Krzyż na drodze życia, ks. Edward Staniek


W każdym kościele jest krzyż, a na nim wizerunek rozpiętego ciała Zbawiciela. To znak, że jesteśmy świadomi tego, że wędrowanie za Jezusem jest połączone z cierpieniem, upokorzeniem, a nawet śmiercią. Czytania mszalne mówią o tym wyraźnie.

Izajasz przypomina o decyzji Boga, który wydał swego Sługę na śmierć za grzeszników. To jedna z wielkich tajemnic naszej wiary. Jezus cierpiał za nas i dla nas. My nie chcemy wędrować z Nim wtedy, gdy On nas wprowadza w cierpienie i upokorzenie. Wobec tej perspektywy wzdryga się nasza dusza. Wolelibyśmy iść za Jezusem, który nie cierpi i który nie narazi nas na cierpienie. Ale takiej drogi w Ewangelii nie ma. Kto chce iść za Jezusem, musi być gotów na przejście takiego odcinka specjalnego. Trzeba na nim opatrywać rany i iść do przodu. Nie wolno zrezygnować z dalszego wędrowania, nie wolno się zatrzymać. Trzeba też podjąć taką decyzję wcześniej, zanim się na tę drogę wejdzie. Gdy przeciwności się pojawią, nie możemy być zaskoczeni ani zdziwieni.

Kościół nie kryje nauki o krzyżu, on ją nieustannie głosi. Jedynie „wygodni” usiłują wytyczyć do nieba drogę  bez cierpienia... Takiej drogi jednak nie ma i nie będzie.

Autor Listu do Hebrajczyków mówi o Najwyższym Kapłanie, czyli o Jezusie, który jest już poza zasięgiem cierpienia i upokorzenia. On ten specjalny odcinek ma za sobą. Z nieba chce nam pomóc w pokonaniu go, o ile tylko Mu zawierzymy. Trzeba częściej i mocniej liczyć na Najwyższego Kapłana. On jest po naszej stronie i mimo że przebywa w niebie, wciąż jest z nami na ziemi. Najłatwiej spotkać Go w Eucharystii. On pomaga w pokonaniu trudnych odcinków życia.

O tym, jak trudna to nauka, świadczy rozmowa Jana i Jakuba, apostołów wyjątkowo bliskich sercu Jezusa, którzy mieli nadzieję, że udział w radości i bogactwie Mesjasza jest możliwy bez cierpienia. Jezus tłumaczy im, że trzeba wypić kielich i trzeba przyjąć chrzest cierpienia. Oni ostatecznie się na to zgodzili. Aby mieć udział w życiu wiecznym podjęli trud pokonania odcinka specjalnego. Jakub zginął jako męczennik najwcześniej z grona dwunastu. Jan jako ostatni... Każdy musiał iść drogą wytyczoną przez Mistrza.

Nam też nic innego nie zostaje. Droga do pełni życia jest na doczesnym etapie połączona z cierpieniem i upokorzeniem. Trzeba to wiedzieć, nie dziwić się i wytrwać.