Kto się przejmuje Jego losem?, ks. Kazimierz Skwierawski


Stajemy dzisiaj wobec Chrystusowego krzyża, w którym zawiera się sens naszego życia, albowiem krzyż w sposób nierozerwalny łączy każdego z nas z Jezusem.

W jednej z kartek, które otrzymałem z okazji Świąt Wielkanocnych, poruszyła mnie niezwykła prawda tej rzeczywistości. Na kartce jest jajko – symbol życia; to jajko jest popękane. Krzyż stanowi owo pęknięcie. A co ciekawsze – to jajko jest zrobione z lustra i można w nim zobaczyć własną twarz. Jesteśmy teraz tutaj po to, aby w krzyżu Chrystusa zobaczyć nie tylko własną twarz, ale przede wszystkim własne wnętrze.

Prorok Izajasz zadał nam istotne pytanie: „a kto się przejmuje Jego losem?” (53,8). Patrząc na własną twarz i analizując swoje wnętrze w świetle tajemnicy krzyża, pytajmy najpierw właśnie o to, czy przejmujemy się Chrystusowym losem, czy pojmujemy, że okrucieństwa krzyża dotknęły Go z powodu naszych grzechów i obojętności wobec Niego. Przecież kto jak kto, ale właśnie Jego uczniowie powinni się przejmować Jego losem do głębi!

Tabernakulum jest w tej chwili otwarte. Nie ma w nim Chrystusa. On rodzi się dla nas w czasie świętej liturgii Triduum Paschalnego. Natomiast przez cały rok Jezus jest w nim obecny. Ale czy wówczas przejmujemy się Jego losem i tajemniczym oczekiwaniem na nas?

Pan Jezus pyta tych, którzy przyszli Go pojmać: „Kogo szukacie?” (J 18,4). To pytanie jest skierowane także do mnie: Kogo szukam? Czy naprawdę Jego, który mówi o sobie dwukrotnie, żeby nie było żadnych wątpliwości: „Ja jestem” (J 18,5)? „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść” (J 18,8). Czy jako chrześcijanin, niezależnie od tego, jaka jest moja życiowa droga i powołanie, z zapałem szukam Jezusa i pozostawiam w spokoju innych ludzi, aby mogli iść własną drogą?

Pan Jezus mówi do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?” (J 18,11). Jestem uczniem Chrystusa, ale czy nie stosuję przypadkiem przemocy, aby tylko nie mieć udziału w kielichu mojego Zbawiciela?

Jezus zapytany przez arcykapłana o swoich uczniów i naukę odpowiedział: „Ja przemawiałem jawnie przed światem [...]. Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem” (J 18,19.21). Będąc uczniem Chrystusa i patrząc w świetle Jego krzyżowej męki na siebie, muszę także zapytać: Czy daję jawne świadectwo o Zbawicielu wobec świata?

Kiedy Jezus został spoliczkowany, powiedział: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23). Czy moje życie Chrystusowego ucznia jest całkowicie otwarte na różnorakie doświadczenia, które mogą mnie spotkać ze strony świata? Czy one nie wywołują u mnie frustracji ani złości? Czy odpowiadam na nie rzeczowo i spokojnie?

Na pytanie Piłata: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Pan Jezus odpowiada pytaniem: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?” (J 18,33-34). Pomagając nam zobaczyć naszą własną twarz i wnętrze przez pryzmat swojego krzyża, Chrystus pyta, czy sięgamy do motywów własnego postępowania. Czy wiem, dlaczego działam w taki, a nie inny sposób? Uczeń Chrystusowy nie może bowiem działać bez refleksji nad tym, kim jest i o co mu naprawdę chodzi.

Pan Jezus mówi do Piłata: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36). Czy wierzę, że moje królestwo nie jest z tego świata? Czy moim życiem daję świadectwo, że nie pokładam nadziei w żadnym ziemskim królestwie i w żadnej rzeczywistości, która jest doczesna? Czy jestem dumny, że moje królestwo nie jest stąd?

Pan Jezus dalej wyjaśnia Piłatowi: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37). Mam wspaniałe powołanie, aby w świecie królować i rządzić w oparciu o posłuszeństwo słowu Chrystusa. Trzeba mi iść za Jego głosem i dawać świadectwo prawdzie. To stanowi wykładnik mojej godności i wartości jako ucznia Chrystusa, bo On cierpiał i poniósł okrutną śmierć krzyżową, aby wszystkim swoim wyznawcom zapewnić ten rodzaj królowania. Czy to doceniam? Czy to mnie pociąga, fascynuje?

Pan Jezus odpowiada Piłatowi, który się chwali, że ma nad Nim władzę: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19,11). Czy moje życie jest napełnione Bogiem? Czy mam pewność, że żaden człowiek nie jest w stanie sprawować nade mną władzy absolutnej? Prawo do tego ma bowiem jedynie Bóg!

W testamencie z krzyża Jezus mówi: „Niewiasto, oto syn Twój; a do ucznia: Oto Matka twoja” (J 19,26-27). Czy jako uczeń Chrystusa potraktowałem te słowa z wielką odpowiedzialnością? Czy przyjmuję Maryję za swoją Matkę? Czy pozwalam Jej, aby mnie wychowywała?

I wreszcie ostatnie słowa wypowiedziane przez Chrystusa z krzyża: „Pragnę” i „Wykonało się!” (J 19,28.30). Pan Jezus pragnie, abyśmy przejmując się Jego losem, potraktowali poważnie również własne życie i zakotwiczyli je na Jego krzyżu, bo tylko wówczas będziemy mogli – idąc drogą wyznaczoną nam przez Niego, choć trudną, wąską i stromą, ale jakże piękną! – w ostatniej godzinie życia powtórzyć za Nim: „Wykonało się, abyś Ty, Boże, mógł na wieczność wziąć w swoje ręce mój los!”.