś nasze kroki, wszędzie oferuje się nam różne dobra: zysk, zabezpieczenie, korzystną lokatę kapitałów, dobre wykorzystanie pieniędzy. Trzeba, abyśmy zdawali sobie sprawę z oferty Chrystusa, jaką jest Eucharystia! Kto ją docenił, wygrał swoje życie! I stając przy Chrystusie w ten Wielki Czwartek, pytajmy siebie, czy cenimy wartość Eucharystii tak, aby powiedzieć za św. Pawłem: „Dla mnie bowiem żyć − to Chrystus, a umrzeć − to zysk” (Flp 1,21).