Jaki sen śnię?, ks. Kazimierz Skwierawski


Jan Chrzciciel wypowiada słowo, które zarówno dla tych, którzy go pytali, jak i dla nas może być bardzo prowokacyjne. To słowo brzmi tak: „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie”. To słowo pada dzisiaj w nasze serca. Jest to słowo o Jezusie i oznajmia dwie niezmiernie ważne rzeczywistości.

Pierwsza: Jezus stoi pośród nas, chociaż my Go nie widzimy. To jest rzeczywistość fundamentalna naszej wiary. Ona nie podlega żadnej wątpliwości. Jezus tu stoi i patrzy na każdego z nas. Patrzy na twarz, a przede wszystkim na serce, i co więcej, On serce każdego z nas widzi i wie, co w nim jest. To jest ta jedna, fundamentalna, niezaprzeczalna i niepodważalna rzeczywistość.

A druga jest równie prawdziwa. Jezus, który stoi między nami, jest Tym, którego my nie znamy. Moi Drodzy, nie chodzi tu o tę nieznajomość, która wynika po prostu z naszej niemożności. Najmniej chodzi tu o to, że jako ludzie swoim ograniczonym umysłem, sercem i wszystkim, co posiadamy, nie jesteśmy w stanie objąć Boga. Najmniej o to chodzi! Istotowo chodzi o to, że Ten, który stoi pośród nas i który na nas patrzy, jest przez nas nierozpoznany w tych wszystkich możliwościach, jakie są nam dane. W tym wszystkim, w czym moglibyśmy Go poznać, jeżelibyśmy tylko chcieli. To stwierdzenie, które kładzie nam dzisiaj na serce Jan Chrzciciel, jest niezwykle ważne. Chodzi o to, aby ono prawdziwie dotknęło naszego serca.

Jakub, śpiąc na kamieniu, miał sen. Śniła mu się drabina i aniołowie, którzy się po niej poruszali w górę i w dół. Gdy się obudził, był przerażony i powiedział: „prawdziwie Bóg jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem!”. O ileż bardziej Bóg jest tu, na tym miejscu. O ileż bardziej Bóg jest obecny w rzeczywistości swojego Kościoła, to znaczy wspólnoty wierzących – Ciała swojego, którego On jest głową. O ileż bardziej On jest obecny pośród nas. A my bardzo często śnimy sen! I to nie taki, jaki miał Jakub, który był bardzo zmęczony, skoro usnął na kamieniu. My mamy sen życiowy, który śnimy, a który nie pozwala nam rozpoznać obecności Jezusa.

Dzisiejsza liturgia jest pełna radości, która jest przede wszystkim w samym Jezusie. To wszystko, co oznajmiał prorok Izajasz siedemset lat przed narodzeniem Pana Jezusa, stało się rzeczywistością. Bóg stanął rzeczywiście pośród swego ludu.

Kiedy Pan Jezus rozpoczął swoją publiczną działalność, przyszedł do Nazaretu i odczytał właśnie ten tekst Izajaszowy. Ewangeliści notują, że wszyscy Mu się przypatrywali. Wszyscy utkwili w Nim swoje oczy. Kiedy skończył czytać, powiedział: „Dziś spełniły się te słowa Pisma”. Wszyscy to poświadczali, „dziwiąc się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z Jego ust”. Wydawało się, że rozpoznają Jego obecność pośród siebie. Ale kiedy Jezus zaczął opowiadać, że było wiele wdów w Izraelu za czasów Eliasza, ale Pan Bóg nie posłał proroka do żadnej z nich, tylko do wdowy w Sarepcie Sydońskiej. Kiedy zaczął im mówić, że było wielu trędowatych w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden nie został uzdrowiony, tylko Syryjczyk Naaman, bo wiary brakowało, wtedy wzięli Go na górę, na której było zbudowane miasto i chcieli Go zrzucić. Byli pełni gniewu i nie rozpoznali obecności Jezusa pośród siebie – obecności Boga, który przychodzi i mówi człowiekowi prawdę o zawartości jego serca.

