Kazania bez gadania, ks. Eugeniusz Burzyk


„Bo ktokolwiek udaje, że tamtej, mrocznej strony w nim nie ma, naraża się na zemstę prządek losu. […] Wierzyć, że jest się wspaniałym i stopniowo przekonywać się, że nie jest się wspaniałym. Starczy roboty na jedno ludzkie życie” [1] – pisał Czesław Miłosz.

Faryzeusz przyszedł do świątyni chełpić się swoją pobożnością. Jako przeciwieństwo wskazywał celnika, który nie śmiał podnieść oczu ku niebu. Nawet gdyby w rzeczywistości był lepszy, to brak refleksji wobec siebie uniemożliwiał mu jakąkolwiek pracę nad sobą.

Już jako dojrzały człowiek ksiądz Adam Boniecki zorientował się, że z racji urodzenia jego środowisko wpoiło mu poczucie lepszości. Dopiero we wspólnocie zakonnej, gdzie poznawał wspaniałych ludzi, powoli odkrywał, że wyższość wywodzi się nie z pochodzenia [2].

1 Czesław Miłosz, Piesek przydrożny, Kraków 1997, s. 102–103.
2 Zob. Magdalena Grochowska, Wytrąceni z milczenia, Warszawa 2005, s. 212–213.