Jezus źródłem życia w obfitości, ks. Janusz Mastalski

Istnieje wielu ludzi przekonanych, że ich prawdziwe istnienie zaczyna się, gdy pojawią się w telewizji. Dla tego celu są skłonni poświęcić bardzo dużo. Wielu rezygnuje z własnej godności, bo jak im się zdaje, dostaną coś znacznie ważniejszego – potwierdzenie ich wartości i istnienia. Istnieje taki obiegowy stereotyp, że gdy człowiek pojawi się w telewizji, wzrośnie dla niego społeczny respekt, a nawet szacunek. Iluż chciałoby usłyszeć: „Byłeś w telewizji; cała Polska cię oglądała”. Nawet jeśli ktoś mówi: „Byłeś w telewizji, ale wyszedłeś na głupka", bohater słyszy tylko pierwszą część zdania. Krytykę traktuje jakoobjaw zazdrości.

Śmiercią poniżonego na ekranie bohatera – jak donosił kilka lat temu pewien tygodnik – zakończył się jeden z odcinków nadawanego przez TVN programu Tylko miłość. Podczas gdy Grzegorz ze łzami w oczach mówił do swojej byłej dziewczyny, jak bardzo ją kocha, widownia (co kamera skwapliwie pokazała) pokładała się ze śmiechu. Po powrocie z nagrania Grzegorz zwierzył się matce: „Nigdy nie przeżyłem takiego upokorzenia”. Mężczyzna stał się pośmiewiskiem. W rodzinnej miejscowości krzyczeli za nim „mister TVN” i „amator Wiesi”. Kilkanaście dni później się powiesił.

Ten przykład ukazuje, jak w imię szukania sławy, pieniędzy, a więc wygodnego życia, można zostać kaleką intelektualnym, a w konsekwencji przegrać życie. Dzisiejsza Ewangelia niesie dla każdego człowieka istotne, wręcz fundamentalne przesłanie. Oprócz wielu pouczających wniosków zawartych w opisie cudownego rozmnożenia chleba należy wysnuć także i ten, że ludziom nigdy nie zabraknie środków do życia, jeśli będzie wśród nich Jezus. Mistrz z Nazaretu dający chleb zgłodniałym rzeszom to także obraz Kościoła karmiącego swe dzieci. Nie upadną z wyczerpania ani z głodu wszyscy ci, którzy za Nim idą. Trzeba jednak postawić pytanie: Jak żyć, aby Chrystus rzeczywiście przebywał wśród nas?

Jezus – jak zanotował ewangelista – oddalił się na miejsce pustynne, „lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo” (Mt 14). W tym lakonicznym stwierdzeniu znajdują się dwie ważne wskazówki dla współczesnego człowieka. Aby przebywać z Jezusem, trzeba go szukać, a to wymaga od człowieka inicjatywy. Jakże często w naszym życiu trudno zorientować się w Bożym zamyśle. Wielu nie potrafi odczytać woli Boga, jednocześnie buntując się wobec napotkanych przeciwności. Potrzebna jest zatem aktywność w odnajdowaniu Bożych wskazań. Można to czynić albo poprzez żarliwą modlitwę o dar mądrości, albo poprzez refleksję w ciszy nad sobą i swoim życiem, lub też rozważając słowa skierowane do nas przez innych ludzi, przez których często przemawia sam Bóg. Człowiek jest powołany do ciągłego poszukiwania Jezusa w swoim życiu. Nierzadko jest On ukryty w prozaicznych sytuacjach, takich jak: słowa „dziękuję”, „przepraszam”. Chodzi o to, by Go odnaleźć i wiernie przy Nim trwać. W liście Parati semper (1985) papież Jan Paweł II napisał: „Chrześcijanin łatwo dostrzega promień stwórczego Słowa, który «oświeca każdego człowieka», i właśnie dlatego, że idzie za tym Słowem, które stało się ciałem, wznosi się do najwyższego prawa Ewangelii, które pozytywnie mu nakazuje – w przykazaniu miłości – świadczyć bliźniemu całe to dobro, które sam chciałby otrzymać. Pieczętuje w ten sposób wewnętrzny głos sumienia całkowitą wiernością Chrystusowi i Jego słowu”.

Owo poszukiwanie jest związane z wysiłkiem (wspomniane tłumy szły do Mistrza pieszo). Chodzi więc o ducha ofiary przyświecającego człowiekowi, który chce odnaleźć Jezusa. Są przecież i tacy, którzy czynią wszystko, aby nikt nie wtrącał się w ich życie: ani Bóg, ani Kościół nie ma prawa wskazywać im kierunku wyborów życiowych. Idą swoimi utartymi ścieżkami, aby jak najmniej wysiłku włożyć w tę drogę. A przecież znalezienie odpowiednich, Bożych rozwiązań czy pójście pod prąd utartym zwyczajom musi kosztować. Nie wszystkich na to stać. Gdyby żyli w czasach Jezusa, pewnie nie przyłączyliby się do tłumu szukającego Mistrza z Nazaretu. Aby odnaleźć Boga w swoim życiu, trzeba zdecydować się na ofiarę, wysiłek i wyrzeczenie.

I jest jeszcze jedno wskazanie dotyczące wiernego przebywania z Chrystusem. Mistrz nie rozesłał tłumu do wsi na posiłek, ale sam ich nakarmił. Pokarm Boży to trzeci warunek trwałego przylgnięcia do Boga żywego. O ten pokarm trzeba dbać. Człowiek chodzący w perspektywie Eucharystii jest mocny i szczęśliwy, bowiem sakrament ten ustawia hierarchię wartości i daje poczucie bezpieczeństwa. Każdy, kto pożywa Ciało Jezusa, czuje sytość, czyli nie szuka dodatkowych okazji, aby być szczęśliwym. Nie tak jak w tym przykładzie wstępnym, gdzie telewizja miała zapewnić realizację siebie. Radość z życia w bliskości Pana wystarcza, aby czuć się bogatym i szczęśliwym.

Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia pisał o tym, co sam przeżywał: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic” (62). Taka postawa jest naśladowaniem tych, którzy w czasach ewangelicznych szukali Chrystusa, aby go słuchać!