Mimo to Jezus raduje się, że mógł stanąć pośród swojego ludu – jak mówi prorok Izajasz – „przyodziany w szaty zbawienia”. Jezus do tego ludu, który Go nie rozpoznaje, przychodzi ze zbawieniem.

Moi Drodzy, dla nas to słowo już nic nie znaczy! Jezus przychodzi ze zbawieniem. Prorok mówi: „będzie głosił dobrą nowinę ubogim, opatrzy rany zranionych serc, zapewni wyzwolenie jeńcom, więźniom swobodę”. To wszystko, co ma ożywić człowieka, który umiera.

Jezus przychodzi w szatach zbawienia, czyli przychodzi, by dać życie człowiekowi, który umarł i śni sen, w którym Pan Bóg jest daleko, jest nieobecny, jest nierozpoznany, nie jest właściwie przyjęty. A Jezus mimo to ogromnie się weseli, że mógł przyjść do człowieka, który ciągle śni sen, który niczego nie rozumie, który Go nie rozpoznaje i nie traktuje Go poważnie.

Tę radość niesie w sobie Maryja – o tym słyszeliśmy w psalmie. Niesie w sobie Jezusa i tak jak On cieszy się, że Zbawiciel staje pośród swojego umarłego ludu, ślepego, nierozpoznającego, bo ma nadzieję, że może jednak ten lud przyjmie od Niego życie. Tak samo cieszy się Maryja, kiedy idzie do swojej krewnej Elżbiety i śpiewa pieśń radości. Cieszy się i mówi, że Bóg „wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia”.

Radość, którą jest przepełniona dzisiejsza niedziela, jest równocześnie probierzem naszej wiary i naszego rozpoznania Chrystusa. Ten, kto nie śni snu, kto faktycznie rozpoznaje Jezusa obecnego pośród nas, ten się cieszy. Ten całym sercem otwiera się na Chrystusa.

Moi Drodzy, jakże łatwo możemy to sprawdzić podczas Eucharystii, gdy przychodzi moment komunii. Kiedy w kościołach na całym świecie sprawowana jest Najświętsza Ofiara, Jezus w ten najbardziej pełny i fundamentalny sposób staje pośród nas, pośród swojego ludu i chce być obecny. Kapłan to oznajmia i niewiele osób rozpoznaje obecność Chrystusa. Gdyby ludzie, którzy mówią, że wierzą, rozpoznawali obecność Chrystusa, nie brakowałoby nigdy ani jednego człowieka przy eucharystycznym stole. Nikt by nie powiedział Chrystusowi: „Nie znam Cię! Nie interesujesz mnie! Co z tego, że przychodzisz w Komunii Świętej – ja nie jestem tym zainteresowany, śnię wiele innych snów, które są dla mnie ciekawsze”.

Radość, która otwiera serca, jest znakiem, że się rozpoznało Chrystusa, że się na Niego czeka, że się do Niego dąży, że się Mu z głębi serca swego śpiewa, choćby w czasie liturgii, ale śpiewa się Mu także całym życiem.

Dopiero w tym kontekście możemy zrozumieć, co św. Paweł pisał Tesaloniczanom: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was”. Gdybyś rozpoznał obecność Chrystusa w sobie, to jakbyś się mógł nie cieszyć? Co mogłoby przyćmić twoją radość? Cokolwiek by się wydarzyło – jeśli odnalazłeś to, co jest najbardziej prawdziwe, fundamentalne i życiodajne, jeśli odnalazłeś Jezusa – nie mogłoby przyćmić twojej radości. Wtedy zawsze będziesz się modlił, aby wypełnić wolę Bożą.

„Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie”. Jakże winniśmy dziękować św. Janowi Chrzcicielowi, że powiedział to zdanie. Jakże odpowiedzialnie trzeba przyłożyć do niego swoje serce.