Ewangeliczna nadzieja, ks. Janusz Mastalski


Żyjemy w czasach, w których coraz częściej mamy okazję porównywać się z innymi narodami. O nas, Polakach, mówi się, że jesteśmy typowymi Słowianami, którzy mają w sobie wiele sprzeczności. W opublikowanej kiedyś ankiecie na temat nacji wchodzących w skład Unii Europejskiej, przeprowadzonej wśród mieszkańców Europy Zachodniej, można przeczytać wiele ciepłych, ale i krytycznych uwag pod naszym adresem. Statystyczny Europejczyk uważa Polaków za naród sympatyczny, ale jednocześnie lubiący wypić, co nie zawsze umacnia tę sympatię. Generalnie jesteśmy odbierani jako nacja pracowita i sumienna. Jednocześnie uważa się nas za ludzi narzekających, szukających problemów i często popadających we frustrację.

Gdy te wyniki porównamy z sondażami przeprowadzonymi w kraju, to pejzaż społeczny stanie się jeszcze bardziej ponury. Okazuje się, że coraz więcej naszych rodaków nie widzi dalszych perspektyw, a lęk i obawa przed jutrem stają się stałym elementem życia przeciętnego Polaka. Dlatego też dzisiejsza Ewangelia ma szczególne znaczenie, bowiem ukazuje nadzieję płynącą z przynależności do Chrystusa. Przyjrzyjmy się bliżej przesłaniu Zbawiciela.

W skierowanych do nas słowach są zawarte cztery fundamenty ludzkiej nadziei. Pierwszy z nich możemy wyczytać w deklaracji Mistrza: „Ja znam owce moje”. Chrystus zna nasze problemy i nie pozostawia nas samych z ich rozwiązywaniem. Stąd też nasza nadzieja płynie ze świadomości, że jest Ktoś, kto nas rozumie. We współczesnym świecie jest coraz więcej ludzi odczuwających samotność. Staje się ona „przekleństwem” zarówno dorosłych, jak i dzieci, młodzieży. U podstaw wielu samobójstw leży nieznośna samotność oraz poczucie niezrozumienia. Takie odczucia kreują rozpacz i beznadzieję.

Mistrz z Nazaretu jest z nami i nas rozumie, dlatego powinien się stać naszym doradcą. Taki towarzysz w drodze musi być źródłem nadziei.

Drugi fundament ludzkiej nadziei zawarty jest w zapewnieniu Chrystusa wyrażonym w słowach: „Ja daję im życie wieczne”. W tym krótkim sformułowaniu kryje się sens życia człowieka. Ma ono charakter zasługujący. Zatem każdy wymiar ludzkiej egzystencji można uczynić sensownym. Także cierpienie ma sens, bowiem Chrystus przyszedł na świat po to, aby nie tyle je wytłumaczyć, co wypełnić sobą.

Niestety wielu ludziom cierpienie odbiera nadzieję. Dlatego też dzisiejsze zapewnienie Chrystusa o nagrodzie i nauka o życiu mającym charakter zasługujący niosą ze sobą ogromy ładunek nadziei. Schorowana starsza kobieta, która przebywała w domu prowadzonym przez siostry albertynki, wyznała: „Jestem przykuta do łóżka, aby ofiarować to w intencji mojego syna, któremu się nie układa w domu”. Jakże piękny przykład nadania sensu cierpieniu.

Przyczyną wielu beznadziejnych sytuacji jest zagubienie w lansowanych obecnie przez media sposobach na życie. Toczy się bowiem nieustanna walka o człowieka. Jest to walka o sumienie współczesnego konsumenta. Popatrzmy na reklamy epatujące dwuznacznością, erotyką i hedonizmem. Dlatego też słowa Chrystusa: „nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” tchną ogromną nadzieją. Bóg także walczy o człowieka, nieustannie czuwając i ostrzegając go w jego sumieniu. Można więc powiedzieć, że człowiek wierzący i nasłuchujący głosu Boga może się czuć bezpieczny.

I tak dochodzimy do czwartego filaru chrześcijańskiej nadziei zawartego w dzisiejszej Ewangelii. Jezus daje świadectwo o swoim Ojcu, mówiąc: „Ojciec mój jest większy od wszystkich”. Te słowa wskazują w szczególny sposób na wszechmoc Boga, ale równocześnie na Bożą opatrzność. W sytuacjach beznadziejnych wiara w tę opiekę Boga staje się oparciem i nadzieją.

Kilka lat temu w okolicy Łodzi doszło do wypadku samochodowego, w którym mogła zginąć cała rodzina. Czołowe zderzenie spowodowało, że samochód nadawał się tylko do kasacji. Osoby nim jadące wyszły jednak z tej niebezpiecznej sytuacji bez szwanku, a świadkowie zgodnie stwierdzili, że to cud Boży. Kierowca po wypadku wspominał, że w momencie zderzenia przyszedł mu do głowy tylko jeden pomysł – modlitwa: „Boże, ratuj!”.

Nie lękajmy się więc tego, co będzie jutro, bo Pan jest z nami, a perspektywę mamy piękną i jasną. Pamiętajmy o niej w kontekście słów Apokalipsy: „Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest w pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu”.